W Jeleniej Górze, a także w jej pobliżu jest wiele miejsc, których niezwykła historia, czasem nawet niezbyt odległa, umyka uwadze i poznaniu dzisiejszych mieszkańców miasta, które tak niedawno hucznie obchodziło 900-lecie swojego istnienia. Jakże często przechodzimy obojętnie obok świadectw przeszłości przemawiających z miejskich murów, ulic i skwerów, do których istnienia przywykliśmy tak dalece, że nie dostrzegamy już uroku i rodowodu miejsc magicznych wpisanych w dobrze znane miejskie pejzaże. Jednym z takich niezwykłych miejsc jest mocno zarośnięty i zdziczały obecnie teren rozciągający się pomiędzy Wzgórzem Krzywoustego, a dwoma budynkami fabrycznymi zbudowanymi na brzegu Bobru, przeciskającego swoje wody pomiędzy skałami w kierunku Siedlęcina, Pilchowic, a następnie dalej do Wlenia i Lwówka śląskiego. Przełom rzeki w miejscu, gdzie kończył się kiedyś las porastający Górę Siodło zwany był i znany jako Welt-Ende, czyli Koniec świata.
W drugiej połowie XVIII wieku władze ówczesnego Hirschbergu zadbały o zorganizowanie miejsc zabawy i wypoczynku dla mieszkańców miasta. Na terenach, których właścicielem było miasto powstały w tym czasie liczne trasy spacerowe, oparte z jednej strony o obecne Wzgórze Krzywoustego i Górę Siodło nazywaną w XVIII wieku Helikonem. Były to niewątpliwie najbardziej eleganckie miejskie parki — skaliste zbocza Góry Siodło opadające w kierunku rzeki Bóbr, stały się bardzo szybko celem wycieczek mieszkańców Jeleniej Góry. Urządzono tu ścieżki, wyposażone w barierki punkty widokowe, ustawiono ławeczki, a całą malowniczą okolicę potraktowano jak jeden wielki podmiejski park, na obrzeżach którego spacerowiczów witał „Cesarski Dąb” zasadzony podobno jeszcze w drugiej połowie XVII wieku. Hołdując modzie na antyk utworzono na wzgórzu “Ogród Muz” ze “świątynią Apollina”. Również okoliczne skały otrzymały odpowiednie nazwy podkreślające ich malowniczość lub kształty. Na Helikonie wznosiły się więc skaliste ściany Uranii , Hadesu i Gibraltaru, do których wiodły zadbane spacerowe ścieżki. Dodatkową atrakcję stanowiły ocembrowane Ąródełka, w których ugasić można było pragnienie podziwiając jednocześnie wspaniałe krajobrazy Doliny Bobru.
Inicjatorem rozległych prac był burmistrz Jeleniej Góry, Johann Christoph Schönau, który już wcześniej stworzył park na obecnym Wzgórzu Kościuszki, a który teraz pełen entuzjazmu, częściowo za własne pieniądze, stopniowo budował na alejkach Helikonu jeszcze jeden miejski park. Schönau był wielkim miłośnikiem i znawcą ogrodnictwa, zadanie zatem na pewno go nie przerastało.
28 lipca 1800 roku Helikon zwiedzał 33–letni wówczas John Quincy Adams, który za 25 lat od tej chwili miał zostać prezydentem Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Czy na początku wieku XIX Schönau spotkał się z Adamsem? Dyplomata w każdym razie takiego wydarzenia nie zanotował. Zaprzeczyć jednak nie można , że Amerykanin był na pewno świadkiem starań burmistrza o to, aby Jelenia Góra była postrzegana jako najpiękniejsze miasto u stóp Gór Olbrzymich. Dla potomnych pozostały zachwyty Adamsa, który opisując oglądane krajobrazy z właściwą sobie drobiazgowością notował kwitnące łąki, dojrzewające łany zboża kontrastujące ze schludnymi domami oraz przepiękne miasto otoczone rozsianymi wioskami, skałami i wzgórzami oraz zagajnikami ograniczonymi tylko horyzontem. Sporo uwagi Amerykanin poświęca górze Helikon, na której szczycie wokół świątyni dumania poświęconej Apollinowi rozmieszczono 9 ławek dla Muz. Po okolicznych wzgórzach amerykański gość z małżonką oraz goszczącym ich poczmistrzem jeleniogórskim i jego rodziną, spacerowali ponad cztery godziny. Była to dla miłośników takich podmiejskich wędrówek trasa niesamowita: większość ścieżek miała nazwy, postawiono przy nich ławki, natomiast w miejsca trudniej dostępne łatwiej było wejść dzięki wykutym w skale schodkom. Panoramy ze skalnych platform można było podziwiać bezpiecznie, odgrodzono je bowiem barierkami, a widoki, które się z tych miejsc otwierały zauroczyły Adamsa na tyle, że bardzo szczegółowo opisał je w swoim dzienniku podróży.
Dzisiaj z przepięknego parku na Górze Siodło pozostało niewiele; tylko bardzo uważny poszukiwacz potrafi odnaleĄć miejsce, gdzie znajdowała się jeszcze nie tak dawno świątynia Apollina – po samej budowli jak i po otaczających ją ławkach nie pozostał żaden ślad, a teren zarośnięty gęstwą drzew i krzaków nie pozwala nawet domyślać się, że kiedyś roztaczały się z tego miejsca przepiękne widoki na otaczające kotlinę Karkonosze. Niewiele, oprócz malowniczego widoku na Dolinę Bobru i Jelenią Górę pozostało po platformie widokowej na Gibraltarze; wśród zarośli trudno odszukać ścieżkę wiodącą na ten punkt widokowy, gdzie z metalowej barierki postawionej ongiś dla bezpieczeństwa spacerujących pozostały jedynie wystające ze skały żałosne resztki, których widocznie, pomimo usilnych starań, nie udało się wandalom i złomiarzom wyrwać z kamienia. Z Helikonu, ścieżki Poetów i Końca świata pozostały dzisiaj jedynie zapomniane nazwy, stare widokówki i przepiękne widoki, które w dalszym ciągu stają się udziałem wszystkich odwiedzających Górę Siodło, która wrażliwym poszukiwaczom historii potrafi ofiarować wiele estetycznych wzruszeń i magicznych tajemnic.
TADEUSZ SIWEK