Bez­ro­bo­cie? Bez wiel­kich zmian

ZMIA­NA STO­PY BEZ­RO­BO­CIA REJE­STRO­WA­NE­GO Z LUTE­GO DO MAR­CA I Z MAR­CA DO KWIET­NIA (W PUNK­TACH PRO­CEN­TO­WYCH). ŹRÓ­DŁO: OPRA­CO­WA­NIE WŁA­SNE NA POD­STA­WIE DANYCH GUS I MPIPS

      Zatrzy­ma­nie wzro­stu sto­py bez­ro­bo­cia reje­stro­wa­ne­go (według MPiPS w mar­cu zmniej­szy­ła się ona o 0,1 punk­tu pro­cen­to­we­go do 13,3%) część mediów komen­tu­je jako prze­słan­kę do odzy­ska­nia wia­ry w bar­dziej trwa­łą popra­wę sytu­acji na ryn­ku pra­cy. Nie­ste­ty, spa­dek bez­ro­bo­cia w tym mie­sią­cu nie musi o niczym świad­czyć: w ostat­niej deka­dzie zda­rzył się w 9 na 10 przypadków…

Dla współ­cze­snych mediów pisa­nie o bez­ro­bo­ciu to cięż­ki kawa­łek chle­ba. Infor­ma­cja, że nie dzie­je się nic nie­zwy­kłe­go, sła­bo się sprze­da­je. Dla­te­go co mie­siąc trze­ba się zasta­na­wiać, czy zwy­kle nie­wiel­kie wah­nię­cie sto­py bez­ro­bo­cia inter­pre­to­wać jako kata­stro­fę, czy raczej jako cud gospo­dar­czy „zie­lo­nej wyspy”.

Tym­cza­sem taka jest wła­śnie nor­ma: nasza gospo­dar­ka cha­rak­te­ry­zu­je się spo­rą iner­cją i tyl­ko wiel­kie kry­zy­sy powo­du­ją sko­ki bez­ro­bo­cia, któ­re zasłu­gu­ją na mia­no dra­ma­tycz­nych. W ostat­nich 15 latach mie­li­śmy do czy­nie­nia z taki­mi sko­ka­mi dwu­krot­nie: w latach 2001–2002 i 2009, gdy mie­sięcz­na sto­pa bez­ro­bo­cia reje­stro­wa­ne­go rok do roku potra­fi­ła zyskać ponad 2 punk­ty pro­cen­to­we, a w skraj­nej sytu­acji (sty­czeń 2002 roku) – o 4,4 punkty.

Wzrost bez­ro­bo­cia, jaki obser­wu­je­my w ostat­nim cza­sie, powi­nien nas nie­po­ko­ić. Ale trze­ba zda­wać sobie spra­wę, że zmia­na sto­py mie­sięcz­nej rok do roku na pozio­mie nie­speł­na pół punk­tu pro­cen­to­we­go (z czym mamy do czy­nie­nia przez ostat­nie pół­to­ra roku) ozna­cza, że śle­dząc wskaź­ni­ki bez­ro­bo­cia musi­my bar­dzo uważ­nie brać pod uwa­gę sezo­no­wość – nasza gospo­dar­ka ma bowiem dość wyso­ki poziom sezo­no­wej zmien­no­ści zatrudnienia.

Popa­trz­my przez chwi­lę na to, jak sto­pa bez­ro­bo­cia zacho­wy­wa­ła się od 2000 roku – patrząc wyłącz­nie na zmia­nę w mar­cu. Prze­cięt­ny spa­dek bez­ro­bo­cia z lute­go na marzec wyno­sił 0,14 punk­tu pro­cen­to­we­go. Zmia­na na pozio­mie 0,1 punk­tu wystą­pi­ła trzy­krot­nie, a na pozio­mie 0,2 punk­tu – pię­cio­krot­nie. W ubie­głym roku sto­pa w mar­cu spa­dła 0,2 punk­tu, dwa lata temu – o 0,1 punk­tu, a trzy oraz czte­ry lata temu – o 0,2 punk­tu. To, co sta­ło się w tym roku, jest więc cał­ko­wi­cie typowe.

Cze­go więc może­my spo­dzie­wać się w przy­szło­ści? 5 kwiet­nia 2013 roku wice­mi­ni­ster pra­cy Jacek Męci­na w wywia­dzie dla TVN CNBC prze­wi­dy­wał, że w kwiet­niu 2013 roku sto­pa bez­ro­bo­cia spad­nie o 0,2–0,3 punk­tu pro­cen­to­we­go. Rzuć­my okiem na sta­ty­sty­ki. Rok temu w kwiet­niu (w porów­na­niu do mar­ca) sto­pa bez­ro­bo­cia spa­dła o 0,4 punk­tu, dwa lata temu – o 0,5 punk­tu, a trzy lata temu – o 0,6 punk­tu. Śred­nio w latach 2000–2012 sto­pa w kwiet­niu w rela­cji do mar­ca spa­da­ła o 0,42 punk­tu pro­cen­to­we­go. Od dzie­się­ciu lat kwiet­nio­wy spa­dek bez­ro­bo­cia miał co naj­mniej 0,2 punk­tu procentowego.

Trze­ba więc przy­znać, że mini­ster nie szar­żo­wał i jego prze­wi­dy­wa­nie nie spraw­dzi się tyl­ko wte­dy, gdy nastą­pi praw­dzi­we tsu­na­mi zwol­nień gru­po­wych lub wybu­cho­wy wzrost przed­się­bior­czo­ści Pola­ków. Oba te skraj­ne sytu­acje są z punk­tu widze­nia sta­ty­sty­ki nie­zwy­kle mało prawdopodobne.