Roz­mo­wa z p. Kami­lą Skal­ską – psy­cho­loż­ką i tre­ner­ką pra­cy w Towa­rzy­stwie Pomo­cy Głu­cho­nie­wi­do­mym – o wolon­ta­ria­cie, języ­ku migo­wym, pro­jek­tach i pla­nach na przyszłość.

Ania: Jak roz­po­czę­ła się Two­ja przy­go­da z wolon­ta­ria­tem i pra­cą dla osób głuchoniewidomych?

Kami­la: Po stu­diach chcia­łam pra­co­wać w orga­ni­za­cji poza­rzą­do­wej. Mia­łam takie poczu­cie, że pra­ca psy­cho­lo­ga od razu po zakoń­cze­niu stu­diów to za dużo, jestem za mło­da, żeby usiąść naprze­ciw­ko kogoś i roz­ma­wiać z nim o jego trud­no­ściach życio­wych, o pro­ble­mach. Nie byłam na to jesz­cze goto­wa. Zna­la­złam, więc taką orga­ni­za­cję poza­rzą­do­wą, któ­ra wspie­ra­ła oso­by nie­wi­do­me i sła­bo widzą­ce – tak też nazy­wa­ła się ta pra­ca, ale nie­ste­ty oka­za­ło się, że mia­łam być han­dlow­cem w fir­mie, któ­ra sprze­da­je sprzęt reha­bi­li­ta­cyj­ny, więc po czte­rech mie­sią­cach skoń­czy­łam współ­pra­cę. Sie­dzi­ba tej fir­my znaj­du­je się jed­nak pod tym samym adre­sem, co Towa­rzy­stwo Pomo­cy Głu­cho­nie­wi­do­mym, któ­re dwa mie­sią­ce po moim zwol­nie­niu (luty 2009 r.) szu­ka­ło spe­cja­li­sty ds. sprzę­tu reha­bi­li­ta­cyj­ne­go i psy­cho­lo­ga w pro­jek­cie „Wspar­cie osób głu­cho­nie­wi­do­mych na ryn­ku pra­cy”. Ponie­waż zna­łam już sprzę­ty dla takich osób posta­no­wi­łam apli­ko­wać na to sta­no­wi­sko. Oso­ba, któ­ra rekru­to­wa­ła chęt­nych zoba­czy­ła, że jestem rów­nież po psy­cho­lo­gii i powie­dzia­ła, że było­by super, gdy­bym mogła pra­co­wać zarów­no w dzie­dzi­nie sprzę­tu reha­bi­li­ta­cyj­ne­go, jak i psy­cho­lo­gii. Moż­na, więc powie­dzieć, że mój wolon­ta­riat zaczął się od pra­cy, gdyż naj­pierw zaczę­łam pra­co­wać, a w tym samym mie­sią­cu pod­pi­sa­łam rów­nież umo­wę wolon­ta­riac­ką. Zespół, któ­ry dzia­ła w Pomor­skiej Jed­no­st­ce TPG zara­ził mnie i zaan­ga­żo­wał do robie­nia wie­lu rze­czy, były spo­tka­nia klu­bo­we, dużo osób potrze­bo­wa­ło wspar­cia, nie tyl­ko w ramach pro­jek­tu, ale też sze­rzej i to bar­dzo mnie zmo­bi­li­zo­wa­ło do wolontariatu.

A: Podziel się z nami Two­ją obser­wa­cją i zdradź, jakie są naj­cen­niej­sze war­to­ści pra­cy na rzecz osób z niepełnosprawnością?

K: Oso­by z nie­peł­no­spraw­no­ścią mają o wie­le wię­cej róż­nych barier i wyzwań życio­wych, któ­re trud­no sobie w ogó­le wyobra­zić oso­bom spraw­nym i chy­ba naj­cen­niej­szą war­to­ścią jest moż­li­wość obser­wa­cji, w jaki spo­sób tacy ludzie potra­fią sobie radzić, wycho­dzić z róż­nych, trud­nych sytu­acji i uczyć się życia w momen­cie, kie­dy mają wie­le utrud­nień. Poka­zu­ją, że te barie­ry nie są w nich, a w oto­cze­niu, któ­re nie jest dosto­so­wa­ne. To jest bar­dzo inspirujące.

A: Poświę­ce­nie pry­wat­ne­go cza­su i wysił­ku z tym wie­lu koja­rzy się wolon­ta­riat. Ale prze­cież to rów­nież satys­fak­cja, czę­sto duża fraj­da. Podziel się z nami podob­nym doświad­cze­niem, czy uda­ło Ci się na przy­kład zdo­być przyjaciół/znajomych wśród osób głuchoniewidomych?

