Przyj­dzie ZUS i wyrówna!

W cza­sach, któ­rych pan redak­tor jako mło­dy czło­wiek nie pamię­ta, pod­wyż­ki wpro­wa­dza­no dla nasze­go dobra, a już szcze­gól­nie alko­ho­lu. Przed­sta­wi­cie­le władz nie mówi­li, iż socja­li­stycz­na kasa świe­ci pust­ka­mi, ale że ceny muszą iść w górę, bo naród za dużo w sie­bie wle­wa, a lecze­nie podro­bów kosz­tu­je. Taką argu­men­ta­cję wypa­da­ło pode­przeć przy­kła­dem naro­du, któ­ry do gorza­ły nabrał obrzy­dze­nia. Ze wzglę­dów ide­olo­gicz­nych naj­le­piej paso­wa­li Rosja­nie, ale nawet pen­sjo­na­riu­sze szpi­ta­li dla osób ze star­ga­ny­mi ner­wa­mi by nie uwie­rzy­li, że mdli ich na widok peł­nej butel­ki. W tej sytu­acji, z bli­żej nie­zna­nych spo­so­bów, powo­ły­wa­no się na naszych pół­noc­nych sąsia­dów. Sły­sze­li­śmy, iż alko­hol jest tam tak dro­gi, że żaden z miesz­kań­ców Skan­dy­na­wii, nie licząc zwy­rod­nial­ców, nie pije, bo boi się, że pie­nię­dzy mu nie star­czy na owsian­kę dla dzie­ci. Nie­wie­le osób mia­ło oka­zję to spraw­dzić, bo dru­ków na pasz­por­ty bra­ko­wa­ło. Mnie się jed­nak uda­ło!. Poje­cha­łam do Fin­lan­dii jako cho­re­ograf poli­tycz­ny zespo­łu folk­lo­ry­stycz­ne­go Jur­ny Juhas. Pierw­szy tuby­lec, jakie­go ujrza­łam w por­cie w Hel­sin­kach, led­wo trzy­mał się na nogach. Coś tam beł­ko­tał, choć zacho­wał reszt­ki świa­do­mo­ści, gdyż usi­ło­wał mnie tro­chę pomo­le­sto­wać. Temu zaś się nie dzi­wię, bo wte­dy byłam super laska.

Przy­po­mnia­łam tą histo­rię w związ­ku z fak­tem, że przy­by­wa na świe­cie gru­ba­sów, szcze­gól­nie za oce­anem. Teraz jed­nak nie szu­ka się pozy­tyw­nych przy­kła­dów, ale win­nych. Padło na mię­dzy­na­ro­do­we kon­cer­ny sprze­da­ją­ce ham­bur­ge­ry, kur­cza­ki w panier­ce inne tego typu przy­sma­ki, podob­no nie­zdro­we i tuczą­ce. Aby tą teo­rię spraw­dzić, nie trze­ba już nigdzie jechać. Wystar­czy obej­rzeć w TV jakiś pro­gram poświę­co­ny naj­po­pu­lar­niej­szym ame­ry­kań­skim jadło­daj­niom ser­wu­ją­cym przede wszyst­kim kanap­ki. Do bułek wędru­ją ogrom­ne ilo­ści mię­sa, warzyw, serów. Nie­daw­no jeden z sze­fów kuch­ni chwa­lił się, iż na jed­ną por­cję przy­pa­da mię­dzy inny­mi pół kilo­gra­ma woło­wi­ny. Kanap­ki mają ze 30 cen­ty­me­trów wyso­ko­ści. Trze­ba je więc ści­snąć, aby ugryźć. Tłuszcz ciek­nie po ame­ry­kań­skich pal­cach, ale obli­cza ich wła­ści­cie­li wyra­ża­ją pra­wie orgazm. Chwa­lą restau­ra­to­rów za to, że nie żału­ją jedze­nia. Ame­ry­ka­nie po pro­stu lubią jeść i wina wspo­mnia­nych kon­cer­nów jest dyskusyjna.

Wie­lu spe­cja­li­stów zasta­na­wia się jak ich odchu­dzić. W Pol­sce też się o tym mówi, ale wyda­je mi się, iż nie­po­trzeb­nie. U nas przy­gru­ba­wy oby­wa­tel powi­nien spo­koj­nie cze­kać do okre­ślo­ne­go wie­ku. Kie­dy zacznie żyć z eme­ry­tu­ry Zakła­du Ubez­pie­czeń Spo­łecz­nych, to w krót­kim cza­sie osią­gnie wymia­ry zna­ne­go z lite­ra­tu­ry kraw­ca Niteczki.

 

Ziu­ta Kokos