Pora­da nr 1

Witam Panią. Zacznę od tego, że w ubie­głym roku, z koń­cem sierp­nia, będąc w 5. mie­sią­cu cią­ży (6. pra­wie), dowie­dzia­łam się, że już w cią­ży nie jestem. Dowie­dzia­łam się o tym przez przy­pa­dek. Spa­ni­ko­wa­łam po wizy­cie na base­nie, że mam jakąś infek­cję dróg moczo­wych i tak oka­za­ło się, że przez 10 tygo­dni nosi­łam pod ser­cem mar­twe Dzie­ciąt­ko. Mamy 21. wiek, więc wiem jak trud­no jest uwie­rzyć w taką sytu­ację. Jed­nak zda­rza­ją się takie miej­sco­wo­ści, w któ­rych gine­ko­lo­dzy mają w swych gabi­ne­tach nie­spraw­ny sprzęt USG. Dziec­ko zosta­ło zaata­ko­wa­ne przez nowo­twór cią­żo­wy — zaśniad gro­nia­sty czę­ścio­wy. Od wie­lu lat cier­pię na depre­sję. Oby­wa­ło się jed­nak bez far­ma­ko­lo­gii. Po tej stra­cie, musia­łam posił­ko­wać się Zomi­re­nem. Wspo­mnę może o tym, że rodzi­na wie­dzia­ła o tym, iż wybra­li­śmy imio­na dla dziec­ka. (…) — w zależ­no­ści od płci. Gdy zna­la­złam się na sali zabie­go­wej nada­łąm nasze­mu Anioł­ko­wi oba te imio­na, ponie­waż płeć nie była w dal­szym cią­gu zna­na a nie chcia­łam żegnać się z Nim \“bez­i­mien­nie\”. Kil­ka dni przed dia­gno­zą dowie­dzia­łam się, że (…) jest w cią­ży. Teraz dowie­dzia­łam się, że (…) rów­nież spo­dzie­wa się dziec­ka. I tutaj jest pro­blem, z któ­rym sobie nie radzę a nawet dwa pro­ble­my są. Jak już oswo­iłam się z tym, że (…) będzie mia­ła dziec­ko, to nawet pró­bo­wa­łam cie­szyć się z nią. Do cza­su… Gdy dziec­ko przy­szło na świat, dosta­li­śmy sms‑a, w któ­rym poin­for­mo­wa­no nas o tym, że chłop­czyk nazy­wa się (…). Nogi się pode mną ugię­ły. Nie potra­fi­łam zapa­no­wać nad nega­tyw­ny­mi emo­cja­mi. Tłu­ma­czo­no mi, że to tyl­ko dru­gie imię, że (…), to nie (…). Nie wie Pani nawet jak strasz­nie się wte­dy czu­łam i czu­ję nadal. Zde­cy­do­wa­nie łatwiej jest zapa­no­wać nad rado­ścią i być choć tro­chę empa­tycz­nym niż w smut­ku sta­rać się zro­zu­mieć takie zacho­wa­nie. Myśla­łam, że teraz to już po mnie, ale pod­nio­słam się i gdy już moja psy­chi­ka \“racz­ko­wa­ła\” posta­no­wi­łam zabez­pie­czyć się przed kolej­nym cio­sem. Tzn. już wcze­śniej, gdy dowie­dzia­łam się o (…), zapo­zna­łam (…) z moimi emo­cja­mi. Wie­dzia­ła, że led­wo się trzy­mam. Tak, czy ina­czej, jak już pisa­łam, posta­no­wi­łam się zabez­pie­czyć i wysła­łam do niej wia­do­mość e‑mail, w któ­rej przy­po­mnia­łam o tym jak nazwa­łam nasze Dziec­ko, że gdy poja­wi się na świe­cie bra­ci­szek, czy sio­strzycz­ka nasze­go Anioł­ka, to dosta­nie jed­no z tych imion. Dosta­łam odpo­wiedź, któ­rej nie spo­dzie­wa­ła­bym się dostać od naj­więk­sze­go wro­ga. (…) poin­for­mo­wa­ła mnie o tym, że im bar­dzo podo­ba się imię (…) i tak wła­śnie chcą nazwać cór­kę. Ja nie chcę liczyć na łut szczę­ścia i wie­rzyć w to, że będzie to chłop­czyk. Mnie inte­re­su­ją już same inten­cje a te są dla mnie bar­dzo kla­row­ne. (…) nie mogę tak po pro­stu usu­nąć z życia, więc posta­no­wi­łam jej wyba­czyć. Nikt jed­nak nie wie ile mnie to kosz­to­wa­ło i kosz­tu­je. Od (…) i jej dru­giej połów­ki posta­no­wi­łam się odciąć. Dla mnie nie ist­nie­ją już jako rodzi­na. Posta­no­wi­li uda­wać, że nic się nie sta­ło i liczyć na to, że będą mie­li chłop­ca. Oplu­li moje emo­cje. Oni zawsze uwa­ża­li, że ja cier­pli­wa jestem, że wszyst­ko znio­sę, że moż­na mi pół rodzi­ny wymor­do­wać a ja i tak wyba­czę a z mor­der­ca­mi będę w dobrej komi­ty­wie i tak. Cóż to więc dla mnie znieść coś takie­go? Rodzi­na mi pró­bu­je wmó­wić, że zno­wu nic się nie sta­ło, że powin­nam \“olać\” to wszyst­ko i żyć z nimi w zgo­dzie a ja nie chcę i nie potra­fię. Ta sama rodzi­na mija mnie sze­ro­kim łukiem, gdy wyle­wam morze łez. Wszy­scy sku­pia­ją się na tym, że prze­cież nie może być ze mną aż tak źle sko­ro się uśmie­cham, żar­tu­ję, robię maki­jaż. Nie wiem co ma jed­no do dru­gie­go. Dener­wu­je mnie to, że zno­wu to ja mam wszyst­ko rozu­mieć i to, że kolej­ny raz mnie rozu­mieć nikt nie musi i nie chce. Uda­ją dobrych, gdy cze­goś potrze­bu­ją. Wie­dzą, że znam się na wie­lu rze­czach, że potra­fię dużo zała­twić, dla­te­go wyko­rzy­stu­ją mnie do gra­nic moż­li­wo­ści. Ja od nich nicze­go nigdy nie chcia­łam aż do teraz. Teraz chcia­ła­bym tyl­ko zro­zu­mie­nia a go nie ma. Nie chcę pod­dać się nega­tyw­nym emo­cjom. Mam męża. Kocham go bar­dzo. Stoi on zawsze po mojej stro­nie i (jako jedy­ny) wspie­ra mnie w moich wybo­rach. Dla nie­go i dla naszej wspól­nej przy­szło­ści sta­ram się trzy­mać, ale jak dłu­go jesz­cze mi się to uda? Zmę­czy­ła mnie gra pozo­rów i uda­wa­nie, że wszyst­ko jest w porząd­ku. Chcę poka­zać, że nie jest, że nie pozwo­lę na to, by mnie w taki spo­sób trak­to­wa­no a już na pew­no nie zosta­wię tego bez reak­cji. Pro­szę mi pomóc! Czy to się nie obró­ci prze­ciw­ko mnie? Mam już dość prze­ciw­no­ści losu. Chcia­ła­bym w koń­cu nor­mal­nie żyć. Mieć zdro­we dzie­ci, pra­cę marzeń, zdro­wie, bo resz­tę już mam. Mam wspa­nia­łe­go męża i kot­kę, któ­ra pod nie­obec­ność męża dotrzy­mu­je mi towa­rzy­stwa. Z góry z całe­go ser­ca dzię­ku­ję za wska­zów­ki. Życzę miłe­go dnia i samych pozy­tyw­nych wra­żeń! Pozdra­wiam serdecznie!

