Miej­sca na mapie Dol­ne­go Ślą­ska — Zamek w Lipie

Czy zamek w Lipie wybu­do­wa­li na ska­li­stym wzgó­rzu w XIII wie­ku tem­pla­riu­sze? Nikt tego dzi­siaj nie wie… Śre­dnio­wiecz­na warow­nia w Lipie w swo­jej pier­wot­nej, skrom­nej posta­ci zbu­do­wa­na zosta­ła przy­pusz­czal­nie na prze­ło­mie XIII i XIV wie­ku. Dziś nie zna­my fun­da­to­ra zam­ku — powszech­nie przyj­mu­je się, że powstał on z ini­cja­ty­wy przed­sta­wi­cie­la któ­re­goś ze ślą­skich rodów rycer­skich, nie­któ­rzy jed­nak chcą, aby jego gene­alo­gię wią­zać z dzia­łal­no­ścią zako­nu tem­pla­riu­szy — temat ten praw­do­po­dob­nie na zawsze pozo­sta­nie otwarty.

Zamek wznie­sio­no na skra­ju ówcze­snej wsi, przy stro­mej skar­pie ponad tera­są rzecz­ną, co zapew­nia­ło dogod­ne warun­ki obron­ne, a jed­no­cze­śnie speł­nia­ło wymo­gi pre­sti­żu wobec lokal­nej spo­łecz­no­ści. W pier­wot­nej for­mie skła­dał się z trzy­kon­dy­gna­cyj­nej wie­ży miesz­kal­nej na pla­nie zbli­żo­nym do kwa­dra­tu z mura­mi o gru­bo­ści oko­ło pół­to­ra metra i zamy­ka­ją­ce­go ją owal­ne­go muro­wa­ne­go obwo­du obronnego.

Pamię­tać nale­ży, że do Pol­ski tem­pla­riu­sze dotar­li oko­ło roku 1155. Przy­wiózł ich ze sobą, wra­ca­jąc z kru­cja­ty, ksią­żę , Hen­ryk San­do­mier­ski­syn Bole­sła­wa Krzy­wo­uste­go. Na zie­miach ślą­skich dzię­ki sta­ra­niom Hen­ry­ka Bro­da­te­go, pierw­si tem­pla­riu­sze osie­dli­li się w roku 1226. Zakon miał w Pol­sce kil­ka­na­ście koman­do­rii, nie­któ­rzy histo­ry­cy 0 doli­cza­ją się nawet pięćdziesięciu.

Licz­ba tem­pla­riu­szy w Pol­sce w okre­sie naj­więk­sze­go roz­wo­ju zako­nu jest oce­nia­na na oko­ło 200, przy czym byli to ryce­rze z róż­nych kra­jów Euro­py z wyraź­ną prze­wa­gą tem­pla­riu­szy pocho­dze­nia nie­miec­kie­go . Licz­ba Pola­ków w zako­nie jest trud­na do ustalenia.

Nie jest zatem cał­ko­wi­cie wyklu­czo­ny zwią­zek tem­pla­riu­szy z zam­kiem w Lipie tym bar­dziej, że po aresz­to­wa­niach zakon­ni­ków w pią­tek 13 paź­dzier­ni­ka 1307 roku wie­lu tem­pla­riu­szom uda­ło się zbiec z Fran­cji zabie­ra­jąc ze sobą legen­dar­ny skar­biec zako­nu. Jest wyso­ce praw­do­po­dob­ne, że część Straż­ni­ków Świą­ty­ni zna­la­zła nie­for­mal­ny, ale bez­piecz­ny azyl w Szko­cji. Inna gru­pa ryce­rzy mogła przy­być rów­nież do Pol­ski, znaj­du­jąc kry­jów­kę tak­że w wybu­do­wa­nych uprzed­nio ślą­skich, nie­wiel­kich warow­niach takich wła­śnie jak zamek w Lipie.

Jak się do tego mają pogło­ski mówią­ce, że do Lipy wraz z tem­pla­riu­sza­mi przy­wie­zio­na zosta­ła część skar­bu zako­nu? Histo­ry­cy mil­czą na ten temat pozo­sta­wia­jąc pole wyobraź­ni i upo­ro­wi poszu­ki­wa­czy skar­bów, któ­rych tak­że w tej czę­ści Śla­ska nigdy nie brakowało.

Roz­wią­za­nie zako­nu tem­pla­riu­szy przy­pie­czę­to­wa­ło spa­le­nie na sto­sie Wiel­kie­go Mistrza, Jaku­ba de Molay 18 mar­ca 1314 roku. Na miej­sce kaź­ni wybra­no wyspę na Sekwa­nie poło­żo­ną naprze­ciw­ko kate­dry Notre Dame, aby Pary­ża­nie nie mie­li spo­sob­no­ści oka­za­nia ska­za­nym miło­sier­dzia i zwró­ce­nia się w gnie­wie prze­ciw królowi.

