JEDE­NA­STY Z DZIESIĘCIU

„Jeden z dzie­się­ciu” jest pro­gra­mem otwar­tym na oso­by nie­peł­no­spraw­ne do gra­nic moż­li­wo­ści – twier­dzi Anny Brzyw­czy, pre­zes zarzą­du Euro­me­dia TV, pro­du­cen­ta tego tele­wi­zyj­ne­go tele­tur­nie­ju. Doświad­cze­nie Grze­go­rza Tura­kie­wi­cza, uczest­ni­ka eli­mi­na­cji do pro­gra­mu, każe jed­nak zasta­no­wić się, jakie są i jak zmie­rzyć gra­ni­ce tych moż­li­wo­ści oraz kto o nich decyduje.

Grze­gorz Tura­kie­wicz zgło­sił się do tele­tur­nie­ju „Jeden z dzie­się­ciu” w 2011 r. Cho­ru­je on na dzie­cię­ce pora­że­nie mózgo­we, w związ­ku z czym jego mowa jest nie­wy­raź­na. Jak sam przy­zna­je, przy zgło­sze­niu ukrył ten fakt z oba­wy przed odrzu­ce­niem go z pro­gra­mu. W eli­mi­na­cjach może jed­nak wziąć udział każ­dy i dopie­ro tam orga­ni­za­tor pozna­je uczestników.

Na miej­scu oka­za­ło się, że w eli­mi­na­cjach jest 15 pytań testo­wych, a do udzia­łu w pro­gra­mie wyma­ga­nych jest 10 pra­wi­dło­wych odpo­wie­dzi. Egza­mi­na­tor „przy­cze­piał się” do wymo­wy, ale dopu­ścił mnie do testu. Test wyszedł mi lepiej niż w domu. Mia­łem 13,5 pra­wi­dło­wych odpo­wie­dzi. Zaczę­ło się ocze­ki­wa­nie na zapro­sze­nie do pro­gra­mu – opo­wia­da Turakiewicz.

Wspar­cie poza regulaminem

Anna Brzyw­czy, pre­zes zarzą­du Euro­me­dia TV, twier­dzi, że Grze­gorz Tura­kie­wicz pod­czas eli­mi­na­cji nie był w sta­nie samo­dziel­nie udzie­lić odpo­wie­dzi na zada­wa­ne mu przez egza­mi­nu­ją­ce­go pyta­nia. – Egza­mi­nu­ją­cy, widząc sytu­ację oraz deter­mi­na­cję pana Tura­kie­wi­cza, wyra­ził zgo­dę, aby odpo­wie­dzi tłu­ma­czy­ła obec­na na eli­mi­na­cjach sio­stra uczest­ni­ka. Oso­ba egza­mi­nu­ją­ca chcia­ła przede wszyst­kim doce­nić trud przy­jaz­du poten­cjal­ne­go zawod­ni­ka, rozu­mie­jąc jego trud­ną życio­wą sytu­ację, i dać mu satys­fak­cję, żeby przy udzia­le oso­by trze­ciej mógł uczest­ni­czyć w eli­mi­na­cjach – wyja­śni­ła Brzyw­czy w piśmie do biu­ra pra­so­we­go Tele­wi­zji Pol­skiej. Pod­kre­śla też, że egza­mi­na­tor od same­go począt­ku infor­mo­wał pana Tura­kie­wi­cza oraz jego sio­strę o bra­ku moż­li­wo­ści udzia­łu w pro­gra­mie ze wzglę­du na jego stan zdro­wia. – Pan Tura­kie­wicz nie był w sta­nie sam odpo­wia­dać na pyta­nia w regu­la­mi­no­wym cza­sie nawet pod­czas eli­mi­na­cji, ponad­to jego cho­ro­ba unie­moż­li­wia mu arty­ku­la­cję w spo­sób płyn­ny, wyraź­ny oraz zro­zu­mia­ły dla innych – doda­je Brzywczy.

Stro­na inter­ne­to­wa tele­tur­nie­ju “Jeden z dziesięciu”