 


 

Dzień dobry, Pani (…)! Na wstę­pie pro­szę przy­jąć moje wyra­zy współ­czu­cia, z powo­du Stra­ty, któ­ra Panią dotknę­ła. Pisze Pani, że od lat cier­pi na depre­sję. Trau­ma­tycz­ne prze­ży­cia wywo­łu­ją nawrót cho­ro­by i mogą ją pogłę­bić, dla­te­go dobrze, że jest Pani pod opie­ką leka­rza spe­cja­li­sty. W żało­bie, któ­rą Pani prze­ży­wa, waż­ne jest tak­że wspar­cie ze stro­ny bli­skich osób, któ­re­go bra­ku­je w Pani życiu. Przy­kła­dem jest opi­sa­na przez Panią sytu­acja doty­czą­ca wybo­ru imie­nia dziec­ka (…). W tym wypad­ku (…) wyka­za­ła się dużą nie­de­li­kat­no­ścią, wybie­ra­jąc dla swo­je­go dziec­ka tak waż­ne dla Pani imię. Nie sądzę jed­nak, że było to spo­wo­do­wa­ne jej zły­mi inten­cja­mi. Myślę, że tak, jak Pani powie­dzia­ła, po pro­stu to imię jej się bar­dzo podo­ba i nie widzi powo­du, by rezy­gno­wać ze swo­je­go pomy­słu. Świad­czy to na pew­no o pew­nej gru­bo­skór­no­ści i bra­ku wyczu­cia z jej stro­ny. Nie­ste­ty, nie każ­dy z nas w rów­nym stop­niu jest obda­rzo­ny empa­tią, czy­li cechą pozwa­la­ją­cą wczuć się w sytu­ację innej oso­by i zro­zu­mieć jej punkt widzenia.

Dla­te­go dobrze było­by jesz­cze raz dokład­nie wyja­śnić swo­je uczu­cia (…), naj­le­piej wspól­nie z mał­żon­kiem, pod­czas spo­koj­nej roz­mo­wy. Być może, po namy­śle, przy­zna Pani rację. Jeśli nie, świa­do­mie podej­mie Pani decy­zję, na jakim pozio­mie utrzy­my­wać dal­szą znajomość.

Pisze pani rów­nież, że rodzi­na pró­bu­je baga­te­li­zo­wać Pani pro­ble­my, uda­jąc, że nic się nie sta­ło. Sądzę jed­nak, że w tym wypad­ku naj­waż­niej­sze są Pani odczu­cia. Na pew­no nie war­to uda­wać, że jest wszyst­ko w porząd­ku, jeśli Pani tak nie uwa­ża. Ma Pani pra­wo do odczu­wa­nia wła­snych emo­cji oraz wyra­ża­nia swo­je­go zda­nia. Pro­szę człon­kom rodzi­ny jasno zako­mu­ni­ko­wać, jakie ma Pani potrze­by i cze­go Pani od nich ocze­ku­je — kon­kret­ne­go wspar­cia, wysłu­cha­nia czy innych form pomo­cy. Ma Pani rów­nież pra­wo odmo­wy, jeśli czu­je się Pani wyko­rzy­sty­wa­na przez innych.

Celem sku­tecz­ne­go upo­ra­nia się z doświad­cza­ny­mi trud­no­ścia­mi pro­szę roz­wa­żyć, Pani (…), pod­ję­cie się psy­cho­te­ra­pii w Przy­chod­ni Zdro­wia Psy­chicz­ne­go lub innej tego typu placówce.

Życzę Pani wszyst­kie­go dobre­go!
Maja Kozłowska