K: Pozna­łam bar­dzo dużo ser­decz­nych osób, a rela­cje w takim towa­rzy­stwie są bar­dzo przy­ja­ciel­skie i nasta­wio­ne na czło­wie­ka. Mam takie poczu­cie, że gdy pra­cu­ję z jakąś oso­bą i spo­ty­kam ją póź­niej, np. na Wigi­lii TPG to jeste­śmy dla sie­bie bar­dzo otwar­ci i ser­decz­ni, ale nie mogę dzie­lić się z nią swo­imi trud­no­ścia­mi i pro­ble­ma­mi (bo tak rozu­miem przy­ja­ciół, że oni się dzie­lą ze mną, a ja z nimi) w momen­cie, kie­dy spo­ty­ka­my się na wspar­ciu psy­cho­lo­gicz­nym. To nie jest prze­strzeń do tego, żeby­śmy mogli nawią­zać taką przy­jaźń obu­stron­ną, ponie­waż to jest jed­nak cały czas rela­cja wspar­cia. Przy­ja­ciel­skie ele­men­ty poja­wia­ją się nato­miast na pew­no.
Jest bar­dzo dużo pozy­tyw­nych stron wolon­ta­ria­tu. Moż­na się wie­le nauczyć. Nigdy wcze­śniej nie mia­łam stycz­no­ści z alter­na­tyw­ny­mi meto­da­mi komu­ni­ka­cji z oso­ba­mi głu­cho­nie­wi­do­my­mi, np. alfa­be­tem Lor­ma, któ­ry jest sztan­da­ro­wy w TPG. Dla­cze­go wolon­ta­riat daje dużo satys­fak­cji i fraj­dy? Głów­nie dla­te­go, że mogłam robić to w czym czu­łam się dobrze, co mi się podo­ba­ło. Nikt mnie nie zmu­szał do prac, któ­rych nie chcia­łam pod­jąć. Taka prze­strzeń daje moż­li­wość na roz­wi­nię­cie kre­atyw­no­ści, a przy zgra­nym zespo­le efek­ty są wspaniałe.

A: Posłu­gu­jesz się języ­kiem migo­wym. Co skło­ni­ło Cię do roz­po­czę­cia nauki i ile cza­su ona trwa?

K: Wspar­cie psy­cho­lo­gicz­ne opie­ra się na komu­ni­ka­cji i rela­cji. W trak­cie roz­mo­wy tłu­ma­czo­nej na inny język rela­cja naj­szyb­ciej i naj­bar­dziej natu­ral­nie nawią­zu­je się mię­dzy tą oso­bą, któ­ra posłu­gu­je się języ­kiem migo­wym a tłu­ma­czem. Oni mię­dzy sobą zaczy­na­ją się świet­nie doga­dy­wać, mają swój język, któ­ry jest pod­sta­wą komu­ni­ka­cji, kon­tak­tu i co za tym idzie rela­cji. Czę­sto czu­łam, że bra­ku­je mi wła­śnie języ­ka do porozumienia.Poza tym im wię­cej uszu czy oczu w trak­cie roz­mów na deli­kat­ne i intym­ne tema­ty, tym trud­niej się otwo­rzyć, zaufać.
Pierw­szą moją moty­wa­cją do nauki języ­ka migo­we­go było pro­wa­dze­nie wspar­cia psy­cho­lo­gicz­ne­go w języ­ku klienta/ki – oso­by Głu­chej – z peł­nym posza­no­wa­niem jego/jej odręb­no­ści języ­ko­wej. Żeby móc roz­ma­wiać ze mną oso­ba Głu­cha nie nauczy się sły­szeć języ­ka pol­skie­go, ale ja mogę się nauczyć języ­ka migo­we­go, by zwięk­szyć kom­fort i poro­zu­mie­nie pod­czas spo­tka­nia.
Moja nauka języ­ka migo­we­go roz­po­czę­ła się w listo­pa­dzie 2009 roku, kie­dy poszłam na pierw­szy kurs i wte­dy oka­za­ło się, że ten język jest pasjo­nu­ją­cy! Nie są to tyl­ko usta­lo­ne zna­ki rąk, anga­żu­je całe cia­ło roz­mów­cy – posta­wę, mimi­kę, tem­po ruchów. Tego jed­nak nauczy­łam się w kon­tak­cie z oso­ba­mi głu­cho­nie­wi­do­my­mi, któ­re mia­ły tyle zaan­ga­żo­wa­nia i cier­pli­wo­ści, żeby mi tłu­ma­czyć nowe sło­wa i zna­cze­nia. Kur­sy roz­po­czę­łam od SJM czy­li sys­te­mu języ­ko­wo migo­we­go, ponie­waż tyl­ko takie były dostęp­ne. SJM to słow­nik zna­ków w któ­rym wyko­rzy­stu­je się gra­ma­ty­kę języ­ka pol­skie­go, gdzie każ­dy gest odpo­wia­da po kolei każ­de­mu sło­wu w zda­niu pol­skim. Bar­dzo pro­ste – myśleć moż­na po pol­sku, a nie w innym języ­ku. Jed­nak SJM ma ogra­ni­czo­ne uży­cie w komu­ni­ka­cji z oso­ba­mi Głu­chy­mi uży­wa­ją­cy­mi swo­je­go języ­ka, z wła­sną gra­ma­ty­ką. Pierw­szy kurs pol­skie­go języ­ka migo­we­go w Lubliń­cu otwo­rzył mi oczy na zro­zu­mie­nie róż­nic mię­dzy sys­te­mem a języ­kiem. Ucząc się języ­ka angiel­skie­go waż­nym ele­men­tem jest nauka kon­struk­cji zda­nia, wca­le nie prze­kła­da­my bez­po­śred­nio słów w szy­ku pol­skim na angiel­skie, wycho­dzi­ły­by z tego zda­nia jak w auto­ma­tycz­nym tłu­ma­czu. Tak samo jest z języ­kiem migo­wym – któ­ry jest odręb­nym języ­kiem od pol­skie­go. Miga­nie spra­wia mi bar­dzo dużo rado­ści i to kolej­ny powód, dla któ­re­go chcę się roz­wi­jać w tym obsza­rze i dla­te­go roz­po­czę­łam stu­diach pody­plo­mo­we pol­skie­go języ­ka migo­we­go na Uni­wer­sy­te­cie Warszawskim.

