Czarny Potok bierze swój początek na wschodnim stoku Smreka, skąd płynie w kierunku północnym tworząc głęboko wciętą dolinę na zboczach Stogu Izerskiego, gdzie położona jest niewielka miejscowość Czerniawa, znana dzisiaj jako dzielnica Świeradowa Zdroju.
W Górach Izerskich narodziło się wiele legend opowiadających o bliskiej i odległej historii tych stron; jedna z nich opowiada o dzielnym wojaku, Bożydarze który po powrocie z wojennej tułaczki postanowił osiedlić się właśnie w okolicy dzisiejszej Czerniawy. Za oszczędności zakupił w na brzegu Czarnego Potoku kawałek gruntu i postawił na nim niewielki młyn wodny. Pomimo zapału, pracowitości i umiejętności potrzebnych przy mieleniu ziarna Bożydar szybko przekonał się , że praca w młynie pełna jest rozmaitych problemów; wiosną i jesienią wody w rzece nie brakowało, ale w okresach letnim i zimowym zdarzało się, że przy braku opadów, strumień nie był w stanie poruszyć ciężkiego koła młyńskiego. Klientów było niewielu, ponieważ mieszkańcy wioski posiadali skromne uprawy, a rolnicy z pobliskich miejscowości wozili zboże do innych większych młynów.
Młody młynarz nie wiedział jak rozwiązać piętrzące się kłopoty. Pewnej nocy, gdy wracał z karczmy w Orłowicach, spotkał nieznajomego wędrowca, który podobnie jak Bożydar, kierował się w stronę Czerniawy. Obcy był niewysokim mężczyzna w nieokreślonym wieku… Utykał wyraźnie na lewą nogę, co jednak wcale nie przeszkadzało mu dotrzymać kroku idącemu szybko młynarzowi. W trakcie rozmowy, która nawiązała się między mężczyznami Bożydar zwierzył się nieznajomemu ze swych problemów. Ten po krótkim namyśle powiedział, że ma prosty i sprawdzony sposób na kłopoty młynarza – wystarczy tylko, że Bożydar pójdzie o północy na Czarną Kopę i na skale wyryje pierwszą literę swojego imienia. Rada była tak zaskakująca, że młodzieniec parsknął śmiechem i przy pierwszych domach Czerniawy pożegnał nieznajomego dziękując za wspólną drogę okraszoną dowcipem.
Po kilku tygodniach jednak, kiedy młyn zatrzymywał się coraz częściej, a klientów było coraz mniej, Bożydar postanowił wybrać się na Czarną Kopę, gdzie ostrym dłutem wykuł w skale literę B. Dziwna rzecz, ale od tej pory wszystko się zmieniło: koło młyńskie obracało się bez przerwy, a okoliczni mieszkańcy przywozili zboże na przemiał. Bożydar, w ciągu kilku lat, został jednym z najzamożniejszych mieszkańców wioski. Wciąż nie był jednak zupełnie zadowolony i szczęśliwy; chciał się ożenić, lecz pomimo pokaźnego majątku, nie mógł znaleźć odpowiedniej kandydatki. Ubolewał nad tym strasznie, czując się coraz bardziej samotny i wypalony… Którejś nocy młynarz długo nie mógł zasnąć… Przewracał się z boku na bok, a w końcu wyszedł przed dom zaczerpnąć świeżego powietrza… Na brzegu potoku zobaczył znajomą postać. Mężczyzna, z którym niegdyś wędrował nocą do Czerniawy pomimo upływu lat nie zmienił się zupełnie. Tak jak onegdaj wysłuchał Bożydara z uwagą i poradził mu, by wykuł na skale obok pierwszej, także ostatnią literę swojego imienia. Następnej nocy na Czarnej Kopie młynarz wykuł w kamieniu wyraźną literę „R” i znów w jego życiu nastąpiły niespodziewane, ale upragnione zmiany; już po kilku dniach Bożydar poznał piękną Katarzynę z Mirska, a po kilku następnych tygodniach oświadczył się jej. Oświadczyny zostały przyjęte, a na weselu Bożydara bawili się wszyscy mieszkańcy Czerniawy i wielu zaproszonych gości z pobliskich wsi. Małżeństwo Bożydara i Katarzyny okazało się zgodne i szczęśliwe, a małżonkowie przeżyli ze sobą wiele lat…
Kulawego mężczyznę Bożydar spotkał jeszcze raz, kiedy złamany wiekiem i chorobą żegnał się z życiem… Nieznajomy powiódł umierającego młynarza na Czarną Kopę, pod kamień z inicjałami Bożydara. W rozstępach skały, w przepastnych czeluściach ziemi migotały płomienie piekła i słychać było płacz potępionych dusz. W ostatnim momencie życia Bożydar pojął, kto był jego doradcą i przewodnikiem. Zrozumiał też, że za słuchanie diabelskich podszeptów przyjdzie mu płacić przez całą wieczność. Zdążył jeszcze polecić się bożej opiece i miłosierdziu i zacisnąć dłoń na noszonym pod koszulą krzyżyku. W tym samym momencie jakaś olbrzymia siła wyrwała Bożydara z piekielnych otchłani i poniosła ku jaśniejącym nad górami gwiazdom.
Minęło wiele lat i po młynie Bożydara na brzegu Czarnego Potoku nie pozostał najmniejszy ślad. Mieszkańcy Czerniawy opowiadali jednak, że nocami w okolicach strumienia często słychać odgłosy obracającego się młyńskiego koła. Nikt nie odważył się jednak sprawdzić, jaka siła porusza widmową maszynerię i jakie w niej miele się ziarno. Na pamiątkę dawnych wydarzeń pozostały do dziś opowieści o Czarcim Młynie.
TADEUSZ SIWEK