ANKIE­TA NIEZGODY

Od pew­ne­go cza­su zasta­na­wiam się, skąd bie­rze się nie­uf­ność, bez­pod­staw­na kry­ty­ka, a w kon­se­kwen­cji – lek­ce­wa­że­nie i brak wspar­cia dla orga­ni­za­cji poza­rzą­do­wych, NGO czy non-pro­fit – jak je tam zwą. Media ostat­nio przy­po­mnia­ły, z oka­zji zakoń­cze­nia pre­zy­den­tu­ry Vac­la­va Klau­sa, że ów poli­tyk uwa­ża­ny za naj­waż­niej­sze­go euro­scep­ty­ka, miał jasno sfor­mu­ło­wa­ne nega­tyw­ne poglą­dy na temat NGO, twier­dząc, że orga­ni­za­cje te, nie mając man­da­tu demo­kra­tycz­ne­go (nie powsta­jąc na sku­tek demo­kra­tycz­nych wybo­rów), chcą zmie­niać życie ludzi. Zatem wywie­ra­ją nie­bez­piecz­ny wpływ na życie spo­łecz­ne i poli­tycz­ne, gru­pu­jąc oso­by lob­bu­ją­ce nie­rzad­ko na rzecz wła­snych inte­re­sów, któ­re w dodat­ku w spo­sób apo­li­tycz­ny sta­ra­ją się pozy­skać przy­wi­le­je i wal­czą z par­la­men­tar­ną demokracją.

Poglą­dy te spo­tka­ły się z dość powszech­ną kry­ty­ką, w tak­że ze stro­ny krę­gów skraj­nie pra­wi­co­wych, nie­wąt­pli­wie bli­skich byłe­mu pre­zy­den­to­wi Czech. Czy istot­nie Klaus ma rację ?

W mojej oce­nie zasad­ni­czy błąd w budo­wa­niu takich ocen, jak wyżej przy­to­czo­no, tkwi w tym, że zupeł­nie bez­pod­staw­nie orga­ni­za­cje poza­rzą­do­we koja­rzo­ne są z opo­zy­cją poli­tycz­ną i wal­ką o wła­dzę. Ale wyni­ka to z ogól­ne­go cha­osu panu­ją­ce­go w spo­łe­czeń­stwie, ludzie już nie wie­dzą, co dobre, a co złe, kto mówi praw­dę, a kto jest tyl­ko kolej­nym Machia­vel­lim. Tacy zresz­tą z powo­dów czy­sto sta­ty­stycz­nych mogą się w NGO zna­leźć burząc mądre idee. 

Będę kon­se­kwent­nie bro­nił poglą­du, że orga­ni­za­cje non-pro­fit muszą ist­nieć i są potrzeb­ne, choć­by dla­te­go, że wła­dza – ta demo­kra­tycz­nie wybra­na – nie dostrze­ga, albo nie chce widzieć i nie potra­fi sobie pora­dzić z pro­ble­ma­mi codzien­ne­go życia zwy­kłych ludzi, a zwłasz­cza ludzi wyklu­czo­nych. Orga­ni­za­cje wypeł­nia­ją więc usłu­ga­mi lub dobra­mi nisze, któ­ry­mi pań­stwo ani rynek nie są z róż­nych powo­dów zain­te­re­so­wa­ne. Sek­tor poza­rzą­do­wy daje tak­że pracę.

Dodać jed­nak trze­ba, że przy­kła­dem nie do koń­ca zre­ali­zo­wa­ne­go postu­la­tu wobec NGO może być zało­że­nie, iż tak zwa­ny „trze­ci sek­tor” peł­ni rolę swo­iste­go kata­li­za­to­ra oddzia­ły­wań ryn­ku i poli­ty­ki – z jed­nej stro­ny łago­dzi skut­ki bez­względ­nej kon­ku­ren­cji, z dru­giej zaś umoż­li­wia sku­tecz­ną kon­tro­lę poczy­nań wła­dzy oraz dba o pra­wa mniej­szo­ści, któ­re nie zawsze mogą dojść do gło­su. Oczy­wi­ście, jest to praw­da tyl­ko w tym stop­niu, w jakim mówi­my o doj­rza­łym, sil­nym sek­to­rze poza­rzą­do­wym i o ugrun­to­wa­nej, sta­bil­nej demo­kra­cji. Nawet w naj­bar­dziej roz­wi­nię­tych kra­jach demo­kra­tycz­nych taki sche­mat w wie­lu przy­pad­kach z tru­dem wytrzy­mu­je pró­bę rze­czy­wi­sto­ści i trak­to­wa­ny jest bar­dziej jako poli­tycz­ny pro­jekt niż opis sta­tus quo.

