Być wolontariuszem to wyzwanie jakie stawia sobie człowiek, idąc na przekór dzisiejszym trendom i modom, to poświęcanie własnego czasu na cele wyższe, na pomoc osobom, które tego potrzebują, to organizacja własnego czasu niewymagająca żadnego wynagrodzenia poza satysfakcją bycia komuś przydatnym.
Wolontariat w moim przypadku zaczął się od przemierzenia Jeleniej Góry w poszukiwaniu punktów, w których jest zapotrzebowanie na ręce chętne do pracy. Ciężko było na początku znaleźć konkretne zajęcie. Często wolontariusze wzywani są od razu z marszu, z dnia na dzień. Wolontariusz powinien mieć wiele wolnego czasu, jeżeli chce być przydatny. Podobnie było ze mną. Pewnego dnia dostałem telefon „Potrzebny jest opiekun” i już następnego dnia musiałem stawić się w odpowiednim miejscu oczekując przybycia mojego podopiecznego.
Typ wolontariatu jaki tutaj opisuje to zajmowanie się drugą osobą, bycie przez określony czas przy niej, aby pomagać jej i dotrzymywać towarzystwa, dbać o bezpieczeństwo osoby, którą się zajmuje. Ja byłem trzy dni opiekunem dziecka opóźnionego w rozwoju intelektualnym na półkolonii w Osiedlowym Domu Kultury w Jeleniej Górze na Zabobrzu.
Każdy dzień mojego wolontariatu rozpoczynał się o dziewiątej rano, zaś kończył się o godzinie piętnastej po południu. Dzieci w ODK zapisane na półkolonię miału ustawiony grafik poszczególnych zabaw organizowanych przez wychowawców, który obejmował wyjazdy do ciekawych miejsc, czas wolny na powietrzu, gry i zabawy, zajęcia teatralne bądź plastyczne. Dzieci miały do dyspozycji kilka sal: komputerową, salę z grami planszowymi, a także salę gdzie można było śpiewać piosenki karaoke.
Pierwszy dzień spędziliśmy w Ścięgnach w Western City. Tam czekało na nas wiele atrakcji. Jedną z najważniejszych był „Napad na Bank”, czyli inscenizacja przykładowej strzelaniny z czasów westernu. Widzieliśmy także pokaz tańca indiańskiego, strzelanie z łuku czy rzut nożem.
Drugi dzień – zajęcia teatralne i plastyczne. Trzeci – zabawa w „Stonodze”, bawialni dla dzieci. Po powrocie dla uczęszczających na półkolonię przygotowany został bal. Wychowawczynie malowały dzieciom twarze tworząc zupełnie nowe oblicza do których dzieciaki chętnie się dostosowywały i w ten sposób po Osiedlowym Domu Kultury biegały koty, wampiry i kwiaty.
Uważam, że spędziłem tam wspaniale czas, będąc wśród radosnych dzieci, integrując mojego podopiecznego wraz z innymi. Był to okres, w którym musiałem bez przerwy uważać na to czy dzieci bawią się bezpiecznie, czy mojemu podopiecznemu nie dzieje się nic złego. Moja praca wolontariusza w tych trzech dniach, kosztowała wiele cierpliwości, zrozumienia i energii. Dzieci w wieku dziesięciu lat mają jej nadzwyczaj dużo i wszędzie jest ich pełno. Gdybym mógł jeszcze raz uczestniczyć w takim wolontariacie z pewnością bym się zgodził. Jeżeli mamy możliwość pomocy innym to nie zwlekajmy, myślę, że satysfakcja jaką człowiek może czerpać z nieodpłatnej pomocy, wynagradza w zupełności trud i staranie jakie w nią włożyliśmy.
Wiktor Łoś