Maria Tule­ja, sio­stra Grze­go­rza, nie zaprze­cza, zapy­ta­na, czy pod­czas eli­mi­na­cji udzie­la­ła odpo­wie­dzi zamiast swo­je­go bra­ta. – Weszłam z nim jako oso­ba towa­rzy­szą­ca – pod­kre­śla. Tym­cza­sem gdy Grze­gorz ocze­ki­wał na zapro­sze­nie do pro­gra­mu, orga­ni­za­to­rzy byli prze­ko­na­ni, że miał on świa­do­mość, że nie zosta­nie do nie­go zapro­szo­ny. – Dowo­dem tego były licz­ne tele­fo­ny jego sio­stry do naszej redak­cji, pro­szą­cej o zmia­nę tej decy­zji. Następ­nie nasza fir­ma otrzy­ma­ła od pana Tura­kie­wi­cza list, napi­sa­ny przez sio­strę, w któ­rym on sam pro­sił o zmia­nę tej decy­zji, pro­po­nu­jąc róż­ne spo­so­by, któ­re mia­ły­by umoż­li­wić jego udział w pro­gra­mie – mówi Brzyw­czy. Suge­ro­wa­ne roz­wią­za­nia to np. poma­ga­nie sobie rucha­mi rąk i gło­wy. – Wszyst­kie zapro­po­no­wa­ne przez zain­te­re­so­wa­ne­go pro­po­zy­cje są nie­zgod­ne z regu­la­mi­nem. Każ­dy zawod­nik ma 3 sekun­dy na odpo­wiedź, ponad­to pozo­sta­li uczest­ni­cy muszą sły­szeć i rozu­mieć odpo­wie­dzi dzie­sią­te­go zawod­ni­ka – wyja­śnia pre­zes Euro­me­dii TV. Punkt 8. przy­wo­ła­ne­go regu­la­mi­nu brzmi: „Orga­ni­za­to­rzy zastrze­ga­ją sobie pra­wo decy­zji co do udzia­łu zawod­ni­ka w nagra­niu, gdy jego wygląd nie speł­nia pod­sta­wo­wych wymo­gów este­tycz­nych (nie­sta­ran­ny ubiór i wygląd) lub wady wymo­wy unie­moż­li­wia­ją zro­zu­mie­nie odpowiedzi”.

W kwiet­niu br. pan Grze­gorz został poin­for­mo­wa­ny listow­nie przez orga­ni­za­to­ra, że ze wzglę­du na powyż­szy punkt regu­la­mi­nu nie może on uczest­ni­czyć w pro­gra­mie, oraz został zapro­szo­ny – w cha­rak­te­rze widza – na nagra­nie tele­tur­nie­ju, któ­re odby­wa się w Lubli­nie, na koszt Euro­me­dii TV. — Mie­li­śmy nadzie­ję, że przy­jazd do stu­dia, pozna­nie eki­py, roz­mo­wa z panem Tade­uszem Sznu­kiem choć w mini­mal­nym stop­niu zre­kom­pen­su­ją mu brak moż­li­wo­ści udzia­łu w pro­gra­mie – wyja­śnia Brzywczy.

Grze­gorz Tura­kie­wicz poje­chał na nagra­nie do Lubli­na wraz ze swo­ja sio­strą we wrze­śniu i jak sam przy­zna­je w roz­mo­wie z nami, miał nadzie­ję, że zosta­nie dopusz­czo­ny do udzia­łu w pro­gra­mie. Takie przy­pusz­cze­nie wysu­wa rów­nież Brzyw­czy, mówiąc, że praw­do­po­dob­nie pan Tura­kie­wicz miał taką nadzie­ję. – Zna­łem wszyst­kie odpo­wie­dzi, któ­re pada­ły na nagra­niu, i nie mogłem tego wytrzy­mać – mówi Grzegorz.

Brat nie mógł tego znieść, był bar­dzo zde­ner­wo­wa­ny i wyszedł ze stu­dia. Wyszła za nami pani, ale nie zatrzy­my­wa­ła nas – mówi Maria Tule­ja. Kosz­ty podró­ży nie zosta­ły zwró­co­ne przez Euro­me­dię TV. – Byłem zde­ner­wo­wa­ny, ale na niko­go nie krzy­cza­łem. A nawet jeśli wysze­dłem, to dla­cze­go nie prze­sła­no pie­nię­dzy za podróż pocz­tą – pyta pan Grzegorz.

Brzyw­czy w roz­mo­wie z nami przy­zna­je, że jest już bar­dzo zmę­czo­na tym tema­tem i że już odpo­wia­da­ła na podob­ne pyta­nia jakie­goś rad­ne­go. – Przy­czy­na tego nie leży po stro­nie pro­du­cen­ta, któ­ry na pla­nie dbał o kom­fort pana Tura­kie­wi­cza. W trak­cie trwa­nia nagra­nia odcin­ka pan Tura­kie­wicz moc­no zde­ner­wo­wa­ny posta­no­wił opu­ścić stu­dio w try­bie natych­mia­sto­wym, odgra­żał się jedy­nie „że tego tak nie zosta­wi”, wyra­ża­jąc zapew­ne w ten spo­sób nie­za­do­wo­le­nie z fak­tu, iż nie jest uczest­ni­kiem pro­gra­mu, a jedy­nie widzem. W tej sytu­acji nie­moż­li­we było zwró­ce­nie panu Tura­kie­wi­czo­wi kosz­tów podró­ży. Pan Tura­kie­wicz w żaden spo­sób nie zgło­sił się do pro­duk­cji po nagra­niu z proś­bą o zwrot tych kosz­tów, a my być może tę spra­wę zba­ga­te­li­zo­wa­li­śmy. Dla­te­go też w dniu dzi­siej­szym wyśle­my pismo do pana Tura­kie­wi­cza z proś­bą o poda­nie kosz­tów podró­ży jego oraz towa­rzy­szą­cej mu sio­stry, wraz nume­rem kon­ta, aby tę spra­wę ure­gu­lo­wać – tak z kolei wyja­śnia Brzyw­czy tę sytu­ację w piśmie do TVP.

