MIE­DZIAN­KA (część trze­cia — Mia­sto, któ­re­go nie ma)

W pobli­żu Jano­wic Wiel­kich, w powie­cie jele­nio­gór­skim, znaj­du­je się “prze­dziw­na” miej­sco­wość Na pierw­szy rzut oka wyda­je się jed­ną z nie­wiel­kich, malow­ni­czo roz­rzu­co­nych w Sude­tach wsi. Zasta­na­wiać może jed­nak duży kościół, któ­re­go roz­mia­ry zupeł­nie nie pasu­ją do malut­kiej, poło­żo­nej na Mie­dzia­nej Górze miej­sco­wo­ści. Tuż za kościo­łem zaczy­na się moc­no pofał­do­wa­ny teren, poro­śnię­ty gęstwą krza­ków, z któ­rych wyzie­ra­ją frag­men­ty piw­nic daw­nych budyn­ków, otwie­ra­ją­ce się w zie­mi “bez­den­ne” dziu­ry, frag­men­ty ogro­dzeń i nie­fo­rem­nych “wejść” do ciem­nych pod­ziem­nych pomieszczeń.

Mie­dzian­ka, jako osa­da poja­wi­ła się w źró­dłach pisa­nych już w pierw­szej poło­wie XIV wie­ku, cho­ciaż legen­da łączy jej powsta­nie z dzia­ła­ją­cym 100 lat wcze­śniej Lau­ren­tiu­sem Ange­lu­sem, rze­ko­mym odkryw­cą złóż rud w Kowa­rach. Nie­wiel­ka gór­ni­cza miej­sco­wość pra­wa miej­skie posia­da od roku 1519. Do lat 20-tych XX wie­ku wydo­by­wa­no tutaj miedź, sre­bro i ołów, a po zakoń­cze­niu II woj­ny świa­to­wej do lat 50-tych — uran. Moż­na zatem powie­dzieć, że Mie­dzian­kę stwo­rzy­ło gór­nic­two i gór­nic­two przy­czy­ni­ło się do cał­ko­wi­te­go upad­ku tego miej­sca zamie­nia­jąc prze­pięk­ną, malow­ni­czą miej­sco­wość w trud­ną do roz­po­zna­nia pusty­nię, peł­ną fun­da­men­tów, ruin i groź­nie szcze­rzą­cych się otwo­rów sztolni.

Wyda­rze­nia, któ­re do tego dopro­wa­dzi­ły do dzi­siaj ota­cza mgła tajem­ni­cy, są bowiem wyni­kiem nie do koń­ca jasnych dzia­łań, po któ­rych nie pozo­stał żaden ślad na papie­rze. Część budyn­ków mia­ła zostać wysa­dzo­na przez Kor­pus Bez­pie­czeń­stwa Wewnętrz­ne­go jesz­cze w latach 60. Szcze­gó­ły pod­ję­tej w latach 70. decy­zji doty­czą­cej pla­nów cał­ko­wi­tej likwi­da­cji miej­sco­wo­ści poprzez zale­sie­nie, pozo­sta­ją nie­ja­sne. Doku­men­ty gmi­ny, któ­re mia­ły zostać prze­ka­za­ne zgod­nie z pro­ce­du­rą do archi­wum woje­wódz­kie­go, nigdy tam nie dotar­ły. Sama decy­zja o ewa­ku­acji, pod­ję­ta w momen­cie, gdy na tere­nie miej­sco­wo­ści od dwu­dzie­stu lat nie pro­wa­dzo­no żad­nych prac pozo­sta­je jed­ną z naj­więk­szych zaga­dek. Nie­któ­rzy z byłych miesz­kań­ców twier­dzą wprost, że chcia­no ukryć praw­dę o ofia­rach i szcze­gó­łach dzie­ją­cych się tu wydarzeń.