A: Towa­rzy­stwo Pomo­cy Głu­cho­nie­wi­do­mym pro­wa­dzi­ło bar­dzo uda­ny pro­jekt pomo­cy dla swo­ich pod­opiecz­nych we wcho­dze­niu na rynek pra­cy. Ile osób mia­ło szan­sę zna­leźć pra­cę, ile osób usa­mo­dziel­ni­ło się?

K: „Wspar­cie osób głu­cho­nie­wi­do­mych na ryn­ku pra­cy” – to był pilo­taż oraz dru­gi pro­jekt to „Wspar­cie osób głu­cho­nie­wi­do­mych na ryn­ku pra­cy II – Weź spra­wę w swo­je ręce”. 2,5‑letni pro­jekt opar­ty na meto­dzie zatrud­nie­nia wspo­ma­ga­ne­go. Oso­by głu­cho­nie­wi­do­me mogły sko­rzy­stać z indy­wi­du­al­nie dobie­ra­nej pomo­cy wie­lu spe­cja­li­stów, warsz­ta­tów, dofi­nan­so­wań do sprzę­tów, szko­leń. Pomo­cą w zatrud­nie­niu zaj­mo­wa­li się tre­ne­rzy i tre­ner­ki pra­cy, któ­rzy wspie­ra­li na całej ścież­ce do sta­bil­nej pra­cy, czy­li od momen­tu wyszu­ka­nia pomy­słu, gdzie chcę pra­co­wać poprzez pomoc w kon­tak­cie z pra­co­daw­cą, naukę pisa­nia listów, CV, przy­go­to­wy­wa­nia się do roz­mów kwa­li­fi­ka­cyj­nych, a koń­cząc na wspar­ciu na sta­no­wi­sku pra­cy.
W pro­jek­cie udział bra­ło 600 osób głu­cho­nie­wi­do­mych w całej Pol­sce, z cze­go 155 osób zna­la­zło pra­cę. Jed­nak­że nie każ­dy chciał tę pra­cę zna­leźć. Celem nie­któ­rych osób, była np. nauka orien­ta­cji prze­strzen­nej. Wspar­cie odby­wa­ło się na zasa­dzie pira­mi­dy, zaczy­na­ło się od pod­sta­wo­wych potrzeb takich jak bada­nia audio­lo­gicz­ne, oku­li­stycz­ne, wspar­cie w pod­sta­wo­wej reha­bi­li­ta­cji, w któ­rych pra­wie wszy­scy wzię­li udział. Następ­nie akty­wi­za­cja spo­łecz­na, doradz­two zawo­do­we i dopie­ro naj­węż­sza gru­pa osób wzię­ła udział w zatrud­nie­niu wspomaganym.

A: Opo­wiedz, jakie są tego­rocz­ne pla­ny Jed­nost­ki Pomor­skiej TPG?

K: Obec­nie reali­zu­je­my ogól­no­pol­skie pro­jek­ty „Aktyw­ny roz­wój osób głu­cho­nie­wi­do­mych” i „Reha­bi­li­ta­cja dro­gą do samo­dziel­no­ści i nie­za­leż­no­ści”, czy­li spo­tka­nia klu­bo­we, wyciecz­ki, spo­tka­nia inte­gra­cyj­ne, ale tak­że reha­bi­li­ta­cja wzro­ku, orien­ta­cji prze­strzen­nej i wspar­cie psy­cho­lo­gicz­ne. Mamy rów­nież wspar­cie tłu­ma­czy — prze­wod­ni­ków, z któ­ry­mi oso­by głu­cho­nie­wi­do­me mogą zała­twić waż­ne spra­wy, pójść do lekarza.

A: Dzię­ku­ję bar­dzo za rozmowę.

Anna Nowac­ka, Aga­ta Kirol