Demo­kra­cja – reha­bi­li­ta­cja – inte­gra­cja co to wszyst­ko razem znaczy

Trzy poję­cia, któ­re poja­wi­ły się na pierw­szych spo­tka­niach gre­miów repre­zen­tu­ją­cych poszcze­gól­ne rodza­je nie­peł­no­spraw­no­ści po prze­ło­mie 1989 oraz uka­za­ły zaist­nia­łe róż­ni­ce i sprzecz­no­ści to: inte­gra­cja, sprzęt reha­bi­li­ta­cyj­ny i nie­zdol­ność do pracy.

Pamię­tam audy­cję w III pro­gra­mie Pol­skie­go Radia, w któ­rej Urba­nik – pierw­szy peł­no­moc­nik Rzą­du ds. osób nie­peł­no­spraw­nych bro­nił tezy, że nie war­to dzie­lić nie­peł­no­spraw­nych na rodza­je, bo w koń­cu wszyst­kim cho­dzi o to samo i – jak się wyra­ził – wszy­scy na jed­nym wóz­ku jadą. Zabrzmia­ło to dość humo­ry­stycz­nie, bo jed­ną z grup nie­peł­no­spraw­nych sta­no­wią prze­cież oso­by poru­sza­ją­ce się na wóz­kach. Wystę­po­wa­li wte­dy w tej­że audy­cji róż­ni nie­peł­no­spraw­ni i na ogół zda­nia peł­no­moc­ni­ka nie podzie­la­li. W jakimś jed­nak sen­sie posta­wio­na teza zapa­no­wa­ła i do dziś mówi­my o oso­bach nie­peł­no­spraw­nych w sen­sie ogól­nym, cho­ciaż przez minio­ne 25 lat taki spo­sób uję­cia stwa­rzał prze­róż­ne kło­po­ty. Pierw­sze pro­ble­my wystą­pi­ły w zała­twia­niu spraw w prze­róż­nych urzę­dach, nie­peł­no­spraw­ność zbyt czę­sto koja­rzy­ła się przede wszyst­kim z nie­spraw­no­ścią narzą­du ruchu, głów­nie z tego powo­du, że aku­rat ta gru­pa nie­peł­no­spraw­nych oka­za­ła się bar­dziej sku­tecz­na i ope­ra­tyw­na w dzia­ła­niu poli­tycz­nym w nowych warun­kach niż pozo­sta­li. Urba­nik jed­nak, jako zwo­len­nik i współ­twór­ca nowej demo­kra­cji, chcąc, aby były wzię­te pod uwa­gę wszyst­kie obcje, popu­la­ry­zo­wał tezę, iż powin­no być wie­le róż­no­rod­nych orga­ni­za­cji nie­peł­no­spraw­nych, któ­re po zało­że­niu – sto­sow­nie do potrzeb i zakre­su dzia­ła­nia, powin­ny się sfe­de­ra­li­zo­wać. To był z kolei pogląd wzię­ty bez­po­śred­nio z cywi­li­za­cji zachod­niej, bo uczest­ni­cząc w jed­nej z kon­fe­ren­cji teo­re­tycz­nych, któ­rą pro­wa­dzi­ła oso­ba z Anglii, zauwa­ży­łem, że była ona zdzi­wio­na ist­nie­niem tak wie­lu orga­ni­za­cji o cha­rak­te­rze ogól­no­kra­jo­wym. Skwi­to­wa­ła to jed­nak w ten spo­sób, nie wda­jąc się w dys­ku­sje, bo wykra­cza­ło­by to poza ramy tema­ty­ki, że jeśli wam jest tak dobrze, no to w porządku.

W jakimś momen­cie zna­la­złem się na nara­dzie doty­czą­cej bez­płat­ne­go base­nu dla nie­peł­no­spraw­nych opła­ca­ne­go przez Urząd Miej­ski. Wte­dy od kogoś, kto chciał się tym zaj­mo­wać, usły­sza­łem, że taki basen sprzy­ja inte­gra­cji, bo tam róż­ne gru­py inwa­lidz­kie przy­cho­dzą. Jak z tego wyni­ka­ło, przez inte­gra­cję urzęd­nik ten rozu­miał kon­tak­ty pomię­dzy ludź­mi o róż­nych niepełnosprawnościach.

Kie­dy spró­bo­wa­łem spra­wę wywą­chać, oka­za­ło się, że takie rozu­mie­nie wyka­zu­je bar­dzo wie­lu ludzi decy­du­ją­cych o nie­peł­no­spraw­nych, ich spo­łecz­nej pozy­cji, zaopa­trze­niu itp. Tak więc przy kolej­nych spo­tka­niach i nara­dach na wstę­pie trze­ba było wyja­śniać, co nale­ży rozu­mieć przez spo­łecz­ną inte­gra­cję, aby była jasność, że cho­dzi o peł­ne i rów­no­praw­ne uczest­nic­two w spo­łecz­nym życiu.