(Nie)powszechne klau­zu­le

Joan­na Stem­pień-Roga­liń­ska z biu­ra pra­so­we­go TVP ma świa­do­mość, że takie sytu­acje mają nie­ko­rzyst­ny wpływ na wize­ru­nek Tele­wi­zji, pomi­mo że to nie ona jest bez­po­śred­nio odpo­wie­dzial­na za takie sytu­acje, ale fir­my reali­zu­ją­ce na jej zle­ce­nie pro­gra­my. – Zawie­ra­my z pro­du­cen­ta­mi umo­wy han­dlo­we i nie obej­mu­ją one zapi­sów o cha­rak­te­rze moral­no-etycz­nym, by regu­lo­wać np. zasa­dy postę­po­wa­nia wobec osób z nie­peł­no­spraw­no­ścią – mówi. Zwra­ca­jąc się do Euro­me­dii TV z proś­bą o wyja­śnie­nie tej spra­wy, pod­kre­śla jej wymiar nie tyl­ko wize­run­ko­wy, ale tak­że ludz­ki. Do zawar­cia klau­zul tego typu w umo­wie han­dlo­wej nie widzi prze­szkód Anna Błasz­czak, zastęp­ca dyrek­to­ra Zespo­łu Pra­wa Kon­sty­tu­cyj­ne­go i Mię­dzy­na­ro­do­we­go w Biu­rze Rzecz­ni­ka Praw Oby­wa­tel­skich RP (BRPO). – Nie ma prze­szko­dy, by zawrzeć w umo­wie han­dlo­wej takie klau­zu­le. To jest powszech­na prak­ty­ka; jeśli takich zapi­sów nie ma, to jest to pro­blem Tele­wi­zji – mówi.

J ak infor­mu­je pre­zes Euro­me­dii TV, licz­ba osób z nie­peł­no­spraw­no­ścią, któ­rzy uczest­ni­czy­li w tele­tur­nie­ju „Jeden z dzie­się­ciu”, się­ga ok. 1 000 na 19 000 uczest­ni­ków. Pro­du­cent pod­kre­śla, że Fun­da­cja Szan­sa dla Nie­wi­do­mych przy­zna­ła fir­mie dyplom za bez­in­te­re­sow­ną dzia­łal­ność pro­gra­mu na rzecz osób nie­wi­do­mych. W pro­gra­mie uczest­ni­czy­ły już oso­by nie­do­sły­szą­ce, nie­wi­do­me, na wóz­kach, cho­rzy na cho­ro­bę Par­kin­so­na i wszy­scy otrzy­mu­ją tam odpo­wied­nie wspar­cie. – Jedy­ny waru­nek, jaki muszą speł­nić, to moż­li­wość dosto­so­wa­nia się do regu­la­mi­nu pro­gra­mu oraz pozy­tyw­ne (samo­dziel­ne) przej­ście eli­mi­na­cji; żad­ne­go z tych warun­ków nie speł­nił pan Tura­kie­wicz – mówi Brzywczy.

