Męczą­ca hipochondria

Sło­wo „hipo­chon­dria” zosta­ło zapew­ne choć raz uży­te pra­wie przez każ­de­go z nas. Oso­by narze­ka­ją­ce cią­gle na swo­je samo­po­czu­cie, prze­sad­nie zain­te­re­so­wa­ne swo­im zdro­wiem czę­sto nazy­wa­ne są z lek­ce­wa­że­niem i prze­śmiew­czo hipo­chon­dry­ka­mi… Jed­nak nie zda­je­my sobie czę­sto spra­wy z tego, że hipo­chon­dria jest zabu­rze­niem zali­cza­nym do sil­nych nerwic.

      Hipo­chon­dria (zabu­rze­nie hipo­chon­drycz­ne) jest to zabu­rze­nie soma­to­for­micz­ne. Jego domi­nu­ją­cą cechą jest sta­łe nie­uza­sad­nio­ne prze­ko­na­nie o ist­nie­niu przy­naj­mniej jed­nej poważ­nej, postę­pu­ją­cej cho­ro­by soma­tycz­nej (cho­ro­by doty­czą­cej cia­ła). Nie­po­ko­je o wła­sne zdro­wie męczą czło­wie­ka, któ­ry mimo zapew­nień o dobrym sta­nie swo­je­go zdro­wia nie jest zdol­ny do zapa­no­wa­nia nad nimi.

      Zna­cze­nie dosłow­ne ter­mi­nu hipo­chon­dria powsta­ło w sta­ro­żyt­nej Gre­cji i ozna­cza­ło “miej­sce pod pseu­do­że­bra­mi chrzęst­ny­mi”, gdyż nad­mier­ne zain­te­re­so­wa­nie wła­snym zdro­wiem uzna­wa­no za efekt zabu­rzeń ukła­du tra­wien­ne­go. W Anglii w XVII wie­ku dole­gli­wość ta była tak popu­lar­na, że hipo­chon­drię okre­ślo­no “angiel­ską cho­ro­bą”. W tam­tych cza­sach wręcz wypa­da­ło być hipochondrykiem.

W dzi­siej­szych cza­sach hipo­chon­dria jest jed­nym z dowo­dów na wza­jem­ne oddzia­ły­wa­nie cia­ła i umysłu.

Jak obja­wia się hipo­chon­dria?
Naj­czę­ściej to uczu­cie bólu w róż­nych czę­ściach orga­ni­zmu, ale nie spo­wo­do­wa­ne­go żad­ną kon­kret­ną cho­ro­bą. Hipo­chon­dryk to oso­ba skon­cen­tro­wa­na na prze­ja­wach fizycz­nych, któ­re jej zda­niem mogą świad­czyć o poważ­nej, postę­pu­ją­cej cho­ro­bie. Hipo­chon­dryk czę­sto odwie­dza gabi­ne­ty lekar­skie. Cho­ry doma­ga się roz­licz­nych badań i upo­rczy­wie nie przyj­mu­je do wia­do­mo­ści, że stan jego zdro­wia jest dobry.

Oso­ba cho­ra na hipo­chon­drię:
— cier­pi na wyso­ko zaawan­so­wa­ny ego­cen­tryzm, któ­ry obja­wia się nad­mier­ną tro­ską o wła­sne zdro­wie i oba­wą jego utra­ty
— jest głę­bo­ko prze­ko­na­na o ist­nie­niu jed­nej lub wie­lu cho­rób i odczu­wa w związ­ku z tym rze­czy­wi­ste bóle i trud­no­ści
— cha­rak­te­ry­zu­je się cią­głym lękiem o wła­sne zdro­wie, czę­sto wystę­pu­je nawet depre­sja
— może być rosz­cze­nio­wa i doma­gać się aten­cji oraz opie­ki od świa­ta, któ­ry go ota­cza
— nie­za­leż­nie od ilo­ści poświę­ca­nej uwa­gi wyda­je się jej, że zosta­ła porzu­co­na i jest osa­mot­nio­na w tro­sce o kon­dy­cję fizycz­ną i psychiczną

Jak leczyć hipo­chon­drię?
Tera­pię hipo­chon­drii utrud­nia­ją dwie pod­sta­wo­we przy­czy­ny:
1. cho­ry jest głę­bo­ko prze­ko­na­ny o tym, że jego dole­gli­wo­ści wyni­ka­ją z cho­ro­by cia­ła i dla­te­go nie akcep­tu­je suge­stii leka­rza o koniecz­no­ści lecze­nia przez psy­cho­lo­ga lub psy­chia­trę
2. zacho­wa­nia hipo­chon­drycz­ne poma­ga­ją mu zacho­wać pewien rodzaj rów­no­wa­gi psy­chicz­nej. Pró­by usu­nię­cia przy­czyn jego dole­gli­wo­ści są odbie­ra­ne jako usi­ło­wa­nie zabu­rze­nia tej rów­no­wa­gi, co z kolei powo­du­je nie­chęć do terapii.