Jakub de Molay pło­nąc na sto­sie przed śmier­cią wezwał Boga, aby wspo­mniał na nie­win­ność zakon­ni­ków i wymie­rzył spra­wie­dli­wość papie­żo­wi i kró­lo­wi. Zapo­wie­dział, że obaj umrą w bólu: Papież Kle­mens V przed upły­wem 40 dni, a król Filip IV w prze­cią­gu jed­ne­go roku.

Prze­po­wied­nia Jaku­ba de Molay speł­ni­ła się w prze­ra­ża­ją­co dokład­ny spo­sób: papież Kle­mens V zmarł mie­siąc póź­niej, 20 kwiet­nia, w wiel­kich bólach, praw­do­po­dob­nie na raka, a król Filip IV osiem mie­się­cy póź­niej, 29 listo­pa­da 1314 roku spo­nie­wie­ra­ny przez dzi­ka w cza­sie polo­wa­nia. Czter­na­ście lat od jego śmier­ci dobie­gła koń­ca panu­ją­ca od 987 roku dyna­stia Kape­tyn­gów, mimo że Filip IV miał aż czte­rech synów, w tym trzech koro­no­wa­nych na kró­lów Fran­cji. Nie­któ­rzy kła­dą to na karb prze­kleń­stwa wiel­kie­go mistrza templariuszy.

Po roz­wią­za­niu zako­nu mają­tek prze­ję­li joan­ni­ci. Nigdy jed­nak nie zna­le­zio­no legen­dar­ne­go skar­bu tem­pla­riu­szy, któ­ry cią­gle roz­pa­la wyobraź­nię eks­plo­ra­to­rów z upo­rem prze­szu­ku­ją­cych ruiny zam­ków sta­no­wią­cych pozo­sta­ło­ści daw­nych koman­do­rii w nadziei na uśmiech losu.

W dru­giej poło­wie XIV stu­le­cia Lipa nale­ża­ła do rodzin: von Schri­mer i Lau­ter­bach, by pod koniec wie­ku przejść w ręce Caspa­ra von Cra­kan Schwoy­nitz oraz jego bra­ta Han­sa, nisko uro­dzo­nych ryce­rzy, wła­ści­cie­li miej­sco­we­go mły­na i fol­war­ku. Póź­niej nie­wiel­ki zespół obron­ny roz­bu­do­wa­ny został przez przed­sta­wi­cie­li rodu von Zedlitz. Następ­nie zamek nale­żał do rodzin von Reib­nittz i von Niptsch, z cza­sem jed­nak utra­ciw­szy mili­tar­ne zna­cze­nie pod­upadł i został opusz­czo­ny. Odtąd wyko­rzy­sty­wa­no go głów­nie do celów maga­zy­no­wych i gospo­dar­czych, jed­no­cze­śnie zaś zbęd­ne z punk­tu widze­nia wła­ści­cie­li ele­men­ty trak­to­wa­no jako wygod­ne w eks­plo­ata­cji źró­dło kamie­nia budow­la­ne­go i suk­ce­syw­nie rozbierano.

Przed cał­ko­wi­tą dewa­sta­cją warow­nię ura­to­wał hra­bia Rudolph von Stil­l­fried-Rat­to­nitz, któ­ry kupił ją w 1834 roku i w kolej­nych latach odbu­do­wał w for­mie neo­go­tyc­kiej. Rezy­den­cja znisz­czo­na zosta­ła pod­czas dzia­łań 2‑ej woj­ny świa­to­wej, a po upań­stwo­wie­niu pozba­wio­na opie­ki zamie­ni­ła się w per­ma­nent­ną ruinę.

Dzi­siej­szy wygląd ruin ma w znacz­nej czę­ści cha­rak­ter wtór­ny, będą­cy efek­tem XIX-wiecz­nej neo­go­tyc­kiej inge­ren­cji w ich wcze­śniej­szą for­mę. Pomi­mo, że od ponad 30 lat zame­czek znaj­du­je się w rękach pry­wat­nych , nie pro­wa­dzi się na jego tere­nie żad­nych dzia­łań ani inwe­sty­cji, zaś całość sys­te­ma­tycz­nie zara­sta i nisz­cze­je. Wciąż jed­nak w bez­po­śred­nim kon­tak­cie zamek w Lipie budzi emo­cje, zachwy­ca­jąc pięk­ną for­mą i aurą tajem­ni­czo­ści, pod­sy­ca­ną przez mno­gość mrocz­nych pomiesz­czeń, przejść i zakamarków.

TADE­USZ SIWEK