Początki średniowiecznej osady zwanej Płakowicami sięgają końca XII w., kiedy to w okolicy pojawili się liczni koloniści poszukujący złotonośnego piasku. Po założeniu wsi (1217) obok mostu na rzece Bóbr postawiono drewnianą komorę celną. Jej zadaniem było pobieranie opłat od kupców przyjeżdżających do Lwówka Śl., a zarazem podróżujących po wielkim szlaku handlowym – „Drodze Królewskiej” (Via Regia) z Rusi na zachód Europy.
Wieś początkowo stanowiła własność książęcą. Sytuacja ta zmieniła się w XIV stuleciu, kiedy książę jaworski Henryk podarował ją dla zasłużonego rodu von Raussendorf. Mieszczańsko-rycerska rodzina była wówczas najbogatszą i najbardziej wykształconą w okolicy. Przedstawiciele tego rodu pełnili funkcje sędziów nadwornych, kanoników wrocławskich i legnickich oraz wójtów i burgrabiów lwóweckich. Najprawdopodobniej w miejscu dawnej komory celnej nowi dziedzice wznieśli w XIV w. gotycki dwór obronny. Dotychczas we wszystkich opracowaniach początki istnienia drugiej płakowickiej rezydencji przesuwano na połowę XVI stulecia. Zupełnie niesłusznie, albowiem z 1480 r. zachował się dokument podający, że w tym czasie we wsi stały dwa dwory, do których doprowadzono ciek wodny w celu utworzenia fosy.
Ostatnim właścicielem jednej z gotyckich siedzib był rycerz Gunczel, który chciał ułatwić sobie pośmiertną drogę do nieba, opłacając w lwóweckim kościele franciszkańskim dwie msze w tygodniu (1482). Jego córka wyszła za mąż za Krzysztofa von Talkenberga, starostę głogowskiego (1480), a później radcę królewskiego i starostę Królestwa Czech (1490). Pod koniec życia Gunczel von Raussendorf nakazał sporządzić testament, w którym wszelkie dobra przekazał swemu wnukowi, Rumpoldowi von Talkenberg. Nowy dziedzic postanowił rozebrać skromny dwór odziedziczony po dziadku i wznieść okazałą rezydencję. W tym celu ok. 1550 r. pozyskał wybitnego architekta Franciszka Parra, który poprowadził prace budowlane. Mimo iż korpus budynku ukończono kilka lat później (1558), prace wykończeniowe trwały jeszcze do 1563 r. Z zewnątrz do dziś widać, jak bardzo dwór odwoływał się do najlepszych wzorców bazujących na książęcym zamku w Brzegu.
Dzięki dobremu stanowi zachowania obiektu można sobie wyobrazić, co widzieli pierwsi goście przybywający na zaproszenie właścicieli. Powstałe trzy trójkondygnacyjne skrzydła wyposażono w charakterystyczne kwadratowe alkierze basztowe, otoczone fosą i wysokim murem obwodowym. Najbardziej ozdobiona została frontowa fasada budynku bramnego. Cała została pokryta bogatymi dekoracjami rzeźbiarskimi. Po przejściu po moście nad fosą i zbliżeniu się do wyjątkowo pięknym portalem uwagę przykuwały: liczne płaskorzeźby, inskrypcje, osiem kartuszy herbowych i dwa medaliony portretowe; pierwszy z głową rycerza Rumpolda w antycznym hełmie, a drugi z wizerunkiem jego żony w czepku z brokatu. Powyżej umieszczono dwie wstęgi. Pierwsza zawierała informację o fundatorze dworu, zaś druga miała religijne przesłanie. Kierując się dalej, goście wchodzili na niewielki dziedziniec, na którym ponoć właściciele mieli demonstrować swe rycerskie umiejętności. Podczas pokazów walk bronią obusieczną lub obuchową tłum gapiów usadawiał się pod otaczającymi dziedziniec ozdobnymi krużgankami podtrzymywanymi przez zdobione roślinną dekoracją jońskie kolumny, połączone szerokimi i półkolistymi archiwoltami. Pozostali udawali się na piętro, gdzie były trzy ganki z balustradami wzorowanymi sztuką włoskiego renesansu zamknięte murem kurtynowym z ozdobna balustradą. Pierwotnie dziedziniec był otwarty w kierunku wschodnim i ograniczony fosą, dopiero z czasem zamknięto go istniejącym do dzisiaj murem kurtynowym z ozdobną balustradą. Zewnętrzne piękno biło niemal z każdego miejsca. Wystarczyło zerknąć na zdobienia obramień okien i drzwi, wyposażone w rzadko spotykany na Śląsku rysunek wieńca laurowego, podobny do występującego na książęcym zamku w Brzegu. Uwagę przykuwały również balustrady ganku oraz położony na piętrze głównego skrzydła reliefowo dekorowany portal. Na koniec goście udawali się na spoczynek, gdzie czekała ich kolejna niespodzianka. Bogato wyposażone komnaty z zawieszonymi na ścianach obrazami, bogatymi zbiorami broni, zdobionymi tkaninami i meblami. Niektóre z pokojów w 1558 roku ozdobiono polichromią z dekoracją kwiatową, dziś niestety zachowaną fragmentarycznie.
