Logo Karkonoskiego Sejmiku Osób niepełnosprawnych

Magicz­ny wie­czór wigilijny :)

Boże Naro­dze­nie to pięk­ne święta,…

któ­re zbli­ża­ją ludzi do sie­bie, któ­re wydo­by­wa­ją z ludzi dobre cechy.

    Pewien star­szy męż­czy­zna od lat miesz­kał samot­nie i z nikim nie utrzy­my­wał kon­tak­tów. Miał trud­ny cha­rak­ter, zro­bił się zgorzk­nia­ły i cią­gle bywał ze wszyst­kie­go niezadowolony.

Sta­rzy sąsie­dzi uni­ka­li go.

    Jed­ne­go lata do domu obok wpro­wa­dzi­ło się sym­pa­tycz­ne mło­de mał­żeń­stwo z kil­ku­let­nim synem. Pozdra­wia­li zawsze star­sze­go pana ze swo­je­go ogród­ka, pró­bo­wa­li nawią­zać z nim kon­takt, lecz pan Józef był zatwar­dzia­ły, igno­ro­wał ich i nie odpowiadał.

    Chłop­cu nudzi­ło się. Na tej uli­cy nie miał kole­gów. Rodzi­ce nie pozwa­la­li mu też mieć psa. Bawiąc się samot­nie w ogro­dzie, zza pło­tu spo­glą­dał na pana Józe­fa i myślał, że faj­nie było­by mieć dziadka.

    Gdy mło­dzi sąsie­dzi jecha­li na zaku­py, zawsze pyta­li, czy coś nie przy­wieźć. A kie­dy mama Alek­sa goto­wa­ła zupę, to wysy­ła­ła syna, żeby zaniósł ją dla pana Józe­fa. Ten nigdy nie chciał jej przy­jąć. Potem zupę wyle­wał mimo, że po spró­bo­wa­niu sma­ko­wa­ła mu. A gar­nek odno­sił pod drzwi, kie­dy sąsia­dów nie było w domu. Odmó­wił też zapro­sze­niu na adwen­to­we ciasto.

    Sąsia­dów to zacho­wa­nie jed­nak nie zra­ża­ło. Zawsze mile odno­si­li się do star­sze­go pana. Sprzą­ta­li liście wzdłuż jego pło­tu i gdy nasta­ła zim­na pora, usu­wa­li śnieg sprzed jego domu, bo widzie­li, że on nie ma na to sił.

    W koń­cu zatwar­dzia­łe ser­ce męż­czy­zny zaczę­ło topnieć.

    W dzień wigi­lii, gdy Aleks przez okno wypa­try­wał pierw­szej gwiazd­ki, zauwa­żył że na podwór­ko wcho­dzi sąsiad. Pan Józef chciał prze­mknąć nie­po­strze­że­nie, lecz to mu się nie uda­ło. Aleks, woła­jąc rodzi­ców, sze­ro­ko otwo­rzył drzwi i na schod­kach gan­ku ujrzał pięk­nie błysz­czą­ce łyż­wy, o któ­rych od daw­na marzył.

    Chło­piec z rado­ścią rzu­cił się panu Józe­fo­wi na szy­ję. Star­szy pan tak się tym wzru­szył, że został u sąsia­dów na wigi­lii i razem z nimi, po dłu­gim okre­sie samot­no­ści, spę­dził bar­dzo miłe świę­ta Boże­go Narodzenia.

    Odtąd żyli w przy­jaź­ni i sąsiedz­kiej zgo­dzie, a Aleks zyskał dziad­ka, któ­re­go nie miał.

    War­to rozej­rzeć się, czy w naszym sąsiedz­twie rów­nież nie miesz­ka ktoś samot­ny, kogo mogli­by­śmy przy­jaź­nie pozdro­wić, spy­tać się o zdro­wie, zapro­po­no­wać pomoc lub choć­by poczę­sto­wać kawał­kiem ciasta.

Iwo­na Gucwa