Logo Karkonoskiego Sejmiku Osób niepełnosprawnych

Ano­rek­sja – kosz­mar moje­go życia

Witam!

Moja cho­ro­ba zaczę­ła się bar­dzo daw­no, nawet dokład­nie nie potra­fię okre­ślić kie­dy… Chy­ba jesz­cze w liceum, więc cała moja mło­dość jest zwią­za­na z cho­ro­bą. Teraz, z per­spek­ty­wy cza­su, nie­na­wi­dzę jej, gdyż ode­bra­ła mi naj­waż­niej­sze lata życia. Ano­rek­sja kie­dyś była moją nie­od­łącz­ną przy­ja­ciół­ką, któ­ra z cza­sem prze­ro­dzi­ła się w buli­mię (jesz­cze gor­szą towa­rzysz­kę). To one razem znisz­czy­ły mi zdro­wie, ode­bra­ły praw­dzi­wych przy­ja­ciół, pogor­szy­ły rela­cje z naj­bliż­szy­mi. Jed­nym zda­niem zruj­no­wa­ły mi życie i ode­bra­ły jego sens … Ponie­waż cały mój świat legł w gru­zach, mi tez ode­chcia­ło się żyć i posta­no­wi­łam umrzeć. Bałam się popeł­nić samo­bój­stwo, myśla­łam, że łatwiej będzie się zagło­dzić na śmierć. To jed­nak nie było takie pro­ste i łatwe. Naj­bliż­si pró­bo­wa­li mi pomóc, ale ja nie chcia­łam żad­nej pomo­cy i bar­dzo się przed nią bro­ni­łam. Moje życie sta­ło się kosz­ma­rem. Pra­gnę­łam być cały czas sama, tyl­ko jadłam i wymio­to­wa­łam, potra­fi­łam tak robić cały dzień. Wszy­scy któ­rzy pró­bo­wa­li mi pomoc, sta­li się moimi wro­ga­mi. Jedy­nie mogłam liczyć na tate i bab­cie. Rela­cje z mama były dla mnie bar­dzo trudne.

Cho­ro­ba spra­wi­ła, że sta­łam się ner­wo­wa, draż­li­wa, kłó­tli­wa, smut­na, stra­ci­łam swo­je zain­te­re­so­wa­nia. Wszyst­kie dni były podob­ne do sie­bie-sza­re i mono­ton­ne. Więk­szość kole­ża­nek i kole­gów mnie opu­ści­ło, a po czte­rech latach roz­padł się mój zwią­zek. Ukoń­czy­łam stu­dia i nie mogłam nigdzie zna­leźć pra­cy, a kie­dy już ją mia­łam, strasz­nie jej nie­na­wi­dzi­łam. Każ­de­go dnia wyda­wa­ło mi się, że jestem zdro­wa i szczę­śli­wa, a całe oto­cze­nie ma pro­ble­my. Nie chcia­łam się leczyć. Gdy już dla świę­te­go spo­ko­ju dałam się namó­wić na wizy­tę u leka­rza, zre­zy­gno­wa­łam po pierw­szym razie. To ja byłam zdro­wa, a lekarz wymyślał! 

Na każ­dym kro­ku towa­rzy­szy­ła mi WAGA (kuchen­na i łazien­ko­wa). Waży­łam jedze­nie, picie i oczy­wi­ście sie­bie — tak czę­sto jak tyl­ko to było moż­li­we. Jadłam tyl­ko o usta­lo­nych porach, któ­re były dla mnie „świę­te”. Zje­dze­nie pokar­mu minu­tę wcze­śniej lub minu­tę póź­niej od usta­lo­nej godzi­ny było nie­moż­li­we. Było to dla mnie praw­dzi­wym koszmarem.

Byłam tak osła­bio­na, że nigdzie nie wycho­dzi­łam, nie wyjeż­dża­łam, nie spo­ty­ka­łam się ze zna­jo­my­mi. Każ­de wyj­ście z domu wią­za­ło się z koniecz­no­ścią zabra­nia ze sobą wła­sne­go pro­wian­tu, któ­ry zja­da­łam o swo­jej godzi­nie. Jeśli nie mia­łam nic ze sobą, zawsze robi­łam wszyst­ko żeby zdą­żyć do domu na swój posi­łek. Począt­ko­wo jadłam trzy posił­ki dziennie.

Były to owo­ce, ser­ki, jogur­ty, mle­ko, płat­ki kuku­ry­dzia­ne. Do sło­dze­nia uży­wa­łam tyl­ko sło­dzi­ków. Kie­dy mój stan się pogar­szał, bola­ły mnie sta­wy, nie mogłam cho­dzić, sie­dzieć, zakła­dać nogi na nogę, zaczę­łam pić po jed­nym Nutri­drin­ku, któ­ry dawał mi siłę. W cią­gu dnia bar­dzo dużo cho­dzi­łam, spa­la­łam wszyst­kie zje­dzo­ne kalo­rie. Dla­te­go też Nutri­drin­ka piłam w nocy (żeby go nie spa­lić przy chodzeniu).

Raz chcia­łam się leczyć, a za chwi­lę nie. Cho­dzi­łam do róż­nych spe­cja­li­stów: psy­chia­trów, psy­cho­lo­gów i die­te­ty­ków. Przyj­mo­wa­łam leki, cho­dzi­łam na tera­pie, ale cho­ro­ba i tak była obec­na w moim życiu i co pewien czas się nasilała.

Na łamach gaze­ty „Tu i teraz” prze­czy­ta­łam arty­kuł pani Beaty Lewan­dow­skiej i sło­wo „psy­cho­die­te­tyk”, któ­re przy­cią­gnę­ło moją uwa­gę. Ponie­waż bar­dzo chcia­łam sobie pomóc, więc zadzwo­ni­łam i umó­wi­łam się. Spo­tka­nia wyglą­da­ją zupeł­nie ina­czej niż z inny­mi spe­cja­li­sta­mi, ale są bar­dzo moty­wu­ją­ce i cie­ka­we. Uda­ło mi się przy­brać na wadze ponad 5kg, mój wskaź­nik BMI jest teraz w gra­ni­cach nor­my, wyno­si 18,6. Jestem zado­wo­lo­na, bo popra­wi­ły mi się wyni­ki badań, nie mam już ane­mii, nie muszę przyj­mo­wać żela­za w tablet­kach i mam teraz wię­cej siły niż wcześniej.

Żału­ję, że wcze­śniej nie tra­fi­łam na taką oso­bę, może moja cho­ro­ba trwa­ła­by kró­cej. Teraz, po latach zda­je sobie spra­wę, jak waż­na jest pomoc spe­cja­li­stów, tyl­ko trze­ba im zaufać i uwie­rzyć w siebie… 

Mał­go­sia.

KAMPANIA "I'M JUST LIKE YOU"


This will close in 20 seconds