Wiele już lat minęło, odkąd – z pewnymi przerwami spowodowanymi koniecznością pilnowania własnych interesów, bo jakoś nikt tego nie chciał za mnie robić – włączyłem się w działania na rzecz niewidomych. I chociaż niekiedy miałem już tego dosyć, to jednak czułem, że jest to jakiś mój obowiązek moralny, bo w końcu coś tam w życiu mi się udało, toteż warto o tym ludziom powiedzieć i zachęcić do tego samego, bo może im też się uda.
I dodajmy: udało mi się przy niezaprzeczalnym udziale Polskiego Związku Niewidomych. Tym razem zostałem poproszony o to, aby naświetlić z własnego punktu widzenia kolejny konflikt w Okręgu Dolnośląskim Polskiego Związku Niewidomych, który to Okręg przeżywa od dłuższego czasu – podobnie jak i niektóre inne Okręgi PZN – poważne kłopoty.
Sprawa dość skomplikowana, chociaż może tak się tylko wydawać. Trzeba przede wszystkim odnotować, że trudności Okręg Dolnośląski przeżywa już od dłuższego czasu, ulegają zmianie prezydia i prezesi, jak też dyrektorzy, którzy swe funkcje, od zwolnienia przez Zarząd dyrektor Jankowskiej, pełnią krótko i niechętnie. Od dłuższego czasu brakowało też pieniędzy na działalność Okręgu, można by rzec, że ostatnie środki zostały przekazane odwołanej ze stanowiska dyrektor Jankowskiej na otarcie łez i w ramach zawartej ugody.
Aktualny przewodniczący Komisji Rewizyjnej Okręgu Dolnośląskiego – Ryszard Kosior — twierdzi, że w tym roku po raz pierwszy od niesławnej kadencji Pani Jankowskiej, obecnie pełniąca funkcję dyrektora Okręgu, Pani Anna Jaworska, opanowała na tyle sytuację, że pieniądze już są w kwocie ok. 400 tys. zł, podpisywane są kolejne umowy z PFRON, Urzędem Marszałkowskim i MOPSem, składane kolejne projekty, A BENEFICJENTÓW PROGRAMÓW DO KOŃCA ROKU SZACUJE SIĘ NA OKKOŁO 480 OSÓBM. Można było zatrudnić już następnych pracowników, chociaż jest ich jeszcze za mało i – jak twierdzi przewodniczący KRO – Anna Jaworska pracuje za trzech lub czterech. I tylko strach pomyśleć, co się stanie, jeżeli Pani Jaworska raptem z przyczyn losowych nie zdoła projektów zaakceptowanych przez władze realizować, bo ani kandydaci na dyrektorów, ani fachowi pracownicy potrafiący składać oferty, bynajmniej nie walą drzwiami i oknami.
Z kolei sama Pani Dyrektor uważa, że to, co aktualnie udaje się jej zrobić dla Okręgu, zawdzięcza Pani Grażynie Pawlukiewicz Rehlis, od której wiele się nauczyła. W tej sytuacji dość trudno zrozumieć, z jakiego powodu zaistniał obecnie między obydwiema Paniami ostry spór. Tym bardziej, że zanim funkcję dyrektora objęła Pani Anna Jaworska, przewodniczący KRO proponował na to stanowisko właśnie Panią Pawlukiewicz-Rehlis, która funkcji tej nie przyjęła.
Nie chciała również kandydować na prezesa ani członka zarządu Koła PZN w Jeleniej Górze. Jest natomiast delegatem Okręgu Dolnośląskiego na Zjazd Krajowy Delegatów PZN. Koło jeleniogórskie, Okręg Dolnośląski oraz inne władze do wiadomości otrzymały od Pani Pawlukiewicz-Rehlis 39-stronicowy elaborat, w którym przedstawia wiele uwag pod adresem działalności Koła i Okręgu, w tym także Pani Jaworskiej. Dyrektor Jaworska spotyka się z zarzutem ze strony Pani Pawlukiewicz-Rehlis, że składa oferty do władz o bardzo niskim poziomie merytorycznym. To z kolei budzi zdziwienie Pani Anny Jaworskiej, bo – jak twierdzi – takie same oferty były składane w Jeleniej Górze, zatem w tym mieście zarzutów co do poziomu merytorycznego nie było, a we Wrocławiu są. Gdzie więc może być ten pies pogrzebany?…
Przewodniczący KRO wyraża opinię, że przyczyna konfliktu leży w tym, iż dyrektor Anna Jaworska aktualnie, kiedy już wiele się od Pani Pawlukiewicz-Rehlis nauczyła, podjęła działania na własną rękę i na własną odpowiedzialność, co byłej nauczycielce może nie odpowiadać. Dodam, że powszechnie znane są w naszym kraju przypadki, kiedy to ambitne osoby wolą rządzić z drugiego rzędu, unikając przyjmowania konkretnych funkcji i obowiązków, a tym samym ponoszenia odpowiedzialności za swe działania. Zresztą stanowisko Pani Grażyny Pawlukiewicz-Rehlis w opisywanej sprawie wydaje się bardzo interesujące. Na moją prośbę o wypowiedź odnośnie konfliktu Pani Pawlukiewicz-Rehlis odpowiada: „W mojej ocenie określanie zaistniałej sytuacji mianem konfliktu pomiędzy mną i władzami Związku jest nieuzasadnione. Popieram w pełni wszelkie starania zmierzające do obiektywnego przedstawienia stanu faktycznego. To budujące, że wyraża Pan troskę o pozytywny wizerunek środowiska osób dysfunkcyjnych wzrokowo i postrzega ewentualne rozwiązanie problemu w ramach stowarzyszenia, bez angażowania podmiotów zewnętrznych. Rodzi się jednak pytanie – czy prezentacja sprawy na tym etapie na łamach jakiegokolwiek czasopisma jest wskazana? Czy na pewno służy niewidomym?”
