Zapraszamy do lektury drugiej części artykuły Pana Jerzego Ogonowskiego, w którym autor dzieli się uwagami i doświadczeniem na temat psów przewodników. Są to przemyślenia i obserwacje niekiedy odbiegające od rygorów zalecanych przez treserów.
*2*
W pierwszym roku naszej współpracy Diana wzięła ze mą udział w Festiwalu Chopinowskim w Dusznikach. Mieliśmy dostawione swoje krzesło w takim miejscu, żeby pies traktował to jako własne i jednocześnie miał stosowną przestrzeń, gdzie mógłby leżeć. Diana była pupilkiem wszystkich melomanów, zgodnie z umową z obsługą festiwalu wchodziliśmy na salę ostatni, a wychodzili pierwsi. A jak mi doniesiono, w jednej transmisji radiowej z Festiwalu zapowiedziano, że już weszła suczka Diana, zatem koncert zaraz się rozpocznie. Podobnie było w restauracjach, gdzie spożywałem posiłki. I tak samo jest przez cały czas w przychodni lekarskiej. Personel medyczny nie tylko nie sprzeciwia się przychodzeniu z psem, lecz przeciwnie, lekarze domagają się, żebyśmy – to znaczy moja żona i ja – przychodzili zawsze z pieskiem, bo oni wtedy są spokojniejsi, że nie spadniemy ze schodów ani nic złego nam się nie stanie.
We wskazówkach głoszonych w masmediach i fachowej literaturze treserskiej znajduję często uwagi, że do psa przewodnika nie należy dopuszczać osób postronnych, bo go rozpraszają. Niewątpliwie tak jest, jeżeli przypadkowa osoba ni z tego ni z owego chce pieska pogłaskać, w dodatku na środku jezdni. Przestrzegałbym jednak przed zbytnim fanatyzmem w takim postępowaniu. Można w ten sposób doprowadzić do bezsensownej izolacji niewidomego z psem przewodnikiem od otoczenia ludzi. Pies, niezależnie od tego, że służy jako przewodnik, może również w konkretnych sytuacjach być pomocny w nawiązaniu kontaktu z ludźmi. Słyszałem o przypadkach, kiedy to niewidomy arogancko odnosił się do osoby, która chce udzielić pomocy czy to w sklepie, czy przejściu przez ulicę. Wyrażane jest też zdanie, że najlepiej, gdy pies nie wie o tym, że jakiś przechodzień czy otoczenie bardzo go podziwia. To prawda, czasem trzeba komuś wyjaśnić, że kiedy pies sam rozwiązuje problem, nie należy mu przeszkadzać, ale trzeba to robić rozważnie i kulturalnie. Trzeba też brać pod uwagę, że można trafić na kogoś, kto ze względu na swoje przejścia życiowe (pogryzienie przez psa w dzieciństwie), może mieć pewne urazy, nie mówiąc o możliwym uczuleniu na sierść; i wtedy nie można wymagać, żeby on akceptował psa przewodnika znajdującego się w bezpośrednim pobliżu. Osobiście wielokrotnie nawiązuję kontakty z kimś z zewnątrz dzięki mojej suce przewodniczce. Napotykany tu i tam człowiek z reguły krępuje się nawiązać z niewidomym kontakt ot tak sobie. Kiedy jednak jest pies, traktuje go jako ułatwienie kontaktu, pytając na przykład, jak się piesek wabi, co umie, a czego nie. Zwykle kończy się to pytaniem, czy można go pogłaskać. Jeżeli nie jesteśmy na ulicy ani Diana nie wykonuje jakiejś ważnej czynności, zwykle na to pozwalam. I nie rozumiem, dlaczego miałbym psa rygorystycznie oddzielać od otoczenia, tworząc jakieś bariery. Mój pies służy mi już 11 lat, nie zauważyłem jednak, żeby brak takich sztucznych barier w jakiś sposób jemu czym mnie zaszkodził. I ten pies również, mimo że nie szkolony w tym zakresie, potrafi stanowić pewną formę ochrony. Zdarzają się klienci, przy których Diana zaczyna szczekać, gdy wchodzą, a kończy, gdy wychodzą. Pozwala mi to na względne ustawienie się czujnie wobec takiego klienta, a klient – jeżeli jest jakoś podejrzany, stara się sprawę załatwić szybko. Rzecz bowiem w tym, że jako tłumacz przysięgły, miewam do czynienia nie tylko z ludźmi nieskazitelnie uczciwymi, ale czasem wręcz przeciwnie. No a kiedy trafiam na klienta, który przeżył jakąś traumę związaną z psem, po prostu muszę Dianę odizolować. Konieczne bywa też uwzględnienie czyichś religijnych przekonań, na przykład muzułmanów, dla których pies jest wcieleniem diabła. Ogólnie rzecz biorąc bowiem, to nie tylko niewidomi mają prawo spodziewać się stosownych ułatwień, ale także otoczenie, które w konkretnych wypadkach może psa nie tolerować. Sądzę, że zbyt często akcentujemy różne utrudnienia, na które napotykamy ze strony ludzi nierozumiejących znaczenia psa przewodnika dla niewidomego, a za mało poświęcamy miejsca ułatwieniom, jakie ludzie potrafią wprowadzać bez konieczności tworzenia każdorazowo jakichś ustaw.