Kiedy w latach 80-ych ubiegłego wieku uczestniczyłem w działalnościach przeróżnych organizacji, w tym także w Polskim Związku Niewidomych, nasuwało mi się uporczywie przeświadczenie, że niewidomi jakoś nie pojmują sensu zachodzących zmian społeczno-gospodarczych i politycznych.
W ramach sekcji zatrudnionych poza środowiskiem inwalidów przy PZN, przekształconej potem na sekcję pracujących na otwartym rynku pracy, próbowaliśmy poprzez wyjaśnienia i upowszechnianie informacji popularyzować wiedzę na ten temat, rzecz okazała się jednak niemożliwa ze względu na opór materii. Ostatecznie sekcja przestała istnieć, a zapóźnienie środowiska niewidomych w stosunku do zachodzących zmian nie tylko pozostało, ale zdecydowanie się pogłębia.
W ten sposób następuje zagrożenie istnienia tak ważnej przed laty dla życia, integracji i rehabilitacji niewidomych organizacji, jaką był, a na razie jest tak sobie, Polski Związek Niewidomych. U podstaw zagrożenia leży – jak sądzę – przede wszystkim fakt, że środowisko PZN pozbywa się lawinowo ludzi z wyższym wykształceniem, którzy odchodzą z organizacji, nie widząc związku dla siebie z takim Związkiem. Ci zaś, którzy pozostają, to albo są już w wieku nie do wzięcia, albo nie czują potrzeby włączania się do działalności nawet wówczas, gdy dysponują wolnym czasem.
I tu dochodzimy do kolejnej, równie ważnej, a może jeszcze ważniejszej, przyczyny zagrożenia. To ostatnie narasta szczególnie obecnie. Kilkakrotnie miałem już o tym okazję pisać, tu jednak przypomnę sprawę pod innym kątem: Otóż, kiedy Komisja Rewizyjna Okręgu Dolnośląskiego wykryła różne niedopatrzenia i nadużycia ze strony dyrektora biura, Zarząd Główny zmienił władze okręgu, te zaś postanowiły ukarać KR za szkodliwą działalność, a dyrektorkę, która za to wszystko była odpowiedzialna – nagrodzić, wprawdzie nie kwotą 30 tys., jak tego ta pani pragnęła, ale kwotą znacznie mniejszą. Potem powołany dyrektor pobył kilka miesięcy, jak zresztą także i w innych miejscach. W dalszej kolejności kara dla niesfornych członków komisji rewizyjnej została uznana za niebyłą. Na jego stanowisko przez pewien czas chętnych nie było, w końcu pojawiła się obecnie urzędująca Pani Anna Jaworska. Osoba ta dość szybko zaczęła doprowadzać okręg do porządku, co najważniejsze, a jednocześnie dość niesamowite, uzyskiwać zaczęła stopniowo finansową równowagę, ponosząc konsekwencje głównie działań poprzedników. Wydawać zatem by się mogło, że powinna wywoływać ogólny aplauz i zadowolenie, bo w zasadzie nie dało się nikogo znaleźć, kto zechciałby przejąć schedę po poprzednich rządach. Dalej, kto czytuje niniejsze czasopismo, ten wie, że poszło jak poszło. Rozpoczęły się różne anonimowe i nie tylko anonimowe napaści, oskarżenia, donosy, wszystko pod szyldem działalności na rzecz i dla dobra niewidomych. Styl wypowiedzi i ataków był tak podobny jeden do drugiego, że bez trudu można ustalić, iż twórczość ta wychodzi spod pióra jednej osoby. Co więcej, w wyniku tych anonimów i nie tylko pojawiały się i pojawiają do tej chwili ciągłe kontrole władz nadrzędnych. Takie częste kontrole powodują z kolei, że w praktyce dyrektor Jaworska, kosztem szeroko pojętej działalności merytorycznej na rzecz PZN, musi dostarczać różne materiały na życzenie kontrolujących czynników. Sama dyrektor jest zbyt krótko, aby mogła wytworzyć jakieś podstawy do kontrolowania i nakładania na nią sankcji. Warto zastanowić się ponadto, dlaczego działania jej poprzedników nie powodowały nasyłania kontroli, chociaż ich działalność trwała dobrych parę lat. A kiedy już zwykła wewnętrzna kontrola KRO została dokonana, to pociągnęła za sobą tak opłakane skutki, przede wszystkim dla tych, którzy ową kontrolę przeprowadzili zgodnie ze Statutem.
I chyba najciekawsze ze wszystkiego jest to, że kiedy koło jeleniogórskie wyraziło dezaprobatę wobec działalności osoby reprezentującej je na zewnątrz, to okazało się, że nie może mieć w ogóle wpływu na obsadzanie przez władze samorządowe stanowiska do reprezentowania niewidomych tego terenu. Inaczej mówiąc, jeżeli władze samorządowe zapragną zniszczyć niewidomych, to po prostu powierzą sprawę opieki nad tą grupą ludzi komukolwiek, zdanie podopiecznych zupełnie się nie liczy. W ten oto sposób nieprzygotowanie niewidomych i niezrozumienie zachodzących w kraju Zmian społeczno-politycznych spowodowało, że problematyka niewidomych rozwiązywana bywa przez ludzi całkowicie niekompetentnych albo też niewidomi stanowią grupę używaną do różnego rodzaju machinacji jako bezwolne narzędzie. Wracając do konkretnej sprawy okręgu dolnośląskiego: jeżeli uparcie działająca tzw. grupa złożona z jednej osoby w kilku postaciach doprowadzi poprzez kontrolowanie obecnej wykazującej maksimum dobrej woli dyrektor Jaworską do rezygnacji, już nikt nie podejmie się kierowania tym ogniwem PZN i będzie to kolejny okręg na „zakręcie śmierci”. Do tego dochodzi utrudnienie polegające na braku chętnych, aby wspomóc usiłującą wyprowadzić obecną dyrektor na prostą upadający z hukiem okręg PZN. Jedyną osobą realnie pomagającą jest była przewodnicząca KRO, która została przez sąd koleżeński ZG PZN uznana za osobę działającą na szkodę PZN.
W tej sytuacji i wobec wielu innych podobnych i niepodobnych, ale skutkujących tym samym zjawiskiem na terenie kraju, warto zastanowić się, czy jest już niewidomym aż tak źle w Polsce, żeby popełniali zbiorowe samobójstwo, likwidując ogólnopolską organizację, jaką jest Polski Związek Niewidomych. Mamy przed sobą maraton wyborczy, który nie wiadomo, co przyniesie. Czy tym razem niewidomi staną na wysokości zadania i potrafią wspólnie z innymi grupami niepełnosprawnych racjonalnie bronić swych pozycji w społeczeństwie, czy też ponownie zrozumieją, co w kraju się dzieje.
I są to pytania do młodych, bo tacy jak ja, mogą już tylko występować w roli członka „kozackiej starszyzny”, co też i niniejszym czynię.
Jerzy Ogonowski