WRO­CŁAW­SKI TEATR ARKA

Życie teatral­ne Wro­cła­wia bywa peł­ne nie­spo­dzia­nek, zaska­ku­ja­cych i prze­waż­nie pozy­tyw­nych. Z pew­no­ścia moż­na powie­dzieć, że kul­tu­ra Wro­cła­wa w dużym stop­niu opie­ra się wła­śnie na teatrze. We Wro­cław­skim Teatrze Lalek naj­młod­si widzo­wie po spek­ta­klu mija­ją się w drzwiach z doro­słą publicz­no­ścią Kome­dii. Sce­na na Świe­bodz­kim Teatru Pol­skie­go gości spek­ta­kle Pan­to­mi­my Wro­cław­skiej. Wła­sną sce­nę kry­je za mura­mi i kra­ta­mi wię­zie­nie na Klecz­kow­skiej. Na spek­ta­kle teatral­ne moż­na też tra­fić w nie­jed­nym z wro­cław­skich klubów.

A zapusz­cza­jąc się nie­co głę­biej w bra­mę przy ul. Świd­nic­kiej, któ­ra mie­ści Sce­nę Kame­ral­ną, odkry­wa­my jeden z naj­bar­dziej wyjąt­ko­wych wro­cław­skich teatrów – Arkę. Ten teatr to jedy­ny pro­fe­sjo­nal­ny teatr inte­gra­cyj­ny w Pol­sce. Zespół arty­stycz­ny sta­no­wią zawo­do­wi akto­rzy i oso­by nie­peł­no­spraw­ne współ­pra­cu­ją­ce z teatrem w cha­rak­te­rze adep­tów teatralnych.

Teatr Arka dzia­ła we Wro­cła­wiu od 20 lat – jego zało­ży­ciel­ką i dyrek­tor­ką arty­stycz­ną jest Rena­ta Jasiń­ska, aktor­ka i reży­ser­ka teatral­na. To ona zapro­si­ła do współ­pra­cy oso­by nie­peł­no­spraw­ne łącząc tym samym ideę teatru bli­sko widza z ideą teatru bez barier.W pol­skich realiach jest to ini­cja­ty­wa wyjąt­ko­wa. O ile bowiem w przy­pad­ku podob­nych teatral­nych ini­cja­tyw pra­ca nad spek­ta­klem jest jedy­nie narzę­dziem tera­pii i inte­gra­cji poprzez sztu­kę, tutaj jest ina­czej – nad­rzęd­nym celem jest arty­stycz­na jakość.

Etap inte­gra­cji Arka ma już daw­no za sobą. Na sce­nie pra­cu­je szes­na­ście osób nie­peł­no­spraw­nych i dru­gie tyle peł­no­spraw­nych. W tej pierw­szej gru­pie sied­mio­ro adep­tów, pię­ciu pra­cow­ni­ków tech­nicz­nych, dwie oso­by w admi­ni­stra­cji i dwóch sta­ży­stów. Wszy­scy na eta­tach — za pra­cę dla teatru dosta­ją sta­łe wyna­gro­dze­nie. Ci, któ­rzy wystę­pu­ją na sce­nie, są adep­ta­mi w odróż­nie­niu od pra­cu­ją­cych tu akto­rów. To nie styg­ma­ty­za­cja — akto­rzy są absol­wen­ta­mi szkół teatral­nych, któ­rych drzwi dla nie­peł­no­spraw­nych są zamknię­te. Jest szan­sa, że ten podział wkrót­ce znik­nie – adep­tom marzy się egza­min eks­ter­ni­stycz­ny, któ­ry był­by potwier­dze­niem ich umie­jęt­no­ści. Jeśli uda się do nie­go dopro­wa­dzić, będzie to ewe­ne­ment w pol­skiej skali.

Arka jest teatrem reper­tu­aro­wym –przy­go­to­wu­je pięć pre­mier rocz­nie, mie­sięcz­nie daje pięt­na­ście przed­sta­wień. Zaczy­na­ła od spek­ta­kli dla szkol­nych grup, dziś rzad­ko gra przed połu­dniem. Pre­mie­ra, „Mak­be­ta“ w reży­se­rii Rena­ty Jasiń­skiej, odby­ła się przy 200-oso­bo­wej widow­ni. Wypeł­nio­nej do ostat­nie­go miejsca.