Zacznijmy od tego, że Pani Pawlukiewicz-Rehlis w dniu 1 września 2015 r. otrzymała od Zarządu Koła PZN w Jeleniej Górze rekomendację do reprezentowania organizacji społecznej w Radzie ds. Osób Niepełnosprawnych przy Prezydencie m. Jeleniej Góry. Celem takiego przedstawiciela jest ochrona i reprezentowanie interesów organizacji delegującej wobec władz samorządowych. Zarząd Koła przy poparciu Okręgu cofnął tę rekomendację, prosząc, aby „…wypowiedzi Pani Grażyny Pawlukiewicz-Rehlis (…) traktować jako działanie jedynie w jej własnym imieniu.” W kierowanych do Prezydenta miasta pismach Zarządy określają działania wymienionej osoby jako dezorganizujące działalność koła i jego pracę, co przynosi szkodę stowarzyszeniu, czyli odwrotne do tych, na które delegujący Panią do Rady miasta liczyły.
Nie trzeba chyba szerzej uzasadniać, że jednostki organizacyjne, które rekomendowały daną osobę, mają pełne prawo tę rekomendację wycofać, jeżeli taka osoba rekomendowana nie spełniła ich nadziei i oczekiwań. Stosunek do sprawy przypadkowo indagowanych odnośnie poruszanego tu zagadnienia osób można streścić w następujących punktach:
- osoby podejmujące wcześniej próbę naprawy zaistniałej sytuacji nie wykazały specjalnego zainteresowania skutkami tej sytuacji dla ogółu niewidomych. Co więcej, było niezwykle trudno znaleźć w tym stanie rzeczy kogokolwiek na miejsce dyrektora tym bardziej, że brakowało pieniędzy na jego należyte wynagrodzenie. Dlatego, jeżeli w końcu ktoś taki się znalazł, a do tego wyraźnie nie unika trudnej pracy, mimo że zarobki ma niewielkie, należy mu pomóc i wesprzeć jego starania.
- w trudnej sytuacji okręgu PZN wszelkie działania dezorganizujące, utrudniające i nakierowane głównie na własne interesy i realizację osobistych ambicji kosztem niewidomych jest naganne i musi spotkać się z właściwym odporem.
- zgoda na pełnienie funkcji dyrektora za niskie wynagrodzenie przy pracy w tak trudnych kryzysowych warunkach okręgu winna być traktowana jako coś rzadko spotykanego i wymagającego szacunku. Należy przy tym zaznaczyć, że Pani Jaworska podjęła tę pracę we Wrocławiu, podczas gdy jej miejscem zamieszkania jest Jelenia Góra. W tej sytuacji mogłaby domagać się chociażby zwiększenia pensji ze względu na konieczność opłaty dodatkowego mieszkania. Tymczasem, ze względów oszczędnościowych, wystąpiła jedynie o dodatkowe świadczenie na dopłatę do kosztów mieszkania, dzięki czemu okręg uzyskuje oszczędność, gdyż nie musi z tej części odprowadzać NALEŻNYCH OD PRACODAWCÓW OPŁAT.
- stawiano również w luźnych rozmowach pytanie, czy wielu jest takich wśród związkowych działaczy, którzy gotowi są podejmować różne działania na rzecz PZN bez UZYSKIWANIA z tego tytułu korzyści finansowych. Jeśli tak, to należałoby takich ludzi jak najszybciej pozyskać dla ogółu niewidomych, ale nikt nie potrafił ich wskazać z imienia i nazwiska.
Ze swej strony dodałbym jeszcze dwa pytania:
Po pierwsze: czy struktury organizacji PZN nie są przypadkiem anachroniczne?
Oto bowiem, gdy Zarząd Okręgu PZN odwołał reprezentanta koła w Jeleniej Górze, otrzymał od Prezydenta m. Jeleniej Góry Pana Zawiły odpowiedź, że reprezentant był powołany przez koło w Jeleniej Górze i okręg Wrocławski (dodajmy: organ nadrzędny) odwołać go nie może. Czy zatem nie może w przyszłości być tak, że Zarząd Główny PZN odwoła prezesa jakiegoś Okręgu za malwersacje, a inne zebrane gremium ustali, że on tego zrobić nie może, bo to jest kółko graniaste czworokanciaste.
Po drugie: Czy stawianie różnych zarzutów wobec dyrektora okręgu pracującego w stresujących i trudnych warunkach kryzysowych na 39 stronach może być traktowane poważnie, jeżeli osoba wysuwająca takie zarzuty sama nie chce podjąć konkretnych działań, woli natomiast pełnić funkcje reprezentacyjne, bez ponoszenia za to jakiejkolwiek odpowiedzialności? Można przewidywać, że w tak kształtowanej sytuacji w najbliższym czasie nie będzie w ogóle nikogo, kto zechciałby podjąć odpowiedzialne zadanie kierowania okręgiem.
Trzeba zatem, aby ci, którym na istnieniu Okręgu PZN zależy, wzięli się do konkretnej konstruktywnej roboty, czego należałoby życzyć także i tym, którzy wolą traktować PZN jako trampolinę do wykonania skoku na lepsze, bardziej eksponowane miejsce we władzach samorządowych.
Jerzy Ogonowski