Następ­ny pro­blem poja­wił się w związ­ku z reha­bi­li­ta­cją, a przede wszyst­kim odno­śnie sprzę­tu, któ­ry dla tej reha­bi­li­ta­cji jest nie­zbęd­ny. Ponie­waż, jak już wska­zy­wa­łem, gru­py z nie­peł­no­spraw­no­ścią rucho­wą oka­za­ły się w nowych warun­kach sku­tecz­niej­sze w dzia­ła­niu, nie uda­ło się prze­for­so­wać poję­cia sprzęt reha­bi­li­ta­cyj­ny, te prze­wa­ża­ją­ce gru­py bowiem upie­ra­ły się bez­względ­nie przy poję­ciu sprzę­tu orto­pe­dycz­ne­go. Ist­nia­ło zatem nie­bez­pie­czeń­stwo, że wszyst­kie inne nie­peł­no­spraw­no­ści zosta­ną w zaopa­trze­niu w sprzęt spe­cja­li­stycz­ny pomi­nię­te. Osta­tecz­nie po dłu­gich dys­ku­sjach sta­nę­ło na tym, że będzie to sprzęt orto­pe­dycz­ny i pomoc­ni­czy. Roz­wią­za­nie oka­za­ło się nie naj­lep­sze, bo przez dłu­gi czas odpo­wied­nie służ­by zasta­na­wia­ły się, czy np. oku­la­ry to może być sprzęt orto­pe­dycz­ny, a jeśli nie, to czy uda się go potrak­to­wać jako pomocniczy…

Trze­ci aspekt – zdol­ność i nie­zdol­ność do pra­cy poja­wił się w róż­nych wer­sjach przy oka­zji podwój­ne­go orzecz­nic­twa: z jed­nej stro­ny – podzia­łu na stop­nie (zna­czyn, umiar­ko­wa­ny i lek­ki), a z dru­giej – na potrze­by ZUSU jako nie­zdol­ność do pra­cy lub nie­zdol­ność do pra­cy i samo­dziel­nej egzy­sten­cji. Ta wer­sja dla ZUZu była poprze­dzo­na dys­ku­sja­mi, cho­dzi­ło bowiem o to, aby nie pozba­wiać nie­peł­no­spraw­ne­go moż­li­wo­ści pra­cy tak­że i wów­czas, gdy jest on nie­peł­no­spraw­ny w stop­niu znacz­nym, ale jed­no­cze­śnie nie pozba­wiać go świad­czeń, któ­re tę pra­cę mu umoż­li­wia­ją. Wpro­wa­dzo­no wów­czas para­graf bodaj­że 5 do sto­sow­nej usta­wy, któ­ry pozwa­lał jakoś ten pro­blem omi­nąć. Dziś, gdy ZUS zaczy­na mieć zadysz­kę, raczej poja­wia się spra­wa dosłow­ne­go poj­mo­wa­nia nie­zdol­no­ści do pra­cy i samo­dziel­nej egzy­sten­cji. A jed­no­cze­śnie coraz wyraź­niej akcen­to­wa­na jest koniecz­ność uprosz­cze­nia i uści­śle­nia orzecznictwa.

I po krót­kim omó­wie­niu tych trzech aspek­tów wyraź­nie widać, że oto poja­wia się pyta­nie, na ile śro­do­wi­sko osób nie­peł­no­spraw­nych będzie w sta­nie prze­ciw­dzia­łać nie­ko­rzyzst­nym dla sie­bie roz­wią­za­niom, czy­li krót­ko mówiąc – na ile zdo­ła­ło doj­rzeć do demo­kra­cji w minio­nym ćwierć­wie­czu. Wra­ca znów pro­blem inte­gra­cji, tym razem rze­czy­wi­ście rozu­mia­ny jako poro­zu­mie­nie wszyst­kich grup nie­peł­no­spraw­nych w ramach licz­nych fede­ra­cji. Jak na razie, fede­ro­wa­nie się nie jest w kra­ju zbyt­nio popu­lar­ne, raczej cią­gle mamy do czy­nie­nia z ato­mi­za­cją śro­do­wisk. Daw­ne orga­ni­za­cje ogól­no­pol­skie w rodza­ju Pol­skie­go Związ­ku Nie­wi­do­mych, Pol­skie­go Związ­ku Głu­chych, gubią gdzieś swe daw­ne cele i inte­res człon­ków takiej orga­ni­za­cji coraz wyraź­niej jest utoż­sa­mia­ny z inte­re­sem nie­wiel­kich gru­pek trzy­ma­ją­cych wła­dzę. Licz­ne drob­ne, a nie­kie­dy bar­dzo drob­ne sto­wa­rzy­sze­nia kon­ku­ru­ją ze sobą, zamiast pro­wa­dzić zin­te­gro­wa­ną dzia­łal­ność na rzecz danej gru­py osób nie­peł­no­spraw­nych. Powyż­sze tezy potwier­dza­ją zja­wi­ska pro­te­stów wyra­ża­nych publicz­nie przez wymie­nio­ne sto­wa­rzy­sze­nia sta­re­go typu, coraz licz­niej­sze opusz­cza­nie sze­re­gów tych sto­wa­rzy­szeń przez człon­ków oraz mały udział osób nie­peł­no­spraw­nych w mani­fe­sta­cjach orga­ni­zo­wa­nych w celu zwró­ce­nia uwa­gi władz na pew­ne istot­ne pro­ble­my oraz nikłe zaan­ga­żo­wa­nie człon­ków sto­wa­rzy­szeń w pra­ce tych organizacji.

Doj­rze­wa zatem po 25 latach nie­pod­le­gło­ści koniecz­ność nowe­go spoj­rze­nia na inte­gra­cję, fede­ra­li­za­cję, reha­bi­li­ta­cję i orzecz­nic­two. Głów­nym kie­run­kiem nowych potrzeb musi być żywy udział zain­te­re­so­wa­nych w two­rze­niu sto­sow­nych nowo­cze­snych sto­wa­rzy­szeń opar­tych o zdro­we zasa­dy doj­rza­łych demo­kra­cji Euro­py Zachodniej.

W następ­nym arty­ku­le posta­ram się podać pew­ne kon­kret­ne pro­po­zy­cje rozwiązań.

Jerzy Ogo­now­ski.