Od wie­lu lat teren Mie­dzian­ki, z tajem­ni­czy­mi ruina­mi, led­wo widocz­ny­mi piw­ni­ca­mi, stud­nia­mi i nie­zi­den­ty­fi­ko­wa­ny­mi pozo­sta­ło­ścia­mi, odwie­dza­ny jest przez miło­śni­ków histo­rii mate­rial­nej, pra­gną­cych obej­rzeć i sfo­to­gra­fo­wać obiek­ty lub zaj­rzeć do ruin sta­rej piw­ni­cy, skąd moż­na wydo­być np. butel­ki po nie­miec­kim piwie. Mia­sto — wid­mo może przy­cią­gać tak­że eks­plo­ra­to­rów podą­ża­ją­cych tro­pem zło­ta, kosz­tow­no­ści i dzieł sztu­ki ukry­wa­nych pod koniec woj­ny. Te ostat­nie opo­wie­ści kon­cen­tru­ją się wokół nie­zli­czo­nych sztol­ni i sta­rych szy­bów ist­nie­ją­cych tutaj od wie­lu setek lat.

Poszu­ki­wa­czy skar­bów odwie­dza­ją­cych Mie­dzian­kę napę­dza­ją licz­ne opo­wie­ści o ukry­tych w kopal­nia­nych chod­ni­kach skar­bach. Mapa tych tere­nów, gdy­by nanieść na nią ciem­ne linie pod­ziem­nych kory­ta­rzy wyku­tych w latach 40. i 50. cał­ko­wi­cie by się zaczer­ni­ła. Pod zie­mią prze­ci­na­ją się set­ki kory­ta­rzy, któ­rych obec­ność sygna­li­zo­wa­na jest cza­sem w bar­dzo gwał­tow­ny spo­sób przez zawa­ły i osu­wi­ska. Niem­cy roz­wi­ja­li swo­je kopal­nie na zbo­czach góry i w całej pobli­skiej oko­li­cy. Wokół stwo­rzo­nych przez nich wyro­bisk do dzi­siaj krą­żą pogło­ski doty­czą­ce moż­li­wo­ści wyko­rzy­sta­nia czę­ści z nich w cha­rak­te­rze skrytek.

Naj­bar­dziej zasta­na­wia­ją­ce jest jed­nak , że Mie­dzian­ka zna­la­zła się w latach 80. na liście obiek­tów, któ­ry­mi zain­te­re­so­wa­na była spe­cjal­na gru­pa utwo­rzo­na na pole­ce­nie Mini­ster­stwa Spraw Wewnętrz­nych i Mini­ster­stwa Obro­ny Naro­do­wej. Opie­ra­jąc się na notat­kach spo­rzą­dzo­nych przez funk­cjo­na­riu­sza Urzę­du Bez­pie­czeń­stwa we Wro­cła­wiu, gru­pa ta zaję­ła się tajem­ni­ca­mi pod­ziem­nych sztolni.

Patrząc na przed­wo­jen­ną wido­ków­kę z wize­run­kiem mia­sta, ude­rza kon­trast pomię­dzy jego ówcze­snym, a dzi­siej­szym wyglą­dem. Na archi­wal­nych zdję­ciach miej­sco­wość wyglą­da nie­zwy­kle malow­ni­czo; kamie­nicz­ki przy ryn­ku, usze­re­go­wa­ne i cia­sno do sie­bie przy­tu­lo­ne, fasa­da­mi skie­ro­wa­ne są do cen­trum nie­wiel­kie­go ryn­ku. Z mia­stecz­ka roz­ta­czał się pięk­ny widok na Góry Kaczaw­skie, i wzno­szą­cy się w odda­li masyw Śnieżki.

