ŚWIĘ­TE PRA­WO WŁA­SNO­ŚCI – CZY­LI DLA­CZE­GO NIE MOŻ­NA ROZ­WI­NĄĆ TURY­STY­KI I REKRE­ACJI NAD JEZIO­REM PILCHOWICKIM?

W jeden z week­en­do­wych sło­necz­nych dni sierp­nia wybra­li­śmy się na spa­cer w oko­li­ce Jezio­ra Pil­cho­wic­kie­go, któ­re utwo­rzo­ne przez zapo­rę będzie 14 paź­dzier­ni­ka 2012 r. obcho­dzi­ło 100 lat swe­go ist­nie­nia! Po woj­nie nad jezio­rem domi­no­wa­ła zgrab­na bry­ła wybu­do­wa­ne­go w 1913 roku drew­nia­ne­go budyn­ku, przy­po­mi­na­ją­ce­go wyglą­dem schro­ni­ska „Per­ła Zacho­du”. Kon­ty­nu­ując przed­wo­jen­ne tra­dy­cje, po wyzwo­le­niu nad jezio­rem roz­lo­ko­wa­li się pasjo­na­ci Ligi Mor­skiej. Po jezio­rze pły­wa­ły żaglów­ki, kaja­ki, rowe­ry wod­ne, a tak­że tury­stycz­ny sta­te­czek. Była to prze­bu­do­wa­na sza­lu­pa „z M/S Bato­re­go”. Już wte­dy rozu­mia­no, że to wiel­ka atrak­cja mieć jezio­ro w pobli­skim oto­cze­niu gór. Na począt­ku lat 50-tych nie­ste­ty schro­ni­sko spło­nę­ło. Zastą­pio­no je wybu­do­wa­nym czę­ścio­wo ze skła­dek spo­łe­czeń­stwa trzy-kon­dy­gna­cyj­nym budyn­kiem z restau­ra­cją i tara­sem. Rolę Ligi Mor­skiej w dzie­dzi­nie upo­wszech­nia­nia spor­tów wod­nych i rekre­acji prze­ję­ła Liga Obro­ny Kra­ju. Jezio­ro tęt­ni­ło życiem mimo, że pobli­ska Cel­wi­sko­za sku­tecz­nie nisz­czy­ła w zale­wie wszyst­ko co w nim było żywe. Dzia­ła­ły klu­by kaja­kar­skie, jach­to­we, pasjo­na­tów nur­ko­wa­nia, a nawet węd­kar­stwa. Po likwi­da­cji Cel­wi­sko­zy natu­ra zwy­cię­ży­ła che­mię, a w wodach jezio­ra poja­wi­ły się trzci­ny i coraz wię­cej ryb. Hotel „Nad Zapo­rą” pro­wa­dzo­ny był przez dłu­gie lata z dobrym skut­kiem przez zna­ne­go jele­nio­gór­skie­go hote­la­rza i gastro­no­mi­ka Pana Nor­ber­ta Kuchar­czy­ka. Pod jego kie­row­nic­twem hotel też zmie­niał kolej­no wła­ści­cie­li, ostat­nio było nim Woje­wódz­kie Przed­się­bior­stwo Gospo­dar­ki Tury­stycz­nej Kar­ko­no­sze. W 1986 roku obiekt pod­da­no remon­to­wi, a na Jezio­ro Pil­cho­wic­kie ponow­nie spro­wa­dzo­no sta­te­czek, któ­ry pod nazwą „M/S Kar­ko­no­sze” uroz­ma­icał pobyt tysiąc­om tury­stów odwie­dza­ją­cych nasz region. Rej­sy po jezio­rze były sta­łym ele­men­tem pro­gra­mów licz­nych wycie­czek po Kotli­nie Jele­nio­gór­skiej. W latach 90-tych w cza­sie trans­for­ma­cji hotel prze­ka­za­no gmi­nie Wleń, a ta sprze­da­ła go. Nowy wła­ści­ciel korzy­sta­jąc ze świę­te­go pra­wa wła­sno­ści przez ponad 20 lat nie zro­bił w obiek­cie nic oprócz utrzy­my­wa­nia dozor­cy. Na znisz­czo­nej ele­wa­cji z wypa­da­ją­cy­mi okna­mi umiesz­czo­no baner infor­mu­ją­cy o stro­nie inter­ne­to­wej wła­ści­cie­la. Wyni­ka z niej, że pla­ny inwe­sty­cyj­ne doty­czą budo­wy 3‑gwiazdkowego hote­lu dla sie­dem­dzie­się­ciu gości. O tym, kie­dy inwe­sty­cja zosta­nie zre­ali­zo­wa­na – ani słowa!