Teatr daje moż­li­wość mie­rze­nia się z pro­ble­ma­mi zwią­za­ny­mi z nie­peł­no­spraw­no­ścią – nie tyl­ko przez prze­kra­cza­nie kolej­nych barier, szli­fo­wa­nie umie­jęt­no­ści. Przed­sta­wie­nia Arki czę­sto odwo­łu­ją się do pro­ble­mu nie­peł­no­spraw­no­ści, nie­to­le­ran­cji wobec dotknię­tych nią osób, barier, któ­re oddzie­la­ją je od świa­ta. W „Śnie nocy let­niej” Szek­spi­row­ska wizja zosta­ła prze­nie­sio­na w sce­ne­rię szpi­ta­la psy­chia­trycz­ne­go (sce­na­riusz napi­sał pacjent jed­nej z takich pla­có­wek). W „Świą­ty­ni Dybuk – legen­dach żydow­skich” nie­peł­no­spraw­ni gra­ją Żydów. W pre­zen­to­wa­nym w Edyn­bur­gu „Balu u Haw­kin­ga”, któ­ry moż­na uznać za nie­for­mal­ny mani­fest Arki, arty­ści sta­wia­ją pyta­nie, czy nie­peł­no­spraw­ność jest prze­szko­dą nie­moż­li­wą do poko­na­nia. Uni­ka­ją jed­no­znacz­nych odpo­wie­dzi i uprosz­czeń. Nie ma tu cukier­ko­wej wizji z hap­py endem, a twór­cy spek­ta­klu nie omi­ja­ją tema­tów tabu. Jest tu opo­wieść o sek­su­al­nych zbli­że­niach, któ­rym towa­rzy­szy przej­mu­ją­cy mono­log jed­nej z nie­peł­no­spraw­nych adep­tek Arki, opo­wia­da­ją­cy o ero­tycz­nym speł­nie­niu. Z kolei “Cisza” ze zna­ko­mi­tą rolą Aga­ty Obłą­kow­skiej-Woubi­shet to łamią­ca sche­ma­ty pró­ba opo­wie­dze­nia o schi­zo­fre­nii dzie­cię­cej z per­spek­ty­wy mło­dziut­kiej pacjentki.

Twór­cy Arki — Rena­ta Jasiń­ska i Ale­xan­dre Marxu­ezy — chcą star­to­wać w tej samej kon­ku­ren­cji co inne wro­cław­skie sce­ny. I nie godzą się na obni­ża­nie poprzecz­ki wyma­gań wobec teatru ze wzglę­du na udział nie­peł­no­spraw­nych adep­tów. Teatr Arka to sce­na, któ­ra nie chce się zamknąć w szu­flad­ce z napi­sem “arty­stycz­na tera­pia”, bo i sztu­kę, i tera­pię trak­tu­je jed­na­ko­wo poważ­nie, nie dając sobie pra­wa do tary­fy ulgo­wej w żad­nej z tych dzie­dzin. Jed­nak w tym przy­pad­ku dro­gi do celu nie da się poko­nać jed­nym wiel­kim sko­kiem — tu zde­cy­do­wa­nie lep­szą meto­dą jest mozol­na wspinaczka.

Poza dzia­łal­no­ścią na wła­snej sce­nie, arty­ści zwią­za­ni ze Sto­wa­rzy­sze­niem Przy­ja­ciół Teatru Arka pro­wa­dzą zaję­cia teatral­ne w wię­zie­niach, szpi­ta­lach, domach popraw­czych i ośrod­kach dla osób nie­peł­no­spraw­nych. Rena­ta Jasiń­ska pod­kre­śla, że Arka nie mogła­by powstać poza Wro­cła­wiem: — To tu w histo­rycz­nym, kul­tu­ro­wym i spo­łecz­nym tyglu zro­dzi­ły się takie zja­wi­ska arty­stycz­ne, jak teatr Jerze­go Gro­tow­skie­go, Hen­ry­ka Toma­szew­skie­go, Kazi­mie­rza Brau­na czy licz­ne teatry stu­denc­kie. Tu spo­ty­ka­li się twór­cy scen offo­wych z całe­go świa­ta na kolej­nych edy­cjach Mię­dzy­na­ro­do­we­go Festi­wa­lu Teatru Otwar­te­go. Teatr Arka zro­dził się z doświad­czeń twór­czych Gro­tow­skie­go oraz idei teatru otwar­te­go jako miej­sca spo­tkań twór­ców wspól­nie poszu­ku­ją­cych praw­dy o współ­cze­snym świecie.

Wro­cław­ski Teatr Arka i jego dyrek­tor­ka Rena­ta Jasiń­ska zosta­li lau­re­ata­mi Euro­pej­skiej Nagro­dy Oby­wa­tel­skiej. Do tego wyróż­nie­nia zgło­si­ła Arkę Lidia Gerin­ger de Oedenberg.

Marek Dęb­ski