W poło­wie lat 50. w Mie­dzian­ce ist­nia­ło kino, kil­ka skle­pów i ponad 100 domów. W pra­sie tam­te­go cza­su poja­wia­ły się infor­ma­cje o pla­no­wa­nym wyko­rzy­sta­niu Mie­dzian­ki jako miej­sco­wo­ści wypo­czyn­ko­wej dla eme­ry­to­wa­nych gór­ni­ków. Rze­czy­wi­stość oka­za­ła się zupeł­nie inna. Po cha­otycz­nie pro­wa­dzo­nych pra­cach gór­ni­czych, zaczę­ły powsta­wać zapa­dli­ska i leje. Ofi­cjal­nie wszyst­kie domy w mie­ście uzna­no za nie­bez­piecz­ne cho­ciaż w rze­czy­wi­sto­ści tyl­ko jeden z nich, na skra­ju ryn­ku, był napraw­dę zagrożony.

W latach 60. mia­sto zosta­ło ska­za­ne na powol­ną zagła­dę; żoł­nie­rze Kor­pu­su Bez­pie­czeń­stwa Wewnętrz­ne­go zami­no­wa­li i wysa­dzi­li w powie­trze kościół ewan­ge­lic­ki. W tym samym cza­sie wyda­no kurio­zal­ny zakaz kon­ser­wa­cji budyn­ków, a oko­ło roku 1972 naka­za­no cał­ko­wi­tą ewa­ku­ację mia­sta, któ­re­go miesz­kań­ców zaczę­to prze­sie­dlać do Jele­niej Góry, w więk­szo­ści na osie­dle “Zabo­brze”. W pla­nach prze­wi­dy­wa­no cał­ko­wi­tą likwi­da­cję mia­sta, oraz rekul­ty­wa­cję tere­nu i zale­sie­nie; z decy­zji tej jed­nak wyco­fa­no się kil­ka lat po jej wyda­niu, pozo­sta­wia­jąc ruiny budyn­ków i nie­za­bez­pie­czo­ne wej­ścia do kopal­nia­nych kory­ta­rzy. W latach 80. XX wie­ku Mie­dzian­ka zamie­ni­ła się w mia­sto — widmo…

Nie­któ­re z ukry­tych na zbo­czach góry sztol­ni są dzi­siaj, pomi­mo olbrzy­mie­go ryzy­ka, pene­tro­wa­ne przez eks­plo­ra­to­rów. Dys­po­nu­jąc odpo­wied­nim sprzę­tem i doświad­cze­niem moż­na tutaj zlo­ka­li­zo­wać led­wo widocz­ne zapa­dli­ska, ze znaj­du­ją­cy­mi się w głę­bi nie­wiel­ki­mi otwo­ra­mi wej­ścio­wy­mi, za któ­ry­mi otwie­ra­ją się bie­gną­ce w ciem­ną cze­luść zie­mi cia­sne kory­ta­rze. W czę­ści sztol­ni moż­na się jesz­cze natknąć na sta­re pod­kła­dy i frag­men­ty szyn, po któ­rych kur­so­wa­ły nie­gdyś wago­ni­ki z urob­kiem. Te naj­star­sze dają się roz­po­znać po znaj­du­ją­cych się w ścia­nach cha­rak­te­ry­stycz­nych, wyku­tych przez gór­ni­ków wnę­kach, w któ­rych umiesz­cza­li lam­py. Wyko­rzy­stu­jąc sta­re nie­miec­ki mapy moż­na poku­sić się o loka­li­za­cję zasy­pa­nych wyrobisk.

Pod­ziem­ne kory­ta­rze nie są jedy­nym polem dzia­łal­no­ści pasjo­na­tów histo­rii gór­nic­twa. W czę­ści odsło­nię­tych wyro­bisk odna­leźć moż­na rów­nie tajem­ni­cze śla­dy po pra­cach pro­wa­dzo­nych w ostat­nich lat ach przez poszu­ki­wa­czy skar­bów… O tym, czy eks­plo­ra­to­rzy dotar­li do pod­ziem­nych skry­tek, a tak­że jakie tajem­ni­ce kry­je mia­sto — wid­mo nie dowie­my się chy­ba nigdy…

TADE­USZ SIWEK