Decy­do­wać za siebie

Zazna­czy­ła rów­nież, że od począt­ku Euro­me­dia TV chro­ni­ła dobro i wize­ru­nek Grze­go­rza Tura­kie­wi­cza, wie­dząc, jak nie­ko­rzyst­nym w skut­kach dla nie­go same­go mógł­by się oka­zać jego występ w pro­gra­mie. Moc­no pod­kre­śla to tak­że pro­wa­dzą­cy pro­gram Tade­usz Sznuk, któ­ry bez­po­śred­nio nie spo­tkał się z panem Grze­go­rzem, ale nie miał nic prze­ciw­ko, by przy­je­chał on do stu­dia i zapo­znał się z warun­ka­mi nagra­nia.
– Zapew­ne – piszę to na pod­sta­wie moich doświad­czeń, bo tego kon­kret­ne­go przy­pad­ku nie znam — przed eli­mi­na­cja­mi oso­by orga­ni­zu­ją­ce nie wie­dzia­ły o rodza­ju kło­po­tów pana Tura­kie­wi­cza. A po eli­mi­na­cjach, gdy zorien­to­wa­ły się, jak prze­bie­ga słow­ny kon­takt z zain­te­re­so­wa­nym, uzna­ły, że w tele­tur­nie­ju nie będzie mógł wziąć udzia­łu. Tak było w przy­pad­ku kan­dy­da­tów zupeł­nie nie­sły­szą­cych, któ­rzy sta­wa­li do eli­mi­na­cji i koń­czy­li je z pozy­tyw­nym wyni­kiem. Zupeł­nie nie­mó­wią­cych nie pamię­tam, chy­ba nie zgła­sza­li się, rozu­mie­jąc, że nie da się z ich nie­spraw­no­ścią brać udział w zaba­wie. Byli naszy­mi gość­mi ludzie o znie­kształ­co­nych twa­rzach czy dys­funk­cja­mi. Nie­daw­no, w listo­pa­dzie, był uczest­nik z nie­wy­kształ­co­ny­mi od uro­dze­nia koń­czy­na­mi. Byli cho­rzy na cho­ro­bę Par­kin­so­na. Byli cier­pią­cy na pora­że­nie mózgo­we. Dawa­li sobie radę. Nie odrzu­ca­my niko­go, kto prze­szedł eli­mi­na­cje. Ale musi być moż­li­wy i jed­no­znacz­ny kon­takt słow­ny. I to w ogra­ni­czo­nym do 3 sekund cza­sie. Ina­czej się nie da. To jest taki pro­gram – pisze w mailu Tade­usz Sznuk. Rów­no­cze­śnie pro­po­nu­je, że jeśli ina­czej oce­nia­my wymo­wę pana Grze­go­rza niż orga­ni­za­to­rzy, nie ma nic prze­ciw­ko, by zapro­sić go do pro­gra­mu pod okre­ślo­ny­mi warun­ka­mi. – Jeśli zain­te­re­so­wa­ne­go spo­tka nie­po­wo­dze­nie, jeśli zro­bi­my mu krzyw­dę, jeśli widzo­wie uzna­ją wysta­wie­nie go do rywa­li­za­cji za krzyw­dzą­ce i nie­etycz­ne, to mam pra­wo ogło­sić, że to pod naci­skiem por­ta­lu www.niepelnosprawni.pl pod­ję­li­śmy tę decy­zję – mówi prowadzący.

Anna Błasz­czak z BRPO pod­kre­śla, że jed­nym z naj­częst­szych błę­dów popeł­nia­nych wobec osób z nie­peł­no­spraw­no­ścią jest decy­do­wa­nie za nich. – Argu­men­ty o wysta­wie­nie na śmiesz­ność są moc­no chy­bio­ne; to bar­dzo typo­we zacho­wa­nie wobec osób z nie­peł­no­spraw­no­ścią – jeże­li on jest taki, to ja za nie­go zade­cy­du­ję, co on ma zro­bić. Jeśli w tym przy­pad­ku uczest­nik nie zmie­ści się w cza­sie, to po pro­stu się nie zmie­ści, jeśli prze­gra, to po pro­stu prze­gra – komen­tu­je. – Orga­ni­za­tor winien oczy­wi­ście przed­sta­wić mu peł­ny obraz sytu­acji, powie­dzieć, jak wyglą­da udział w pro­gra­mie, i wte­dy taka oso­ba sama podej­mu­je decy­zję, czy chce tego. Nato­miast oczy­wi­ście nie ma takie­go mecha­ni­zmu praw­ne­go, któ­ry mówi, że jest pra­wo do udzia­łu w tele­tur­nie­ju. Nie­wąt­pli­wie jest to jed­nak przy­kład dys­kry­mi­na­cji osób z nie­peł­no­spraw­no­ścia­mi w życiu publicz­nym – konkluduje.

Grze­gorz Tura­kie­wicz pla­nu­je udział w innym ogól­no­pol­skim kon­kur­sie, „Dro­ga do Soczi”. – Nie ma żad­ne­go kło­po­tu z udzie­la­niem odpo­wie­dzi prze­ze mnie w tym kon­kur­sie, orga­ni­za­to­rzy wydzie­la­ją mi odręb­ną salę – mówi Grze­gorz. Rów­no­cze­śnie potwier­dza, że 25 listo­pa­da br. otrzy­mał list pole­co­ny od Anny Brzyw­czy z pro­po­zy­cją zwro­tu kosz­tów za podróż na nagra­nie pro­gra­mu „Jeden z dzie­się­ciu” w Lublinie.

Autor: Beata Rędziak