W związ­ku z tym jasnym dla mnie jest, że pod­sta­wo­wą cechą każ­dej orga­ni­za­cji poza­rzą­do­wej win­na być nie­za­leż­ność i apo­li­tycz­ność, a przy tym bez­względ­na trans­pa­rent­ność; oczy­wi­stą jest tak­że koniecz­ność prze­strze­ga­nia zasad, któ­rych przy­kła­dy znaj­dzie­my choć­by w tych przy­ję­tych na I Ogól­no­pol­skim Forum Ini­cja­tyw Poza­rzą­do­wych we wrze­śniu 1996 roku i zak­tu­ali­zo­wa­nych w ramach pro­jek­tu Jaw­nie Przej­rzy­ście Odpowiedzialnie.

Egzy­sten­cja NGO jest jed­nak trud­na, bo z jed­nej stro­ny nie mogą uzy­ski­wać żad­nych docho­dów, z dru­giej zaś stro­ny poło­wa budże­tu „trze­cie­go sek­to­ra” to pie­nią­dze ze środ­ków publicz­nych; naj­wyż­sza jest przy tym war­tość nomi­nal­na środ­ków uzy­ski­wa­nych z fun­du­szy unij­nych i admi­ni­stra­cji cen­tral­nej, zna­czą­ce źró­dło to tak­że samo­rząd. Budże­ty NGO są przy tym z roku na rok coraz niż­sze, cze­go przy­czyn upa­tru­je się przede wszyst­kim w świa­to­wym kry­zy­sie (któ­ry jest ostat­nio naj­lep­szym wyja­śnie­niem wsze­la­kich problemów).

Spo­sób roz­dzie­la­nia tych publicz­nych środ­ków, kry­te­ria oce­ny pro­gra­mów, w jakich uczest­ni­czą orga­ni­za­cje poza­rzą­do­we sta­ra­jąc się poma­gać potrze­bu­ją­cym budzą oczy­wi­ście kon­tro­wer­sje. Nie­od­par­ty wyda­je się wnio­sek, że ist­nie­ją orga­ni­za­cje z punk­tu widze­nia wła­dzy wła­śnie – tej roz­dzie­la­ją­cej środ­ki – lep­sze i gor­sze, spo­le­gli­we i niepokorne.

Czy zatem orga­ni­za­cjom poza­rzą­do­wym opła­ca się kry­ty­ko­wać wła­dzę? Na pew­no powin­no się to robić. Czy dobrze jest z kolei, gdy NGO jaw­nie z tą wła­dzą wal­czy? Jeże­li wła­dza z jakie­goś powo­du jest zła, a orga­ni­za­cja wyko­rzy­stu­je pra­wem prze­wi­dzia­ne lub dozwo­lo­ne ele­men­ty, to nie ma w tym nic zdroż­ne­go, pod warun­kiem, że wal­czy się w obro­nie ludzi, a nie o wła­sne inte­re­sy. A to bywa trudne.

Tym bar­dziej trud­ne, że czę­sto­kroć jaka­kol­wiek ini­cja­ty­wa zmie­rza­ją­ca do tego, by zmie­nić cokol­wiek na lep­sze, popra­wić ludziom warun­ki życia, „uspraw­nić” nie­peł­no­spraw­nych jest czę­sto myl­nie i opacz­nie rozumiana. 

Oka­zu­je się nawet, że doko­ny­wa­nie oce­ny osób spra­wu­ją­cych wła­dzę (demo­kra­tycz­nie zresz­tą wybra­nych) spo­ty­ka się z nie­uza­sad­nio­ną kry­ty­ką, a błę­dy i potknię­cia (któ­re zawsze mogą się prze­cież zda­rzyć, w spo­sób nie­za­mie­rzo­ny prze­cież) wyko­rzy­sty­wa­ne są po temu, by – w tym kon­kret­nym przy­pad­ku – orga­ni­za­cje poza­rzą­do­wą zdys­kre­dy­to­wać. Może też w spo­sób niezamierzony?

Wra­że­nie nie­uza­sad­nio­ne­go ata­ku na Kar­ko­no­ski Sej­mik Osób Nie­peł­no­spraw­nych spra­wi­ły bowiem ostat­nie publi­ka­cje (arty­kuł zasad­ni­czy i odpo­wiedź po spro­sto­wa­niu) „Nowin Jele­nio­gór­skich” na temat ankie­ty zwią­za­nej z dia­lo­giem spo­łecz­nym, zawie­ra­ją­cej m.in. pyta­nia doty­czą­ce oce­ny władz samo­rzą­do­wych Jele­niej Góry („Ankie­ta niezgody”).

Nie wda­jąc się w oce­nę mery­to­rycz­ną samej ankie­ty zauwa­żyć trze­ba, co przy­zna­je już sam autor arty­ku­łu, i co dobit­nie pod­nie­sio­no w spro­sto­wa­niu, że to nie Kar­ko­no­ski Sej­mik Osób Nie­peł­no­spraw­nych był auto­rem ankie­ty. KSON nie był tak­że ini­cja­to­rem tego przed­się­wzię­cia i nie fir­mo­wał go w żaden spo­sób. Auto­rem i ini­cja­to­rem takim była Kar­ko­no­ska Koali­cja Orga­ni­za­cji Poza­rzą­do­wych, sku­pia­ją­ca orga­ni­za­cji takich kilkanaście.