      Cza­sa­mi po zdo­by­ciu zaufa­nia oso­by cho­rej, uda­je się prze­ko­nać ją do lecze­nia. Bar­dzo trud­no jest wytłu­ma­czyć hipo­chon­dry­ko­wi, że przy­czy­na jego dole­gli­wo­ści tkwi w gło­wie a nie fizycz­nej cho­ro­bie. Czę­sto oso­by takie pod­da­wa­ne są psy­cho­te­ra­pii beha­wio­ral­no-poznaw­czej. W przy­pad­ku hipo­chon­drii dzia­ła­nia tera­peu­tycz­ne mają więc na celu wytwo­rze­nie u cho­re­go nowe­go podej­ścia do pro­ble­mu jakim jest hipo­chon­dria i reago­wa­nia na nią, by tak jak w cho­ro­bie prze­wle­kłej, nauczył się z nią żyć i zro­zu­miał, że odczu­wa­ne przez nie­go przy­kre dole­gli­wo­ści nie unie­moż­li­wia­ją mu nor­mal­ne­go funkcjonowania.

Skąd to się bie­rze?
Hipo­chon­dry­kiem nie moż­na się uro­dzić. Leka­rze prze­pro­wa­dzi­li wie­le wywia­dów, z któ­rych wyni­ka, że naj­czę­ściej hipo­chon­dry­cy mie­li nado­pie­kuń­czych rodzi­ców i wzra­sta­li w atmos­fe­rze dużej tro­ski o zdrowie.

Jak sobie pomóc w wal­ce z hipo­chon­di­rą?
U psy­cho­lo­ga
Naj­le­piej zwró­cić się do psy­cho­lo­ga- tera­peu­ty, któ­ry pomo­że nam dostrzec zwią­zek mie­dzy wła­sny­mi prze­ży­cia­mi psy­chicz­ny­mi a dole­gli­wo­ścia­mi, któ­rych się tak boimy. Tera­pia pole­ga na tym, że pacjen­ci uczą się zda­wać sobie spra­wę z tego, iż nie­wła­ści­wie inter­pre­tu­ją sygna­ły wysy­ła­ne przez orga­nizm, oba­wia­jąc się zawsze naj­gor­sze­go, zamiast reali­stycz­nie oce­niać sto­pień zagro­że­nia. Ana­li­zu­ją też przy­czy­ny, dla któ­rych tak reagu­ją, i mogą w ten spo­sób opa­no­wać lęk.

W domu
Przy­dat­ne jest tak­że pro­wa­dze­nie dzien­ni­ka, w któ­rym zapi­su­je się wszel­kie obja­wy zdro­wot­ne oraz sytu­acje życio­we, któ­re je poprze­dzi­ły. W krót­kim cza­sie oka­że się, że “cho­ro­ba” nasi­la się pod wpły­wem okre­ślo­nych emocji.

U psy­chia­try
Naj­now­sze bada­nia wska­zu­ją tak­że, że hipo­chon­dria ustę­pu­je pod wpły­wem lecze­nia środ­ka­mi anty­de­pre­syj­ny­mi. Prze­pi­su­je je psy­chia­tra. Tera­pia trwa oko­ło roku i przy­no­si efek­ty w 7 na 10 przypadków

Sprawdź sam czy masz skłon­no­ści hipo­chon­drycz­ne
Codzien­nie drę­czą cię obse­syj­ne myśli o wła­snym zdro­wiu
W cza­sie wizy­ty w gabi­ne­cie suge­ru­jesz leka­rzo­wi, by skie­ro­wał cię na spe­cja­li­stycz­ne bada­nia wykry­wa­ją­ce np. wadę ser­ca, guz mózgu czy raka jelit itp.
Odwie­dzasz leka­rza czę­ściej niż 8 razy w roku, choć on nie zale­ca ci tak czę­stych wizyt
Od trzech mie­się­cy codzien­nie zaży­wa­łaś jakiś lek, choć lekarz ci tego wca­le nie prze­pi­sy­wał
(jeśli na trzy odpowiedziałąś/eś twier­dzą­co, to praw­do­po­dob­nie możesz nale­żeć do gro­na hipochondryków)