Logo Karkonoskiego Sejmiku Osób niepełnosprawnych

Wybór zawo­du – przy­pa­dek, pre­dys­po­zy­cje a może życio­wa misja

Już od dziec­ka sły­szy­my wie­lo­krot­nie zada­wa­ne pyta­nie — „Kim chcesz zostać jak doro­śniesz”? Fan­ta­zja dzie­ci w tym tema­cie nie zna gra­nic, nie­kie­dy odbie­ga od rze­czy­wi­sto­ści. Czę­sto pada­ją zawo­dy osób z bli­skie­go im oto­cze­nia — nauczy­ciel, stra­żak, poli­cjant tzw. „dzie­cię­ce auto­ry­te­ty”, co prze­kła­da­ją na zaba­wy. Z cza­sem ule­ga to zmia­nom. Coraz wię­cej mło­dych ludzi bory­ka się z pro­ble­mem wybo­ru zawo­du. Czę­ścio­wo to wina pań­stwa, sys­te­mu. Mło­dzi ludzie nie widzą dla sie­bie per­spek­tyw po ukoń­cze­niu edu­ka­cji. Wciąż zbyt mała ilość miejsc pra­cy, „śmie­cio­we umo­wy”, brak porad­nic­twa zawo­do­we­go już na eta­pie szkol­nym i wspar­cia ze stro­ny rodzin.

Zatem czym się kie­ro­wać doko­nu­jąc jed­nej z naj­waż­niej­szych decy­zji życio­wych? Recep­ty chy­ba nie ma. Samo roze­zna­nie lokal­ne­go ryn­ku jest nie­wy­star­cza­ją­ce. Może war­to się­gnąć nie­co dalej, w głąb same­go sie­bie, aby zna­leźć odpo­wie­dzi na nur­tu­ją­ce nas pyta­nia – co chcę robić w życiu, co chcę osią­gnąć, czy będę szczę­śli­wym człowiekiem?

Tego rodza­ju ana­li­za pozwa­la nam poznać samych sie­bie. Jacy tak napraw­dę jeste­śmy, jakie są nasze pasje, zdol­no­ści, co jest dla nas tak napraw­dę naj­waż­niej­sze w życiu, jakie widzi­my szan­se i per­spek­ty­wy. War­to żyć w zgo­dzie z samym sobą, aby pra­ca spra­wia­ła radość a nie była tyl­ko obowiązkiem.

Dłu­go „błą­dzi­łam” zanim zna­la­złam wła­ści­wą ścież­kę zawo­do­wą. Tak napraw­dę do koń­ca nie wie­dzia­łam co chcia­łam robić w życiu. Począt­ko­wo mia­łam aspi­ra­cje na nauczy­cie­la. Trzy lata póź­niej w liceum poja­wi­ła się fascy­na­cja ogro­da­mi, pro­jek­ta­mi, co przy­czy­ni­ło się do wybo­ru stu­diów: kształ­to­wa­nie tere­nów zie­le­ni. Rysu­nek i foto­gra­fia spra­wia­ły mi wie­le rado­ści, były siłą napę­do­wą w życiu. Nie­ste­ty koniec stu­diów i zde­rze­nie z rze­czy­wi­sto­ścią było bru­tal­ne. Dłu­gi okres bez pra­cy, moż­li­wość dora­bia­nia jak tyl­ko się da i żaden pra­co­daw­ca nie myśli o legal­nym zatrud­nie­niu. Z cza­sem życie prze­sta­ło cie­szyć, w pra­sie prze­wi­ja­ły się te same ogło­sze­nia a wymo­gi pra­co­daw­ców nie­re­al­ne. Jak mieć moty­wa­cję do pod­ję­cia pra­cy sko­ro pra­co­daw­ca wyma­ga mini­mum 2 lata doświad­cze­nia. Dla absol­wet­na stu­diów sta­cjo­nar­nych jest to nie lada pro­blem. Wszyst­kie wcze­śniej wyko­ny­wa­ne pra­ce nie są w żaden spo­sób udo­ku­men­to­wa­ne. Nad­miar cza­su wol­ne­go spra­wił, że chcia­łam coś jesz­cze dla sie­bie zro­bić póki umysł chłon­ny, wspo­mi­na­jąc zarów­no sło­wa dyrek­to­ra z liceum — „Za parę lat, żeby­ście mogli się odna­leźć na ryn­ku pra­cy będzie­cie musie­li się prze­bran­żo­wić w swo­im życiu z trzech do czte­rech razy”. Wte­dy nikt tego nie brał na poważ­nie. „Wyścig szczu­rów” spra­wił, że chcia­łam zna­leźć pra­cę, któ­ra nie będzie mono­ton­na i przy­nie­sie satys­fak­cję. Tak się zło­ży­ło, że podej­mu­jąc kie­ru­nek tera­peu­ty zaję­cio­we­go zna­la­złam zatrud­nie­nie. Rok pra­cy z oso­ba­mi nie­peł­no­spraw­ny­mi uświa­do­mił mi, że moje pro­ble­my to nic w porów­na­niu z ich sta­nem zdro­wia. Ta pra­ca nauczy­ła mnie dużej cier­pli­wo­ści, sza­cun­ku i poko­ry do ludzi i życia poka­zu­jąc ulot­ność chwi­li. Ich uśmie­chy na twa­rzy były podzię­ko­wa­niem samym w sobie, oczy nie­sa­mo­wi­cie szcze­re odda­ją­ce ich nastrój. Wyda­rzy­ło się coś co spra­wi­ło, że pozo­sta­łam w tej pra­cy w chwi­li zwąt­pie­nia czy dam radę. Moja pod­opiecz­na po dwóch tygo­dniach wymó­wi­ła moje imię „Ela”. Niby nic nad­zwy­czaj­ne­go, gdy­by nie fakt, że całe życie posłu­gi­wa­ła się tyl­ko czte­re­ma sło­wa­mi. W tej pra­cy musia­łam wie­lo­krot­nie rato­wać życie pod­opiecz­nym z ata­ka­mi epi­lep­sji. Inny uczest­nik zajęć zwie­rzył mi się, że do 3 m‑ca życia był zdro­wym dziec­kiem. Prze­by­te zapa­le­nie opon mózgo­wo-rdze­nio­wych i źle pobra­ny szpik zosta­wi­ły trwa­ły ślad . To wywo­ła­ło u mnie duże emo­cje, to samo prze­szłam jako dziec­ko zaraz po uro­dze­niu. Mia­łam nie­sa­mo­wi­te szczę­ście, że wyszłam z tego cało. Wybór zawo­du nie jest przy­pad­ko­wy. Aby dalej roz­wi­jać się zawo­do­wo i pogłę­biać wie­dzę pod­ję­łam stu­dia zaocz­ne w tym kie­run­ku: peda­go­gi­kę opie­kuń­czo-wycho­waw­czą i reso­cja­li­za­cyj­ną. Pra­ca tera­peu­ty zaję­cio­we­go spra­wia mi wiel­ką przy­jem­ność, a każ­dy dzień w tej pra­cy jest czymś niepowtarzalnym.