Logo Karkonoskiego Sejmiku Osób niepełnosprawnych

To posta­wi­ło mnie na nogi

To posta­wi­ło mnie na nogi

I zno­wu kolej­ne spo­tka­nie z prof. Zemba­lą, dyrek­to­rem Ślą­skie­go Cen­trum Cho­rób Ser­ca w Zabrzu. Roz­mo­wy o pro­ble­mach dnia codzien­ne­go pacjen­tów na mecha­nicz­nym wspo­ma­ga­niu krą­że­nia. A to, że nie­któ­rzy z nas tak dłu­go cze­ka­ją na upra­gnio­ny dar – ser­ce. A to, że mamy za mało ruchu, że 20–30 minut dzien­nych spa­ce­rów poza poko­jem to mało. A to, że z komo­ra­mi ser­ca nie może­my iść do sąsied­nie­go budyn­ku do sali reha­bi­li­ta­cyj­nej ćwi­czyć. I wte­dy Pro­fe­sor ponow­nie mnie zaskoczył:

– Panie Rafa­le, mówi­li­ście kie­dyś ze swo­im sze­fem fir­my, że mogli­by­ście coś ufun­do­wać dla szpi­ta­la. Może przy­da­ły­by się Wam — pacjen­tom ergo­metr albo bież­nia? — spy­tał mnie pro­fe­sor Zembala.

Nie trze­ba mi dwa razy powta­rzać. Zaraz zadzwo­ni­łem do Pana Bry­liń­skie­go Pre­ze­sa spół­ki WEPA Pro­fes­sio­nal Pie­cho­wi­ce S.A. Opo­wie­dzia­łem mu histo­rię, że sprzęt w szpi­ta­lu jest ale my ze swo­imi „lodów­ka­mi” nie może­my tam pójść. Pan Pre­zes chwi­lę się zasta­no­wił i powie­dział aby dać mu czas, by mógł zadzwo­nić do kil­ku osób. Po kil­ku dniach dosta­łem tele­fon z sekre­ta­ria­tu fir­my, aby podać, jaki typ sprzę­tu jest pre­fe­ro­wa­ny przez dział reha­bi­li­ta­cji szpitala.

W SCCS w Zabrzu reha­bi­li­ta­cja pacjen­tów stoi na nie­zwy­kle  wyso­kim pozio­mie. Każ­dy pacjent po zabie­gu, czy to po wsz­cze­pie­niu baj­pa­sów, czy po prze­szcze­pie płuc, ser­ca, czy po wsz­cze­pie­niu sztucz­nej komo­ry ser­ca jest pod­da­wa­ny fizy­kal­nym i odde­cho­wym ćwi­cze­niom. Zadzi­wia­ła mnie wła­śnie wcze­sność podej­mo­wa­nych dzia­łań. Doświad­czy­łem tego oso­bi­ście po wsz­cze­pie­niu jak i po zabie­gu wyszcze­pie­nia komo­ry ser­ca. Jak tyl­ko się obu­dzi­łem i zosta­łem eks­tu­bo­wa­ny od razu przy łóż­ku poja­wi­ła się para fizjo­te­ra­peu­tów. Pomo­gli mi usiąść. Jed­na oso­ba wyko­ny­wa­ła okle­py­wa­nie ple­ców a dru­ga poma­ga­ła mi dmu­chać przez rur­kę do butel­ki z wodą.

Po ope­ra­cjach gdzie prze­ci­na­ny jest mostek i otwie­ra­na klat­ka pier­sio­wa, gro­ma­dzi się w niej wydzie­li­na, któ­rą nale­ży usu­wać wła­śnie poprzez okle­py­wa­nie ple­ców i odkasz­la­nie. Po ope­ra­cjach kar­dio­chi­rur­gicz­nych waż­nym ele­men­tem jest wła­ści­we oddy­cha­nie. Oso­by, któ­rym pod­czas ope­ra­cji roz­cię­to klat­kę pier­sio­wą, boją się oddy­chać, oddy­cha­ją płyt­ko. Są prze­stra­sze­ni roz­cię­tym most­kiem, czu­ją ból, więc oba­wia­ją się, że głę­bo­ki oddech czy odkaszl­nię­cie spo­wo­du­je roze­rwa­nie rany. Tym­cza­sem pra­wi­dło­wy spo­sób oddy­cha­nia spra­wia, że lepiej zaczy­na funk­cjo­no­wać układ krą­że­nia, odpo­wied­nio dotle­nio­ny jest mózg i inne narzą­dy waż­ne dla życia.

Dmu­cha­nie przez rur­kę do butel­ki wypeł­nio­nej w 2/3 wodą jest to naj­bar­dziej powszech­ny tre­ning mię­śni odde­cho­wych. Opór sta­wia­ny przez wodę wyma­ga akty­wi­za­cji dodat­ko­wych mię­śni odde­cho­wych klat­ki pier­sio­wej, popra­wia ono ich spraw­ność. Dosta­łem tez i ćwi­czy­łem ze spe­cjal­nym urzą­dze­niem z kul­ka­mi uno­szo­ny­mi siłą wydechu.

Sprzęt przy­je­chał! I ergo­metr i bież­nia! Coś nie­sa­mo­wi­te­go! Nie marzy­li­śmy o oby­dwu rze­czach na raz. To była nie­spo­dzian­ka dla nas jak i dla szpi­ta­la. Miła nie­spo­dzian­ka. Bież­nia sta­nę­ła w zaszczyt­nym miej­scu: w świe­tli­cy oddzia­łu. Rower sta­cjo­no­wał na oddzia­ło­wym kory­ta­rzu. Wszy­scy na oddzia­le cie­szy­li­śmy się, jak dzie­ci. Mój szef sta­nął na wyso­ko­ści zada­nia i dodat­ko­wo dał nam moż­li­wość wszech­stron­nej rehabilitacji.

Od tego dnia nasza reha­bi­li­ta­cja weszła napraw­dę na wyż­szy poziom. Codzien­nie w godzi­nach przed­obia­do­wych pod okiem gru­py reha­bi­li­tan­tów ćwi­czy­li­śmy na nowym sprzę­cie. Na zmia­nę: tre­ning na rowe­rze w inter­wa­łach cza­so­wych z pomia­rem ciśnie­nia i tęt­na oraz cho­dze­nie na bież­ni w dosto­so­wa­nym indy­wi­du­al­nie do każ­de­go pro­gra­mie. Z dnia na dzień, pobi­ja­łem swo­je „rekor­dy”. Sze­dłem szyb­ciej i z więk­szym nachy­le­niem bież­ni. Rower wyko­rzy­sty­wa­li­śmy przez całe dnie! Z nudów i z rana i wie­czo­ra­mi pro­si­łem pie­lę­gniar­ki, aby przy­pro­wa­dza­ły rower do moje­go poko­ju. Jeź­dzi­łem i jeź­dzi­łem, aż wyjeź­dzi­łem przez oko­ło 16 mie­się­cy bli­sko 3,5 tysią­ca kilometrów!

Dzię­ki reha­bi­li­ta­cji sta­ną­łem na wła­snych nogach i wysze­dłem ze szpi­ta­la z wła­snym, napra­wio­nym sercem…

Rafał Jaracz

to postawilo mnie na nogi