PIGUŁ­KA TURY­STYCZ­NA — PARK NORWESKI

Tym razem zapra­sza­my do Par­ku Nor­we­skie­go w Cie­pli­cach. Sta­no­wi miej­sce atrak­cyj­ne, a jed­no­cze­śnie przy­tul­ne, bowiem w odróż­nie­niu od Par­ku Zdro­jo­we­go jest bar­dziej uroz­ma­ico­ne i mniej oficjalne.

Z cen­trum Jele­niej Góry dojeż­dża­my auto­bu­sem linii 4, 6, 9, 18, 26. Wysia­da­my na przy­stan­ku przy ul. Dani­łow­skie­go (jeden za Apte­ką pod Koro­ną). War­to spo­koj­nie pocze­kać aż auto­bus sobie poje­dzie dalej i rozej­rzeć się w miej­scu gdzie wysiedliśmy. 

Za nami pły­nie potok Wrzo­sów­ka. źró­dła ma w Kar­ko­no­szach, w Czar­nym Kotle, na wyso­ko­ści 1228 m n.p.m. Pły­nie przez Jagniąt­ków i Sobie­szów, a w Cie­pli­cach w pobli­żu sta­re­go cmen­ta­rza wpa­da do Kamien­nej. Po dru­giej stro­nie Wrzo­sów­ki wła­śnie powsta­je nasz akwa­park, gdzie wresz­cie zosta­ną wyko­rzy­sta­ne wody ter­mal­ne. Teren ten w cało­ści nale­żał do nie­daw­na do wiel­kie­go zakła­du prze­my­sło­we­go – Pro­du­cen­ta Maszyn Papier­ni­czych Poland, kie­dyś zna­ne­go jako FAM­PA. Zakład zmniej­szył nie­co swo­ją powierzch­nie na rzecz akwaparku.

Tutaj w 1854 roku Hen­ryk Fül­l­ner zało­żył warsz­tat ślu­sar­ski, w któ­rym naj­pierw tyl­ko remon­to­wał maszy­ny papier­ni­cze. Miał co robić, bo na tym tere­nie było spo­ro papier­ni. Z cza­sem warsz­tat się powięk­szał, aż stał się fabry­ką zna­ną na całym świe­cie, któ­ra po II woj­nie świa­to­wej zaopa­try­wa­ła w maszy­ny papier­ni­cze wszyst­kie pań­stwa tak zwa­ne­go obo­zu socja­li­stycz­ne­go. Kil­ka­dzie­siąt kro­ków dalej, w kie­run­ku Apte­ki pod Koro­ną, przez Wrzo­sów­kę prze­rzu­co­no kład­kę do klu­bu Gen­cja­na. Zyskał on sła­wę ogól­no­pol­ską dzię­ki straj­ko­wi oku­pa­cyj­ne­mu zor­ga­ni­zo­wa­ne­mu przez Soli­dar­ność w 1981 roku.

Naprze­ciw przy­stan­ku, na któ­rym wysie­dli­śmy z auto­bu­su, zaczy­na się Osie­dle XX-lecia z cha­rak­te­ry­stycz­nym wyso­kim budyn­kiem w dziw­nym sty­lu, przy­po­mi­na­ją­cym okręt.

Idzie­my teraz chod­ni­kiem do zakrę­tu, któ­ry pro­wa­dzi w pra­wo w ul. Cervi. Przed mostem na Wrzo­sow­ce prze­cho­dzi­my na pasach na dru­gą stro­nę uli­cy. Trze­ba szcze­gól­nie uwa­żać przy prze­cho­dze­niu na dru­gą stro­nę jezd­ni, bo samo­cho­dy jeż­dżą tu dość ostro.

Teraz już tyl­ko w dół ścież­ką par­ko­wą wśród sta­rych drzew i krze­wów wcho­dzi­my do Par­ku Nor­we­skie­go. Na obsza­rze 17 hek­ta­rów, z dwo­ma sta­wa­mi i Pawi­lo­nem Nor­we­skim (obec­nym Muzeum), Eugen Fül­l­ner zało­żył w 1909 roku park na poży­tek cie­pli­czan i ku czci cesa­rza nie­miec­kie­go Wil­hel­ma IV oraz jego żony z oka­zji ich srebr­ne­go wesela.

Uda­je­my się w stro­nę widocz­ne­go z dale­ka budyn­ku Muzeum Przy­rod­ni­cze­go. Po pra­wej stro­nie mija­my toa­le­ty z wygod­nym pod­jaz­dem dla nie­peł­no­spraw­nych, a po lewej zatocz­kę sta­wu. Na nim roi się od kaczek, a cza­so­wo bywa­ją i łabę­dzie. Ptac­two zaprzy­jaź­ni­ło się tutaj ze spa­ce­ro­wi­cza­mi i ocze­ku­je na poczę­stu­nek. Przed Muzeum znaj­du­je się pła­skie podej­ście do sta­wu i tutaj odby­wa­ją się pierw­sze kon­tak­ty dzie­ci z upie­rzo­ną przyrodą. 