W latach 80-tych wspo­mnia­ne przed­się­bior­stwo tury­stycz­ne Kar­ko­no­sze poszu­ku­jąc oszczęd­no­ści, prze­ka­za­ło część tere­nu przy zej­ściu do jezio­ra Wod­ne­mu Ochot­ni­cze­mu Pogo­to­wiu Ratun­ko­we­mu w Jele­niej Górze. Zabez­pie­czy­ło przy tym na dro­dze postę­po­wa­nia wod­no-praw­ne­go pra­wo dostę­pu do jedy­ne­go w pobli­żu doj­ścia do wody, gdzie znaj­do­wa­ły się: przy­stań dla sta­tecz­ku i slip umoż­li­wia­ją­cy wycią­gnię­cie stat­ku na brzeg. Nie­ste­ty w latach 90-tych Bur­mistrz Wle­nia prze­ka­zał ten teren wraz ze stat­kiem w cało­ści WOPR-owi. Sta­tek został sprze­da­ny, slip rdze­wie­je, przy­stań znik­nę­ła. Po tylu latach ze zdu­mie­niem zoba­czy­li­śmy na pło­cie oka­la­ją­cym ten new­ral­gicz­ny dla jezio­ra teren tabli­ce z napi­sa­mi: agro­tu­ry­sty­ka, teren pry­wat­ny, wstęp wzbro­nio­ny, uwa­ga złe psy! Miej­sco­wi mówi­li, że wła­ści­cie­lem agro­tu­ry­sty­ki jest rodzi­na byłe­go pre­ze­sa WOPR‑u, któ­ry ma tutaj rów­nież hodow­lę psów… Podob­no Bur­mistrz Wle­nia i Sta­ro­sta Lwó­wec­ki nie mogę nic zro­bić w tej spra­wie, bo rów­nież im kła­nia się i wią­że ręce świę­te pra­wo wła­sno­ści! Po dru­giej stro­nie jezio­ra w oko­li­cach dwor­ca roz­lo­ko­wa­ła się przy­stań jach­to­wa Sime­tu. Dro­ga do łódek pro­wa­dzi po stro­mym zbo­czu, a Simet to zakład pra­cy chro­nio­nej zatrud­nia­ją­cy głów­nie oso­by nie­peł­no­spraw­ne. Bli­żej zapo­ry rów­nież na stro­mym brze­gu gro­ma­dzą się tury­ści chcą­cy sko­rzy­stać z jedy­nej dzi­siaj kil­ku­na­sto­oso­bo­wej moto­rów­ki, któ­ra od maja do paź­dzier­ni­ka pró­bu­je uroz­ma­icić ten stan bło­gie­go cha­osu. Gdy pyta­li­śmy, dla­cze­go nie urzą­dzo­no przy­sta­ni w innym, łatwiej dostęp­nym miej­scu wska­zy­wa­no, że teren został sprze­da­ny oso­bie pry­wat­nej i nic nie moż­na zrobić.

Tego sierp­nio­we­go popo­łu­dnia nali­czy­li­śmy nad jezio­rem 105 zapar­ko­wa­nych samo­cho­dów oso­bo­wych z róż­ny­mi reje­stra­cja­mi. Dużo było reje­stra­cji zagra­nicz­nych. Przy roz­wa­la­ją­cym się hote­lu, do któ­re­go pro­wa­dzi peł­na dziur dro­ga, zatrzy­mał się Belg, któ­ry łama­ną pol­sz­czy­zną roz­py­ty­wał, dla­cze­go nie potra­fi­my zago­spo­da­ro­wać tak cudow­nej oko­li­cy. Rze­czy­wi­ście dla­cze­go, sko­ro uda­ło się to gospo­da­rzom zbior­ni­ka wod­ne­go w Nie­dzi­cy, gdzie nali­czy­li­śmy kil­ka­na­ście faj­nych knaj­pek, a po jezio­rze mię­dzy zam­kiem Nie­dzic­kim a Czorsz­ty­nem kur­su­ją nie tyl­ko sta­tecz­ki tury­stycz­ne i żaglów­ki, ale rów­nież pły­wa­ją rowe­ry wod­ne, małe moto­rów­ki i gon­do­le… Tam moż­na, a u nas nie? To pyta­nie zada­je­my nie tyl­ko gospo­da­rzom tere­nu tj. Bur­mi­strzo­wi Wle­nia i Sta­ro­ście Powia­to­we­mu we Lwów­ku Ślą­skim, ale tak­że innym orga­nom kon­tro­l­nym. War­to wyja­śnić, w jakich oko­licz­no­ściach nastą­pi­ło prze­ję­cie od WOPR‑u tego stra­te­gicz­ne­go dla jezio­ra grun­tu przez agro­tu­ry­sty­kę pro­wa­dzo­ną obec­nie przez rodzi­nę byłe­go Pre­ze­sa Wod­ne­go Ochot­ni­cze­go Pogo­to­wia Ratunkowego.