Po śmierci Rumpolda majątek przejęła jego córka Magdalena, która rezydencję wniosła w posagu, wychodząc za mąż za Kacpra von Schaffgotscha z zamku Chojnik i Gryf, wolnego pana na Żmigrodzie. Córkę Rumpolda złożono we Lwówku w pięknej kaplicy rodowej w kościele franciszkanów (wówczas jednej z najokazalszych na Śląsku), gdzie od kilkudziesięciu lat spoczywały zwłoki jego ojca, Krzysztofa von Talkenberga. W mauzoleum nie złożono zwłok Kaspra, albowiem ten zmarł w Snowidzy koło Jawora (1616) i tam też został pochowany. Płyty Magdaleny i Krzysztofa cudem przetrwały kolejne stulecia. Dzięki temu dziś w północnej ścianie sieni lwóweckiego ratusza możemy zobaczyć uwiecznioną w piaskowcu właścicielkę rezydencji w Płakowicach — Magdalenę von Schaffgotsch z domu Raussendorf (zm. 1605).
Przez kolejne dekady pałac w Płakowicach przechodził rozmaite koleje losu. W czasach wojen napoleońskich podczas toczących się kilkaset metrów od zamku dwóch bitew (1813), miano zakopać kasę z pieniędzmi przeznaczonymi na żołd. Skarbu poszukiwano później wielokrotnie, ale za każdym razem bezskutecznie. W 1824 roku hrabia von Nostitz sprzedał pałac królewskiemu rządowi. Po opróżnieniu pomieszczeń z ozdobnych kominków, portali z kartuszami i innych kilkusetletnich dekoracji, obiekt został przeznaczony na… Prowincjonalny Zakład Opiekuńczy. Niebawem renesansową rezydencję przemianowano na Zakład dla Umysłowo Chorych (1829).
Kolejna zmiana nastąpiła w latach 1866–1870 podczas wojny prusko-austriackiej. Z płakowickiego Zakładu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych zostali usunięci pacjenci, a pomieszczenia dawnego pałacu przeznaczono na wojskowy lazaret, w którym przebywali m.in. ranni i chorzy austriaccy żołnierze. Kilkadziesiąt lat później w pobliżu pałacu dobudowano pawilon dla chorych i kilka innych budynków. Na tajne polecenie wyższych władz III Rzeszy w płakowickim kompleksie szpitalnym miano prowadzić systematyczną eutanazję pacjentów. Po zakończeniu wojny w dawnym pałacu przez pewien czas kwaterowały sieroty wojenne z Grecji, Macedonii i Korei, a następnie batalion żołnierzy.
Przez kilka kolejnych dekad majątek był w zasadzie nieużytkowany, co walnie przyczyniło się do pogorszenia jego stanu technicznego. Pod koniec lat 80. w odległej Australii Kenneth i Giselle Herweynen, otrzymawszy od Boga wizję i zadanie, postanowili wyruszyć do Europy celem znalezienia pierwszej bazy Objazdowej Misji Ewangelizacyjnej. Przemierzając jeden z krajów byłego Bloku Wschodniego, a dokładniej Polskę, znaleźli się w okolicy Lwówka Śl., gdzie… zepsuł im się samochód. W trakcie jego dwutygodniowej naprawy oboje poczuli, że to nie przypadek. Podczas kolejnych tygodni Państwo Herweynen nawiązali współpracę z domem dziecka w Płakowicach. Wtedy właśnie jedno z nich zauważyło stary, zarośnięty pałac, gdzie spróbowano ulokować centrum religijno-szkoleniowo-rehabilitacyjne. Po upewnieniu się, że tak właśnie muszą postąpić na początku 1992 roku wzięli udział w przetargu. Wygrał go jednak pewien biznesmen z Warszawy, który miał plan utworzenia tu hotelu z kasynem. Kilka miesięcy później okazało się, że człowiek ten postanowił sprzedać pałac z powodu bankructwa. Ponieważ Państwo Herweynen nadal byli nim zainteresowani, po dopełnieniu procedur notarialnych w listopadzie 1992 roku kilkusetletnia nieruchomość stała się ich nowym domem zwanym odtąd Chrześcijańskim Ośrodkiem Elim.
Bardzo drogie i pracochłonne roboty budowlane trwają tu nieustannie, co jednak nie przeszkadza w zwiedzaniu pałacu. Właściciele są bowiem otwarci na przyjmowanie w swym niezwykłym domu ludzi z całego świata, bez względu na ich pochodzenie, zasobność portfela czy wykształcenie. Szkoda tylko, że przybywający tu licznie turyści najczęściej nie zdają sobie sprawy, iż kilkusetletni pałac należy do nielicznego grona najwcześniejszych, a zarazem najpiękniejszych, największych i najlepiej zachowanych renesansowych siedzib rycerskich w Polsce!
Tadeusz Siwek