Naprze­ciw tej pta­siej jadal­ni jest prze­szklo­ny pawi­lo­nik restau­ra­cyj­ny, skąd, jedząc lub popi­ja­jąc kaw­kę albo piw­ko, moż­na obser­wo­wać to roman­tycz­ne miej­sce.
Zaraz za nim stoi budy­nek Muzeum Przy­rod­ni­cze­go. Nazwa Park Nor­we­ski wzię­ła się wła­śnie od nie­go, gdyż zwa­ny on jest Pawi­lo­nem Nor­we­skim. Zbu­do­wa­ny został przez wła­ści­cie­la fabry­ki maszyn papier­ni­czych jako restau­ra­cja na wzór restau­ra­cji w ludo­wym sty­lu, poło­żo­nej nad fior­dem nie­da­le­ko Oslo. Cały jest z drew­na (ale z kar­ko­no­skich świer­ków), tyl­ko meta­lo­we orna­men­ty przy­po­mi­na­ją te z Wan­gu w Kar­pa­czu Gór­nym. I nic dziw­ne­go, bo to nor­we­skie zdob­nic­two. Drew­nia­na budow­la stoi na pod­mu­rów­ce z miej­sco­we­go granitu.

Pawi­lon do koń­ca lat pięć­dzie­sią­tych był restau­ra­cją. Muzeum Przy­rod­ni­cze utwo­rzo­no w nim w 1967 roku w celu eks­po­no­wa­nia pozo­sta­łych jesz­cze po powo­jen­nych rabun­kach cie­plic­kich zbio­rów Schaf­fgot­schów. Do tego cza­su prze­cho­wy­wa­no je w Dłu­gim Domu (obec­nie dyrek­cja Uzdro­wi­ska Cie­pli­ce). W skład kolek­cji wcho­dzą przede wszyst­kim pta­ki i moty­le. Poza tymi sta­ły­mi eks­po­zy­cja­mi – Muzeum pro­po­nu­je też wysta­wy czasowe.

Aby zna­leźć się na plat­for­mie tuż przy Pawi­lo­nie Nor­we­skim trze­ba poko­nać scho­dy, idąc od stro­ny skąd przy­szli­śmy. Ale kil­ka­na­ście metrów dalej moż­na na nią się dostać omi­ja­jąc scho­dy. Nie­ste­ty, do same­go budyn­ku trze­ba jed­nak wejść po kil­ku kamien­nych stop­niach. Eks­po­zy­cje są pre­zen­to­wa­ne na jed­nym pozio­mie. Muzeum czyn­ne jest od paź­dzier­ni­ka do kwiet­nia codzien­nie w godz. 9.00–16.00; od maja do wrze­śnia od 9.00 do 18.00; latem w sobo­ty i nie­dzie­le do 17.00; w ponie­dział­ki nie­czyn­ne; w nie­dzie­le wstęp wolny.

Muzeum pro­po­nu­je tak­że bar­dzo cie­ka­we pre­lek­cje i impre­zy, zwią­za­ne z sze­ro­ko rozu­mia­ną kul­tu­rą przy­rod­ni­czą, np. jesien­ne poka­zy żywych grzy­bów, gieł­dy kamie­ni pół­sz­la­chet­nych, spo­tka­nia psz­cze­la­rzy ze sprze­da­żą mio­dów… Za muze­al­nym budyn­kiem moż­na obej­rzeć kolek­cję prze­dziw­nych ozdob­nych uli. W nie­dłu­gim cza­sie to Muzeum zosta­nie prze­nie­sio­ne do skrzy­dła klasz­to­ru przy koście­le św. Jana Chrzci­cie­la, gdzie trwa wła­śnie adap­ta­cja pomieszczeń.

Po odwie­dze­niu Muzeum pro­po­nu­je­my spa­cer po par­ku. Ostat­nio został odno­wio­ny. Oczysz­czo­no sta­wy, upo­rząd­ko­wa­no krze­wy, napra­wio­no ścież­ki. Oprócz roman­tycz­nych ale­jek spa­ce­ro­wych wśród sta­ro­drze­wia, gdzie śpie­wa­ją pta­ki a wie­wiór­ki cze­ka­ją na orzesz­ki, naj­młod­si znaj­dą urzą­dze­nia do zaba­wy, a mło­dzież boisko do gry w pił­kę. Park wci­śnię­ty jest mię­dzy ul. Pod­gó­rzyń­ską, któ­ra pro­wa­dzi do Pod­gó­rzy­na, a Wrzo­sów­kę, za któ­rą są już wały przeciwpowodziowe.

Tym, któ­rzy jesz­cze się bar­dzo nie zmę­czy­li, war­to pole­cić spa­cer po osie­dlu bar­dzo cie­ka­wych i pięk­nych dom­ków zaraz za Par­kiem w kie­run­ku Pod­gó­rzy­na przy ul. Boha­te­rów Wrze­śnia 1939 i ul. Bar­lic­kie­go. Zbu­do­wał je dla swo­ich pra­cow­ni­ków nie­miec­ki wła­ści­ciel fabry­ki maszyn papierniczych.

Stam­tąd bez więk­sze­go tru­du dosta­nie­my się na wały prze­ciw­po­wo­dzio­we, chro­nią­ce Cie­pli­ce przed zala­niem przez wio­sen­ne roz­to­py. Moż­na tu dotrzeć i z pobli­ża Pawi­lo­nu Nor­we­skie­go, ale wte­dy trze­ba poko­nać dość wyso­kie scho­dy, by wejść na nasyp koło tamy. Z wałów roz­ta­cza się bar­dzo sze­ro­ka pano­ra­ma Kar­ko­no­szy. W pogod­ne dni wały są celem spa­ce­rów cie­pli­czan i kura­cju­szy. Moż­na na wałach przy­siąść, bo jest kil­ka ławeczek.

Bli­sko osie­dla znaj­du­je się przy­sta­nek auto­bu­sów linii 4, 6, 18, 26, skąd może­my wró­cić do domu. Tym razem nie poda­je­my roz­kła­du jaz­dy, bo do cen­trum auto­bu­sy jadą co chwilę.

ROMU­ALD WITCZAK;