W koń­co­wym aka­pi­cie odpo­wie­dzi na spro­sto­wa­nie autor arty­ku­łu zasta­na­wia się, dla­cze­go Sej­mik uwa­ża, że sfor­mu­ło­wa­nia arty­ku­łu mogą „deza­wu­ować rolę KSON w dzia­ła­niach na rzecz nie­peł­no­spraw­nych i sta­no­wić istot­ną prze­szko­dę do wła­ści­we­go wypeł­nia­nia przez Sej­mik swo­jej misji”.

Otóż dla­te­go, że Sej­mi­ko­wi przy­pi­sa­no (tak­że w prze­śmiew­czo – iro­nicz­ny spo­sób) takie dzia­ła­nia, któ­re mogą wywo­łać sko­ja­rze­nia z dyle­tanc­twem, bra­kiem pro­fe­sjo­na­li­zmu, a pośred­nio – z lek­ce­wa­że­niem ankie­to­wa­nych (tu cytat: „(…) że auto­rzy badań nie roz­róż­nia­ją ankie­te­ra od ankie­to­wa­ne­go, a róż­ni­ca nie jest prze­cież ani sub­tel­na, ani mało zna­czą­ca.”). Zarzu­co­no tak­że auto­rom ankie­ty stronniczość.

Treść arty­ku­łu oraz odpo­wiedź auto­ra pro­wa­dzą do nie­od­par­te­go wnio­sku, że wska­za­nie Kar­ko­no­skie­go Sej­mi­ku Osób Nie­peł­no­spraw­nych jako auto­ra ankie­ty i kry­ty­ka tak ozna­czo­ne­go ankie­te­ra zosta­ło doko­na­ne świa­do­mie. Nie będę oce­niał samych kry­tycz­nych argu­men­tów, bo nie o to w tej publi­ka­cji cho­dzi. Oczy­wi­stym jed­nak jest, że u prze­cięt­ne­go czy­tel­ni­ka zbu­do­wa­ny został wybit­nie nega­tyw­ny obraz Kar­ko­no­skie­go Sej­mi­ku Osób Nie­peł­no­spraw­nych. Kto jest auto­rem „ankie­ty nie­zgo­dy”? Sej­mik !
I nie pomo­gą żad­ne spro­sto­wa­nia publi­ko­wa­ne na n‑tej stro­nie, dru­ko­wa­ne małą czcionką.

Złe sko­ja­rze­nia utrwa­la­ją się. W tym przy­pad­ku może ucier­pieć zwy­kły czło­wiek, pil­nie potrze­bu­ją­cy pomocy.

Sej­mik zaś chce poma­gać, a nie wal­czyć z wła­dzą. O ile nawet wła­dzę te jaw­nie kry­ty­ku­je, to czy­ni to dla­te­go, że rzą­dzą­cy w kwe­stii pomo­cy dla nie­peł­no­spraw­nych czy­nią nie­wie­le lub zupeł­nie nic.

Na koniec kil­ka prze­pi­sów Pra­wa prasowego.

Art. 6 ust. 1 : Pra­sa jest zobo­wią­za­na do praw­dzi­we­go przed­sta­wia­nia oma­wia­nych zja­wisk.
Art. 10 ust. 1 : Zada­niem dzien­ni­ka­rza jest służ­ba spo­łe­czeń­stwu i pań­stwu. Dzien­ni­karz ma obo­wią­zek dzia­ła­nia zgod­nie z ety­ką zawo­do­wą i zasa­da­mi współ­ży­cia spo­łecz­ne­go, w gra­ni­cach okre­ślo­nych prze­pi­sa­mi pra­wa.
Art. 12 ust. 1 : Dzien­ni­karz jest obo­wią­za­ny:
1) zacho­wać szcze­gól­ną sta­ran­ność i rze­tel­ność przy zbie­ra­niu i wyko­rzy­sta­niu mate­ria­łów pra­so­wych, zwłasz­cza spraw­dzić zgod­ność z praw­dą uzy­ska­nych wia­do­mo­ści lub podać ich źró­dło,
2) chro­nić dobra oso­bi­ste, a ponad­to inte­re­sy dzia­ła­ją­cych w dobrej wie­rze infor­ma­to­rów i innych osób, któ­re oka­zu­ją mu zaufa­nie,
3) dbać o popraw­ność języ­ka i uni­kać uży­wa­nia wul­ga­ry­zmów.
Ktoś mądry kie­dyś powie­dział : „Jeże­li zosta­nie choć jeden wyklu­czo­ny, nie będzie szczę­śli­we­go spo­łe­czeń­stwa”.
Wnio­ski pozo­sta­wiam Czytelnikom.

MOL